Foto: FIVB

Po dniu odpoczynku Polscy siatkarze w ramach kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Paryżu zagrali z reprezentacją Kanady, która do tej pory nie odniosła jeszcze porażki na turnieju w Chinach. Ich dobra passa skończyła się po starciu z biało-czerwonymi, którzy zwyciężyli 3:2, czym bardzo przybliżyli się do awansu. 

Polacy na boisko wyszli w następującym zestawieniu: Kaczmarek, Huber, Kochanowski, Janusz, Bednorz, Semeniuk, Zatorski (libero). Już pierwsza akcja pokazała, że z Kanadyjczykami nie będzie łatwo. Ostatecznie po długiej wymianie Polacy zakończyli ją na swoją korzyść stawiając potrójny blok. Chwilę później tym samym odpowiedzieli Kanadyjczycy zatrzymując Łukasza Kaczmarka. Polscy siatkarze mieli sporo szczęścia, bo w siatkę wpadł jeden z ich przeciwników. Niestety to rywale jako pierwsi wyszli na dwupunktowe prowadzenie, po tym jak asa w strefę konfliktu posłał Herra. Biało-czerwoni przede wszystkim opierali swoją grę na środkowych, ponieważ nasze skrzydła nie działały najlepiej. Ciężko też szło nam w polu serwisowym, gdzie wiele zagrywek psuliśmy. Do poprawy sporo mieliśmy też w przyjęciu. Po jednym z serwisów Kanadyjczyków Paweł Zatorski przyjął na drugą stronę dając szansę w kontrze Maarowi, który bez wahania skorzystał z tego. Ciągle do odrobienia Polakom pozostawały trzy oczka. Nawet, gdy dostawaliśmy prezent od rywali w postaci kontrataku to nie potrafiliśmy go skutecznie skończyć. Wiele piłek Marcin Janusz rozgrywał do Bartosza Bednorza, który był jednym z najbardziej zapracowanych polskich siatkarzy. Nie dość, że musiał grać na skrzydle to jeszcze często Kanadyjczycy posyłali w niego zagrywki. W końcówce Polacy doszli z wynikiem na jeden punkt. Za chwilę znów tracili trzy, kiedy przepychanki na siatce nie udało się wygrać polskim siatkarzom, a z asekuracją nie zdążył Bednorz. O czas poprosił trener polskiej reprezentacji Nikola Grbić, który wymagał od swoich siatkarzy lepszej i dokładniejszej gry. To była jedyna recepta, żeby wygrać to starcie. W pierwszym secie okazało się już za późno, żeby odrobić straty. Polacy przegrali 21:25, po bloku na Kaczmarku.

Drugi set Polacy rozpoczęli od dobrej kiwki Bartosza Bednorza, a później kapitalnego przyjęcia Semeniuka, po którym Janusz mógł zagrać do Hubera. Ten zaatakował ze środka po palach jednego z Kanadyjczyków. Biało-czerwoni poprawili serwis zmuszając rywali do przyjmowania niełatwych piłek, a do tego postawili na nich podwójny blok. Co więcej w końcu doczekaliśmy się pierwszego asa serwisowego po polskiej stronie, w wykonaniu Łukasza Kaczmarka. Wreszcie gra polskich siatkarzy zaczęła się układać, a Kanadyjczycy coraz częściej się mylili w ataku. Swoje w polu zagrywki dołożył też Jakub Kochanowski. Przewaga Polaków wynosiła już pięć punktów (11:6), a powiększyła się jeszcze po dwóch blokach Norberta Hubera. Na boisku w ramach podwójnej zmiany pojawili się Grzegorz Łomacz i Bartłomiej Bołądź. Przy wyniku korzystnym dla Polski było to bezpieczne rozwiązanie, a przy okazji odpoczynek dla podstawowych graczy polskiej reprezentacji. Z przechodzącej piłki bez problemu zaatakował Jakub Kochanowski ustalając wynik na 21:14. Trener Kanadyjczyków próbował reagować na to czasem, ale nie dało to zbyt wiele. W końcowych akcjach Bartosz Bednorz pograł blokiem, a asa serwisowego ustrzelił jeszcze Grzegorz Łomacz. Polscy siatkarze otrzymali kilka setboli. Pierwsze cztery zmarnowali, ale przy piątym w końcu byli już bezbłędni i wygrali 25:20.

