Foto: pzps.pl

Ostatni mecz turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich dla polskich siatkarzy miał już tylko wymiar symboliczny, ponieważ dzień wcześniej nasi reprezentanci zapewnili sobie awans. Walczyli zatem tylko o pożegnanie się z sezonem reprezentacyjnym na zwycięskiej ścieżce, i to im się udało. 

Polscy siatkarze do starcia z Chińczykami podeszli na luzie, bez większej presji, co poskutkowało szybkim prowadzeniem biało-czerwonych (8:5). Ze środka zaatakował Norbert Huber, a później Karol Kłos. Do tego na skrzydłach dobrze spisywali się Kamil Semeniuk czy Bartłomiej Bołądź. Sprytne zagranie plasem zanotował Tomasz Fornal zmuszając trenera Chińczyków do wzięcia czasu. Po przerwie nic się nie zmieniło na lepsze w grze Azjatów. Nawet jeśli podbijali piłki to i tak wracały one na stronę polskich siatkarzy, którzy robili z nich natychmiastowy użytek. Na potrójny blok nadział się Bartłomiej Bołądź, ale to nie zmieniło korzystnego wyniku dla Polski (14:11). Świetnie funkcjonował po polskiej stronie środek, gdzie dominował skutecznymi atakami Karol Kłos. Chińczycy nie potrafili zatrzymać rozpędzonych biało-czerwonych, których do zwycięstwa świetnym rozegraniem prowadził Grzegorz Łomacz. Azjaci nawet w końcówce popełniali błędy. W boisko z szóstej strefy nie potrafił trafić Jiang, który chwilę później wyrzucił też piłkę w aut na serwisie. Dzięki temu polscy siatkarze otrzymali kilka setboli. Jednego z nich atakiem ze środka skończył Norbert Huber doprowadzając do wygranej 25:20.

Drugi set rozpoczął się dla polskiej reprezentacji równie dobrze co pierwszy. Czujnie w bloku dwukrotnie zaprezentował się Tomasz Fornal, co dało trzypunktową zaliczkę już na samym początku partii (3:0). Dobrze przy siatce ręce przełożył też Bartłomiej Bołądź pokazując, że w grze w bloku biało-czerwoni czują się jak ryba w wodzie. W ataku rozszalał się Tomasz Fornal. Polskiego siatkarza przez chwilę poniosła wodza fantazji i jego jeden atak zakończył się uderzeniem w dolną taśmę, a kolejny w aut. To spowodowało, że Polacy stracili całą swoją wypracowaną zaliczkę. Chińczycy pierwszy raz w tym spotkaniu wyszli nawet na niewielkie, ale jednak prowadzenie (11:10). Spowodowane było to złym rozegraniem Polaków. Prowadzenie odzyskaliśmy po asie serwisowym Fornala. Później gra toczyła się punkt za punkt. Polski sztab szkoleniowy wychwycił przekroczenie linii zagrywki podczas serwisu jednego z Chińczyków. Dzięki temu nie straciliśmy punktu, a po chwili nawet dwa zyskaliśmy, po atakach Bołądzia i Fornala. W końcówce seta to polscy siatkarze byli mniej skuteczni. Na boisku co prawda pojawił się Wilfredo Leon i od razu powiększył dorobek punktowy Polaków. Później jednak niepotrzebnie piłkę autową próbował ratować Popiwczak, a następnie blokiem został powstrzymany Leon. Tym samym biało-czerwoni musieli oddać seta Chińczykom (23:25).

