Foto: pzps.pl

Już na chwilę przed ostatnim meczem kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich było wiadomo, że droga do Paryża może prowadzić tylko i wyłącznie po zwycięstwie polskich siatkarek nad Włoszkami. Polkom nie można było odmówić chęci i woli walki przez wszystkie cztery sety, co poskutkowało zwycięstwem 3:1 oraz kwalifikacją olimpijską!

Nasze reprezentantki mogły mówić o tym, że grają najważniejsze spotkanie w tym sezonie. Bo właśnie takim meczem było ostatnie starce w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich. Polskie siatkarki miały wszystko w swoich rękach. Żeby zapewnić sobie awans do Paryża musiały wygrać z Włoszkami.

Wypełniona po brzegi Atlas Arena w Łodzi zagrzała nasze siatkarki do walki pięknie odśpiewanym ”Mazurkiem Dąbrowskiego”. Polki nie zaczęły najlepiej pierwszego seta. Dwukrotnie ze środka pomyliła się Agnieszka Korneluk, a później w kontrze piłki nie skończyła Magdalena Stysiak. Wreszcie impas przełamała Jurczyk, a później Różański. Włoszki jednak były bardziej skuteczne, a Stysiak i Łukasik zostały zablokowane przez rywalki. Do tego atak Korneluk został podbity, a w kontrze pewnie zachowała się Antropova. Przewaga przeciwniczek wzrosła do pięciu oczek (12:7). Chwilę później była ona jeszcze pokaźniejsza, po tym jak Łukasik i Różański pomyliły się. Lavarini zareagował zmianą. Za Stysiak i Wenerską na boisko weszły Wołosz oraz Gałkowska. Polki nie były jednak w stanie nadrobić strat. Nasza rozgrywająca rozrzucała piłki do różnych atakujących, ale ani Czyrniańska ani Gałkowska czy Różański nie potrafiły ich skutecznie wstrzelić na drugą stronę siatki. Pierwszą partię zakończył punktowy blok Włoszek, które zwyciężyły 25:15.

Jeśli Polki chciały poważnie myśleć o bilecie do Paryża to musiały poprawić swoją dyspozycję w drugim secie (szczególnie w aspekcie ataku). Wreszcie hurtowo kończenie piłek zaczęło wychodzić Stysiak, dzięki czemu polskie siatkarki trzymały się wynikiem Włoszek. Niestety dobra passa w grze Polek skończyła się po tym jak Antropova przełamała nasz blok, a następnie Petrini dołożyła asa serwisowego (7:9). Na całe szczęście przeciwniczki również zaczęły się mylić, co wykorzystały biało-czerwone. Na tablicy wyników znów widniał remis (10:10) dający nadzieję na ugranie tej partii. Co więcej po kilkunastu sekundach to nasze siatkarki wyszły na prowadzenie. Dobrze na zagrywce zaprezentowała się Korneluk, a piłkę z przechodzącej zgasiła Jurczyk. Chwilę później pojedynczym blokiem zatrzymała jedną z Włoszek Martyna Łukasik. W końcu zaczęło się dziać coś dobrego po polskiej stronie, na co od razu zareagował czasem selekcjoner reprezentacji Włoch. Na niewiele się on zdał, bo po powrocie na boisko Łukasik zaatakowała skutecznie na wysokiej piłce. Polki robiły wszystko, żeby utrzymać przewagę trzech oczek do końca seta, ale szybko zostały sprowadzone na ziemię. Przede wszystkim było to spowodowane słabym przyjęciem, które ewidentnie nie ułatwiało nam kończenia ataków. Tak było w przypadku chociażby Łukasik czy Stysiak. Włoszki podawały nam rękę dwukrotnie: raz kiedy Antropowa dotknęła siatki, a potem gdy Sylla dała się zablokować. Biało-czerwone średnio z tego korzystały, ale w decydującym momencie były lepsze. Na koniec przerwały akcję na własne życzenie, po tym jak dopatrzyły się dotknięcia siatki przez Włoszki. Challenge faktycznie rozstrzygnął tę sytuację na korzyść Polek, które wygrały po grze na przewagi 26:24.

Włoszki weszły w trzeci set podrażnione, i od razu zaczęły bombardować atakami przy siatce. Nasze siatkarki nie potrafiły powstrzymać Antropowej czy Sylli. Same zaś miały znów problemy w przyjęciu, a do tego w ataku. Nie obyło się też bez błędów własnych. Łukasik po jednej z akcji przeszła pod siatką na drugą stronę, co poskutkowało punktem dla rywalek. Przewaga 8:4 osiągnięta przez Włoszki rokowała bardzo niebezpiecznie w perspektywie dalszego przebiegu partii. Kiedy Polki nareszcie się przebudziły to do odrobienia miały już kilka punktów. Pomogła nam w tym bardzo postawa Czyrniańskiej oraz Korneluk. Obie panie poza zagrywką dołożyły też cenne oczka w ataku. Dzięki temu przewaga Włoszek stopniała do dwóch punktów. Wreszcie udało się też zablokować rękami Witkowskiej Antropową. Drużyna z Italii nie zamierzała się poddawać, i czuła, że ten set może być decydujący w ostatecznym rozrachunku. Polki w końcowej fazie ”zaatakowały” blokiem zatrzymując dwukrotnie Antropową i były o oczko z przodu. Znów wszystko zmierzało w kierunku gry na przewagi. Ostatecznie nie musiało do tego dojść, bo dwie najważniejsze piłki padły łupem reprezentacji Polski. Najpierw atak skończyła Magdalena Stysiak, a potem kolejną cegiełkę do tryumfu dołożyła Martyna Czyrniańska (25:23).

Głęboko wierzyliśmy, że czwarty set będzie tym ostatnim i zarazem zwycięskim dla Polek, które rozpoczęły go od punktowego bloku Agnieszki Korneluk. Do tego jedna z Włoszek popełniła błąd, a drugi blok dopisała Korneluk, i to nasze siatkarki prowadziły już 4:1. Pozostało nam trzymać kciuki za to, żeby dowiozły szczęśliwie zaliczkę do końca meczu. Świetnie w polu serwisowym popracowała Korneluk zmuszając do dużego wysiłku Włoszki. O problemach w ataku, które towarzyszyły Polkom przede wszystkim w pierwszym, ale też i drugim secie mogliśmy kompletnie zapomnieć, bo w czwartej partii wychodziło nam praktycznie wszystko. Rywalki dwoiły się i troiły w obronie podbijając piłki, ale nie potrafiły z nich zrobić odpowiedniego użytku. Przez chwilę kibice mogli najeść się strachu, ale biało-czerwone szybko wróciły do dobrego rytmu (20:16), i robiły co chciały z rozbitymi Włoszkami. Po ataku Stysiak Polki otrzymały cztery meczbole i wykorzystały jednego z nich wygrywając 25:21 i w całym meczu 3:1. Nasze siatkarki na awans na igrzyska olimpijskie czekały piętnaście lat.

Polska – Włochy 3:1 (15:25, 26:24, 25:23, 25:21)

Polska: Łukasik, Różański, Wenerska, Stysiak, Korneluk, Jurczyk, Stenzel, Wołosz, Gałkowska, Szczygłowska, Fedusio, Czyrniańska.

Włochy: Bosio, Pietrini, Danesi, Antropowa, Sylla, Lubian, Fersino, Degradi, Bosio.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!