W trzecim secie lepiej zaczęli Kanadyjczycy, ale Polacy szybko odrobili dwa oczka straty i grali z rywalami punkt za punkt. Ciosami wymieniali się przede wszystkim Bednorz i Maar. Na prowadzenie 7:6 udało się wyjść polskim siatkarzom po bloku zaprezentowanym przez Hubera i Kochanowskiego na Szwarcu. Kłopoty w przyjęciu przeciwnicy mieli po świetnym serwisie Kamila Semeniuka. Mimo szarpanego przyjęcia Kanadyjczycy zakończyli akcję na swoją korzyść. Polacy wyszli na dwupunktową przewagę (10:8), po kolejnym bloku w wykonaniu Hubera. Później przy siatce dobrze ręce przełożył też Kochanowski. Trzeba przyznać, że nasi środkowi pod siatką prezentowali się wybornie. Nadal dobrze na skrzydle wyglądał też Bartosz Bednorz, który różnymi sposobami zdobywał kolejne oczka do polskiego dorobku. Niewiele brakowało, a do piłki zaserwowanej przez Bednorza, po słabym przyjęciu nie zdążyłby jeden z Kanadyjczyków. Kilkanaście sekund później nasz przyjmujący kontynuował dobrą serię na zagrywce prezentując asa, a potem jeszcze kilka razy kropnął tak, że przeciwnicy zostali odrzuceni od siatki. Przewaga Polaków wynosiła już siedem punktów (17:10) i można było być spokojnym, że ten set również powędruje na konto biało-czerwonych. Widoczne problemy ze skutecznością w ataku trapiły Kamila Semeniuka. Całe szczęście, Kanadyjczycy również nie unikali błędów. Piłkę setową na 25:20 skończył Bartłomiej Bołądź.

Polskim siatkarzom zostało dopełnić dzieła w czwartym secie, ale zdecydowanie lepiej radzili sobie w nim Kanadyjczycy. Maar zatrzymał Kaczmarka blokiem, a później skończył kontrę. Do tego w aut piłkę posłał Bartosz Bednorz i przewaga Kanadyjczyków wynosiła już cztery oczka. Biało-czerwoni musieli zebrać się w sobie i ruszyć do odrabiania strat,  jeśli nie chcieli grać tie-breaka. Okazało się, że nie potrzebowaliśmy zbyt wiele czasu, żeby tablica wyników wskazywała 9:9. Polscy siatkarze mieli dobry okres gry i po chwili prowadzili już jednym punktem. Trzeba przyznać, że spora była w tym zasługa Kamila Semeniuka, (który spędził sporo czasu w polu zagrywki), ale i Bartosza Bednorza, który kończył kontrataki. Szansę na wyjście na dwupunktowe prowadzenie mieli Polacy, ale nie wykorzystał tego w kontrze Kamil Semeniuk. Do tego nałożył się jeszcze as serwisowy Loepkky’ego, a po chwili błąd w przyjęciu po polskiej stronie. Naszym siatkarzom przyszło więc odrabiać w końcowej fazie seta dwa punkty straty. Pomocnej ręki nie chcieli nam dać Kanadyjczycy, którzy coraz bardziej się nakręcali i ujrzeli światełko nadziei na przedłużenie tego spotkania. Polacy też nie zamierzali się poddawać i dzielnie walczyli do samego końca o każdy punkt, ale czwarty set coraz bardziej odjeżdżał. Jeszcze bardziej oddalił się po asie Maara. Kanadyjczycy nie zwalniali ręki w atakach, przez co ciężko było podbijać piłki po ich atakach. Polscy siatkarze ratowali się zbiciami Bartosza Bednorza czy Aleksandra Śliwki, ale to było zbyt mało, żeby wygrać tego seta i uniknąć tie-breaka. Biało-czerwoni po serwisie w siatkę Kochanowskiego przegrali 20:25.

W tie-breaku Polacy musieli postarać się przede wszystkim wyeliminować niepotrzebne błędy własne. Dobrze piątą partię otworzyli atakami Bartosz Bednorz, Kamil Semeniuk i powracający na boisko Łukasz Kaczmarek. Asa serwisowego na niekorzyść naszych siatkarzy zanotował Szwarc. Całe szczęście Polacy odpowiedzieli na to szczelnym blokiem. Jak szybko wszedł tak szybko zszedł z parkietu Kaczmarek, który nie był w stanie kończyć ważnych piłek. Na ratunek Polakom przyszedł potrójny blok postawiony na jednym z atakujących siatkarzy klonowego liścia. W kluczowym momencie przebudził się w ofensywie Kamil Semeniuk. Jak w ukropie uwijali się w obronie rywale polskich reprezentantów podbijając w obronie wiele piłek. Wtedy kiedy było to najbardziej potrzebne Norbert Huber posłał asa serwisowego dając nam prowadzenie 11:10. Na zagrywce dobrze spisał się też Bołądź dając nam szansę na kontrę, którą wykorzystał środkowy Jakub Kochanowski. Atak na wagę zwycięstwa w tie-breaku 17:15 skończył Kamil Semeniuk.

Po trzech spotkaniach reprezentacja Polski zajmuje pierwsze miejsce z siedmioma punktami.

Polska – Kanada 3:2 (21:25, 25:20, 25:20, 20:25, 17:15)

Polska: Kaczmarek, Huber, Kochanowski, Janusz, Bednorz, Semeniuk, Zatorski, Łomacz, Bołądź.

Kanada: Loeppky, Szwarc, Herr, Maar, Schnitzer, Demayenko, Lui, Walsh, Berkel, Hoag.

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!