Foto: Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa

Ostatnio Raków Częstochowa nie bryluje swoją formą. Szansę na odkucie się częstochowianie mieli w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski, w którym przyjechali do Łodzi, żeby stanąć naprzeciwko ŁKS-u. Dopiero po dogrywce ”Medaliki” zdołały zapewnić sobie awans. 

Początek spotkania należał do Rakowa, który starał się jak najszybciej otworzyć wynik tego meczu, i zapewnić sobie komfort gry na wyjeździe. Strzały oddawali Kittel, Plavsić, czy Piasecki, ale obaj piłkarze nie postraszyli zbytnio Arndta. ŁKS skupiał się przede wszystkim na kontrach, które jednak nie przynosiły pożytku. W 20. minucie piłka znalazła się w bramce Kovacevica, po tym jak z czterdziestu metrów kropnął Tehan. Wcześniej jednak mieliśmy gwizdek sędziego, który przerwał akcję. Częstochowianie często próbowali dośrodkowań, które miały zweryfikować defensorów ŁKS-u. Mimo, że nie byli oni zbyt pewni to ich niemrawości nie potrafili wykorzystać przyjezdni. Co więcej konstruowania akcji nie ułatwiała murawa w Łodzi, po której wiele razy ślizgali się bądź potykali zawodnicy obu ekip. W 36. minucie obiecująco wyglądała akcja Rakowa. Kittel wrzucił piłkę na Berggrena, ale ten z niewielkiej odległości skiksował. Trzy minuty później częstochowianie mogli mówić o prezencie od łodzian. Futbolówkę stracił jeden z piłkarzy gospodarzy, przejął ją Piasecki, i zamiast podać do niepilnowanego Kittela to zabawił się w drybling. Setkę w 40. minucie zmarnował, po otrzymaniu piłki w polu karnym Tejan. Piłkarz ŁKS-u miał idealną sytuację do pokonania Kovacevica, a mimo to nie zrobił tego. Na przerwę zatem gracze schodzili z bezbramkowym remisem.

W drugiej połowie znów to Raków bardziej naciskał. Szczególnie uaktywniał się w poszukiwaniu gola Yeboah, ale ani on ani jego partnerzy nie potrafili odnaleźć drogi do bramki. Widoczne było to, że częstochowianie są zdecydowanie częściej przy piłce i polu karnym ŁKS-u. Ciężko jednak było im złamać defensywę łodzian. Od 60. minuty na boisku widzieliśmy przede wszystkim leżących piłkarzy zwijających się z bólu. Na nogę Tudora nadepnął Tejan, a chwilę później on sam został sfaulowany. W 70. minucie Raków Częstochowa był bliski trafienia do sieci. Drachal przymierzył z dwudziestu metrów, i niewiele brakowało, a piłka wpadłaby do bramki. Ostatecznie zabrakło kilkunastu centymetrów. W ostatnim kwadransie szczęścia z ostrego kąta próbował Plavsić, ale Arndt przytomnie wystawił nogę i wybronił ten strzał. Szansa była też po rzucie wolnym, w którym po dośrodkowaniu Nowaka Racovitan nie spisał się najlepiej przecinając powietrze zamiast futbolówki. Ostatnie kilka minut to już natarczywe atakowanie bramki ŁKS-u Łódź. Mimo tego Raków Częstochowa nie zdołał zdobyć bramki w doliczonym czasie gry, która dałaby przepustkę do 1/8 finału.

Zatem czekała nas trzydziestominutowa dogrywka. W niej Raków miał ułatwioną sytuację, po tym jak w 100. minucie drugą żółtą kartkę dostał Piotr Janczukowicz za próbę wymuszenia rzutu karnego. Co z tego jednak skoro częstochowianie mimo dodatkowych minut nie potrafili pokonać Arndta. Dopiero w 109. minucie Cebula uderzył tak, że golkiper gospodarzy ”wypluł” piłkę wprost pod nogi Koczerhina, a ten trafił do pustej bramki. Cztery minuty później Hoti doprowadził do wyrównania, ale gol nie mógł zostać uznany z powodu pozycji spalonej. Prowadzenie mógł podwyższyć Crnac, ale dwukrotnie nie zdołał tego zrobić. To co nie udało się Crnacowi stało się po huknięciu Ledermana, który pozbawił szans Arndta na skuteczną obronę.

ŁKS Łódź – Raków Częstochowa 0:2 (0:0)

109′ 0:1 Vladyslav Kochergin

120′ 0:2 Ben Lederman

ŁKS Łódź: Arndt – Szeliga, Gülen, Marciniak (46′ Lorenc), Tutyškinas (58′ Dankowski) – Małachowski, Hoti, Louveau (46′ Monsalve) – Glapka, Tejan (73′ Janczukowicz), Fase (76′ Ramirez).

Raków Częstochowa: Kovačević – Tudor, Racovițan, Rundić – Drachal, Berggren (97′ Lederman), Koczerhin, Plavšić – Kittel (71′ Cebula), Piasecki (70′ Crnac), Yeboah (71′ Nowak).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!