Strona główna Piłka ręczna PGNiG Superliga (M): Niespodzianka w Zabrzu. MMTS Kwidzyn minimalnie lepszy w Kaliszu...

PGNiG Superliga (M): Niespodzianka w Zabrzu. MMTS Kwidzyn minimalnie lepszy w Kaliszu !

246
0

Niedzielne mecze 5.serii PGNiG Superligi były zacięte do samych końcówek, w których więcej zimnej krwi zachowali goście. Zarówno Wybrzeże Gdańsk w Zabrzu, jak też MMTS Kwidzyn w Kaliszu mogli świętować jednobramkowe zwycięstwa.

Szczypiorniści Wybrzeża przybyli do Zabrza bez kilku ważnych ogniw, a w trakcie meczu stracili Mateusza Jachlewskiego. Mimo to piłkarze ręczni Mariusza Jurkiewicza pokonali pretendenta do medalu w tym sezonie PGNiG Superligi 23:22! Górnik nie miał w niedzielne popołudnie pomysłu, jak wytrącić atuty z rąk Miłosza Wałacha i spółki. Torus Wybrzeże zdobyło Zabrze po dekadzie oczekiwania i dzięki temu awansowało w tabeli za plecy dzisiejszego rywala. Sensacja stała się faktem.

Górnik otoczony własnymi kibicami był zdecydowanym faworytem meczu z Torus Wybrzeżem. Ponadto zabrzanie w czterech dotychczas rozegranych spotkaniach o stawkę, aż trzykrotnie schodzili z parkietu w glorii chwały. Pomimo sporych zmian personalnych i dużej przebudowy, Marcin Lijewski – były szkoleniowiec gdańskiego zespołu – zdołał zachować wszystkie atuty, które sprawiały, że jego podopieczni rokrocznie walczą o medal mistrzostw Polski. Wygrana Torus Wybrzeża z tym rywalem byłaby sporą sensacją, jednak szczypiorniści Mariusza Jurkiewicza po zdobyciu Szczecina, zaczęli punktować w PGNiG Superlidze i mieli sporą chrapkę na kontynuowanie tych zdobyczy.

Rezultat otworzył zastępujący Leonardo Comerlatto na prawym rozegraniu Wiktor Tomczak rzutem z 9. metra. Górnicy chcieli szybko kontrować, jednak widać było, że szkoleniowiec gdańszczan odrobił pracę domową i jego gracze starali się zatrzymać akcje rywali w zarodku. Pomimo tego Bartłomiej Bis znalazł drogę do bramki Miłosza Wałach w 2’ (1:1). Mecz był szybki i otwarty, i już w piątej minucie każda z drużyna miała po dwa trafienia. Gdy Santiago Mosquera odbywał karę za przewinienie, pierwsze prowadzenie gospodarzom dał Adrian Kondratiuk (3:2, 8’). Chwilę później kolejną bramkę dorzucił Przytuła i zrobiło się 4:2. Rozkręcał się Jakub Skrzyniarz w zabrzańskiej bramce, jednak na kontrę Mateusza Kosmali nie mógł wiele zaradzić (3:4 w 11’). Początkowe tempo nieco osłabło gdy uciekający czas zbliżał się do połowy pierwszej części. Gospodarze uspokoili swoją grę i zaczęli zwiększać przewagę nad przyjezdnymi (8:4). W 18’ swoją drugą karę złapał Mosquera i musiał mocno się pilnować do końca tego pojedynku, bo mógł poważnie osłabić swój zespół. Po czasie, który wziął trener Jurkiewicz, Kosmala trafił do siatki po raz szósty dla Wybrzeża, a przeciwnicy zupełnie pogubili się w działaniach ofensywnych. Na 10 minut przed końcem Marcin Lijewski zaprosił swoich zawodników na przerwę, ale ich reakcja na boisku spowodowała, że bramkę kontaktową rzucił po kontrze Piotr Papaj (7:8). Goście mieli szansę na wyrównanie, ale zabrzanie przetrzymali cięższy okres i w 25’ byli o dwa celne rzuty lepsi. Miedzy słupkami szalał niezawodny Wałach. Co się odwlecze jednak… Mateusz Kosmala na 180 sekund przed końcem I odsłony dał swojej drużynie remis (10:10). To był sygnał do Górnika, że potrzebna jest natychmiastowa kontrofensywa. Ta przyszła z ręki Przytuły, ale ostatnie zdanie należało do prawoskrzydłowego z Gdańska i na przerwę Torus Wybrzeże schodziło z zaledwie jedną bramką mniej na koncie (11:12).