W trzecim secie zaczęliśmy mieć problemy ze skutecznością na środku, która do tej pory funkcjonowała praktycznie bezbłędnie. Pomylił się Karol Kłos, ale chwilę później naprawił swój błąd celnym atakiem. Ciągle jednak to Chińczycy byli o punkt z przodu, i zaczęli wykorzystywać broń biało-czerwonych, jaką była gra przez środek. Polacy długo nie mogli znaleźć na to rozwiązania, a Azjaci odskoczyli na dwa oczka (7:5). W końcu pipe zagrał z jednym z naszych reprezentantów Grzegorz Łomacz i to przyniosło oczekiwany skutek. Po chwili jeszcze o blok zahaczył Tomasz Fornal i tablica wyników wskazywała remis 7:7. Przez długi czas oba zespoły grały punkt za punkt. Dopiero przy stanie 13:13 na trzy oczka przewagi oderwali się Chińczycy. Szybko zareagował na to Nikola Grbić, który nie chciał, żeby Azjaci za bardzo się rozkręcili. Okazało się, że recepta przyszła za późno, bo przeciwnicy nie zamierzali oddawać prowadzenia, a co więcej nawet je powiększyli (19:15). Polscy siatkarze do walki poderwali się jeszcze po dobrym serwisie Kamila Semeniuka i autowym ataku Wanga zmniejszając straty do dwóch punktów. Po chwili jednak znów to chińscy gracze prowadzili (21:17), po tym jak asa zaserwował jeden z Azjatów. Po przerwanej serii przeciwników w polu serwisowym pojawił się Wilfredo Leon, który zaczął posyłać prawdziwe bomby. To w połączeniu z dobrym, polskim blokiem zniwelowało straty praktycznie do zera. Niestety to nie wystarczyło, żeby pokonać Chińczyków, którzy po dobrym ataku Zhanga wygrali 25:22.

Było wiadomo, że Polacy zrobią wszystko, żeby utrzymać swoją passę zwycięstw i wygrać z Chińczykami. Udowodnili to w czwartym secie wchodząc znów na swój dobry poziom. Przede wszystkim widać było to w bloku, kiedy zarówno Bołądź jak i Kłos przekładali ręce na drugą stronę siatki. Siatkarska złość polskich siatkarzy uwidoczniła się w skończonych piłkach. Najpierw dwukrotnie ze środka zaatakował Kłos, a potem z szóstej strefy dołożył Fornal i Semeniuk. Dzięki temu Polacy objęli prowadzenie 9:6, a za chwilę podwyższyli je na 12:6. Duża w tym zasługa Grzegorza Łomacza (dwa asy serwisowe) czy Bartłomieja Bołądzia (skuteczne ataki). Zaliczka punktowa naszych siatkarzy rosła w zastraszającym tempie, a Chińczycy nagle stracili cały swój animusz i powoli szykowali się już na tie-breaka. Kolejny raz w dobrym ataku pokazał się Kamil Semeniuk, a po nim Karol Kłos, który zaskakiwał swoją 89% skutecznością. Azjaci zostali kompletnie rozbici w czwartym secie, a decydującą piłkę posłał w nich Bartłomiej Bołądź kończąc partię asem i wynikiem 25:9 dla Polaków.

W tie-breaku swoją dominację kontynuowali biało-czerwoni. Norbert Huber pokazał, że nie jest wcale gorszy od Karola Kłosa notując dwa z rzędu punkty dla Polaków. Efektownie zaatakował też Kamil Semeniuk. Trzeba było jednak przyznać, że Chińczycy nie wyglądali na załamanych, po wcześniejszej wysokiej porażce, i robili wszystko, żeby wygrać ten mecz. Przez chwilę po asie serwisowym było już naprawdę gorąco, bo Azjaci prowadzili 6:4. Polacy jednak jak na Mistrzów Europy przystało nie złożyli broni do samego końca, i odrobili straty. Od tego momentu gra toczyła się punkt za punkt, i trzeba było liczyć się z piekielnie wyrównaną końcówką. Pozostawało tylko pytanie kto lepiej ją wytrzyma. Oczko przewagi mieli biało-czerwoni po skutecznym potrójnym bloku. W końcówce cenne punkty dołożył z szóstej strefy Tomasz Fornal, i to Polacy otrzymali setbola. Niestety z radością musieli poczekać, bo Chińczycy jeszcze dzielnie walczyli. Kolejną piłkę meczową dostaliśmy po ataku Hubera. Tym razem już ją skończyliśmy wygrywając 16:14 i w całym meczu 3:2.

Reprezentacja polskich siatkarzy kończy sezon reprezentacyjny ze:

  • złotem Ligi Narodów
  • złotem Mistrzostw Europy
  • wygraną w turnieju kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Paryżu

Polska – Chiny 3:2 (25:20, 23:35, 22:25, 25:9, 16:14)

Polska: Łomacz, Kłos, Semeniuk, Fornal, Bołądź, Huber, Popiwczak, Janusz, Leon.

Chiny: Jiang, Wang, Zhang, Peng, Li, Y. Yu, Ya. Yu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!