Po zmianie stron jako pierwsi swoją obecność zaznaczyli gospodarze, a konkretnie Krzysztof Łyżwa chytrym rzutem z biodra. Nie minęła jednak minuta, a Kosmala ponownie poczuł radość po celnie oddanym rzucie. Znakomicie spisywali się obaj golkiperzy. Żadna ze stron nie odpuszczała, choć minimalnie na prowadzeniu byli gracze Marcina Lijewskiego (14:12, 35’). Sporo było błędów po obu stronach. Górnicy nie byli w stanie skontrować w swoim stylu rywali, a Torus Wybrzeże gubiło rytm ataków lub na posterunku był Skrzyniarz. Chyba że przed bramką zabrzan znajdował się Kosmala. Wtedy bramka była jak „murowana” (13:15 w 39’). Najwięcej niebezpieczeństwa sprawiał obrońcom przyjezdnych Damian Przytuła, który najczęściej wrzucał piłkę za kołnierz bramkarza przeciwników. Jakub Skrzyniarz z kolei nie był w stanie przeciwstawić się rzutom Kosmali (8/8, 100% w 42’). Na domiar złego dla gospodarzy, Jacek Sulej grając w przewadze zdobył gola kontaktowego (16:17). Szanse wyrównały się, gdy na ławkę kar powędrował Doroshchuk. Mimo wszystko to trener Górnika zatrzymał zegar, aby rozrysować plan na ostatni kwadrans. Jego częścią z pewnością nie była czerwona kartka, którą obejrzał Mateusz Jachlewski. W 48’ na po 19 trafił Kelian Janikowski, a Wiktor Tomczak odzyskał prowadzenie dla Torus Wybrzeża (20:19) i w Zabrzu atmosfera mocno zgęstniała. Zrobiło się jeszcze goręcej, gdy z ostrego kąta przycelował Piotr Papaj, a skutecznie interweniował Wałach (20:21). Nawet z „siódemki” nie byli w stanie trafić gospodarze i na 8 minut przed końcem odrobinę bliżej punktów byli goście. Mechanizm górniczej maszyny zupełnie się jednak rozregulował. Na tyle, że brakowało choćby rzutu na bramkę Miłosza Wałacha! Gdy zegar pokazywał 5 minut do końca, Marcin Lijewski musiał spróbować pobudzić swoją ekipę. Pobudzenia jednak nie potrzebował Wałach, który bronił na 39% skuteczności! Dopiero w 57’ Bis dał kontakt Górnikowi (21:22). Odpowiedział Tomczak, ale Wybrzeże straciło Jacka Suleja w 58’. Nie straciło jednak zimnej krwi i sensacja stała się faktem. Torus Wybrzeże pokonało Górnika Zabrze 23 do 22.

Górnik Zabrze vs Torus Wybrzeże Gdańsk 22:23 (12:11)

ZAB: Skrzyniarz, Galia – Kondratiuk 2, Przytuła 7, Bykowski, Łyżwa 2, Gogola 3, Adamuszek 1, Dudkowski, Krawczyk, Rutkowski 1, Molski, Ivanytsia 3, Mucha 1, Bis 2, Kaczor.

Trener: Marcin Lijewski.

GDA: Wałach, Chmieliński – Sulej 1, Wróbel 2, Pieczonka 1, Mosquera 1, Tomczak 4, Leśniak, Stojek, Jachlewski 1, Kosmala 9, Papaj 2, Doroshchuk, Janikowski 2.

Trener: Mariusz Jurkiewicz.

Równie interesujący bój toczył się w Kaliszu pomiędzy Energą MKS z MMTS Kwidzyn.Początek meczu szedł po myśli gospodarzy. Co prawda karnego, który mógł dać pierwszą bramkę w meczu nie wykorzystał Bartłomiej Tomczak, ale chwilę później wynik otworzył najlepszy zawodnik ligi w pierwszym miesiącu rozgrywek – Kacper Adamski. W kolejnych akcjach kaliszanie skutecznie zrealizowali  ofensywne poczynania rywali, a kolejne bramki dołożyli Marek Szpera i ponownie Kacper Adamski.
Motywem niedzielnego spotkania były jednak nagłe zrywy obu zespołów. W 6. minucie Energa MKS prowadziła 3-0, ale za chwilę konto bramkowe przyjezdnych otworzył Arkadiusz Ossowski i kiedy wydawało się, że po karze dla Ryszarda Landzwojczaka uda się kaliskiej ekipie powiększyć przewagę, do siatki mimo gry w osłabieniu trafił Bartosz Nastaj zmniejszając stratę do jednej bramki, a dwie minuty później prawy rozgrywający MMTS-u wyrównał stan meczu.
Pierwsze 10 minut zakończyło się remisem 3-3, co pokazało w jakim kierunku idzie mecz. Oba zespoły z niesamowitą determinacją walczyły w obronie, a swoje interwencje dokładali bramkarze. Z dobrej strony pokazał się Łukasz Zakreta, z kolei patent na karne kaliszan miał Krzysztof Szczecina, który w pierwszej połowie dwukrotnie obronił rzuty z 7. metra.
Przełamanie bramki kwidzynian nastąpiło dopiero w 13. minucie po świetnym dograniu Konrada Pilitowskiego do Piotra Krępy, który świetnie odnalazł wolne miejsce na 6. metrze. Skuteczna akcja znowu napędziła miejscowych, kiedy na cztery trafienia MMTS odpowiedział zaledwie jedną bramką. Po bramce Marka Szpery kaliski zespół wygrywał już 10-6, ale właśnie wtedy, w 24 minucie, z karnego drugi raz pomylił się Bartek Tomczak. Zespół trenera Markuszewskiego skorzystał z podanej ręki do końca pierwszej połowy trafiając czterokrotnie, na co miejscowi odpowiedzieli wyłącznie bramką Mateusza Góralskiego. Przy grze w osłabieniu i dobrej obronie, w ostatniej minucie rzutem przez całe boisko trafił Szczecina zmniejszając dystans dzielący oba zespoły do jednej bramki.
Dobrą formę z końcówki pierwszej połowy MMTS przeniósł na początek drugiej części. W pierwszych czterech minutach bramki nie padły dla żadnej z drużyn, ale później inicjatywę przejęli goście. Licznie zgromadzeni kibice w hali Kalisz Arena nie zdążyli się obejrzeć, a w 37. minucie jednobramkowe prowadzenie zmieniło się w 12-15 dla MMTS-u. Trzy bramki z rzędu Mateusza Góralskiego po czasie dla trenera Strząbały pozwoliły gospodarzom wrócić do gry, ale od tej pory toczyła się niesamowita walka bramka za bramkę. Każde trafienie trzeba było przypłacić sporą ilością nerwów, zdrowia i potu. W końcówce trochę wiatru w żagle złapali kaliszanie , ale z rytmu wybiła zespół czerwona kartka dla Roberta Kamyszka. Miejscowym w ostatniej akcji nie udało się doprowadzić do rzutów karnych i kwidzynianie wywieźli z Kalisza 3 punkty.
Energa MKS Kalisz 21:22 MMTS Kwidzyn
Energa MKS Kalisz: Zakreta, Krekora – Krępa 5, Góralski 5, Adamski 4, Szpera 4, Tomczak 1, K. Pilitowski 1, Kamyszek 1, Pedryc, Kus, Bekisz, Makowiejew
MMTS Kwidzyn: Szczecina, Dudek – Ossowski 5, Orzechowski 5, Landzwojczak 3, Nastaj 2, Kutyła 2, Guziewicz 1, Kornecki 1, Szyszko 1, Jankowski 1, Zieniewicz, Krieger, Grzenkowicz

Źródło: Biuro prasowe PGNiG Superliga

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!