fot. Anna Kmiotek, polski-sport.com
Niedzielny, meczowy dzień rozpoczął się na granicy Gdańska i Sopotu, w pięknej Ergo Arenie. Trefl Gdańsk przyjął u siebie PGE Skrę Bełchatów w ramach 9. kolejki siatkarskiej PlusLigi. Podopieczni Slobodana Kovaca byli faworytami tego spotkania i z łatwością zrealizowali plan zwycięstwa w zaledwie 3 setach.
Set dla PGE Skry

PGE Skra Bełchatów w tym sezonie radziła sobie znacznie lepiej. Aktualnie znajdowała się na 6. pozycji w tabeli, podczas gdy Trefl Gdańsk zajmował niską, 11. lokatę. Goście dobrze weszli mecz zdobywając 2 punkty z rzędu (2:0). Na zagrywce pojawił się jednak Mariusz Wlazły i gospodarze szybko wyrównali wynik (2:2). Karol Kłos obronił głową zagranie swojego vis-a-vis, Karola Urbanowicza, i bełchatowianie znów wypracowali prowadzenie (6:4). Moritz Reichert nabił się w bloku na najniższego, Grzegorza Łomacza. W związku z tym na przodzie cały czas utrzymywała się drużyna Slobodana Kovaca. Mateusz Bieniek, w przeciwieństwie do swojej klasycznej zagrywki, teraz poczęstował rywali trudnym skrótem, który także zdał on egzamin i pozwolił Skrze na wyprowadzenie kontrataku (12:9). Bełchatowianie powiększali przewagę i byli coraz pewniejsi w swoich zagraniach. Reichert przedarł się przez blok na lewym skrzydle, jednak przeciwnicy pozostawali w lepszej sytuacji (14:17). Przyjezdni doprowadzili przewagę do końca i seta zakończyli wynikiem 25:18.

Bełchatowski walec

Druga partia także rozpoczęła lepiej PGE Skra Bełchatów. Wlazły nabił się na podwójny blok rywali, w którym szczególną rolę odegrał Kłos (2:5). Z pewnością Trefl Gdańsk musiał uruchomić dodatkowe pokłady siły i motywacji, by móc powalczyć z przeciwnikiem. Chociaż bełchatowianie cały czas utrzymywali przewagę, to była 2-3 punktowa, którą można było z łatwością zniwelować. Gospodarze mieli jednak problem z przyjęciem i kończeniem pierwszych akcji. Bartłomiej Lipiński nie utrzymał w grze serwisu Milada Ebadipoura i straty wzrosły do 4 „oczek” (6:10). Bez wątpienia gdańskim lwom ciężko byłoby odrobić przewagę, którą zyskali goście (9:15). Zespół Michała Winiarskiego nie umiał znaleźć argumentów na dobrze dysponowaną Skrę. Niestety dla widowiska, ten set był bez historii, a Trefl został „zmiażdżony” przez rywali wynikiem 13:25. Bezsprzecznie gdańszczanie, by powalczyć jeszcze w tym meczu, musieli wrócić ma parkiet odmienieni.

Zwycięstwo w trzech partiach

Gdański, wyjściowy skład zmienił się w stosunku do poprzednich setów, Na parkiecie od początku pojawili się Łukasz Kozub, Mateusz Mika oraz Bartłomiej Mordyl. Trefl miał ostatnią szansę na przedłużenie tego meczu, dlatego Michał Winiarski postanowił wprowadzić zmiany. Gospodarze zaczęli od prowadzenia (4:0). Po pojawieniu się na zagrywce Mateusza Bieńka, Skrze jednak udało się odrobić straty i doprowadzić do remisu (5:5). Po raz kolejny sytuacja wracała do „normalności” i, po uzyskaniu przewagi, Skra nie wypuszczała jej z rąk (10:8). Kapitan gospodarzy uratował drużynę, gdy pojawił się w polu zagrywki (13:12). Milad Ebadipour popisał się kiwką w środek boiska i jednym „oczkiem” lepsza była PGE Skra (18:17). Ten set prezentował się najlepiej w wykonaniu Trefla. Pomocną dłoń podali rywalom Bieniek i Atanasijević, którzy posłali piłki w aut przy zagrywce. Mimo wsparcia kibiców, którzy końcówkę oglądali na stojąco, Trefl Gdańsk przegrał także i tę partię (22:25).

 

Trefl Gdańsk 0:3 PGE Skra Bełchatów
(18:25; 13:25; 22:25)
MVP: Grzegorz Łomacz

Składy drużyn:

Trefl Gdańsk: Bartłomiej Lipiński, Mariusz Wlazły, Moritz Reichert, Lukas Kampa, Karol Urbanowicz, Pablo Crer, Dawid Pruszkowski (libero) oraz Kewin Sasak, Łukasz Kozub, Mateusz Mika, Bartłomiej Mordyl

PGE Skra Bełchatów: Karol Kłos, Dick Kooy, Grzegorz Łomacz, Milad Ebadipour, Aleksander Atanasijević, Kacper Piechocki (libero), Mateusz Bieniek oraz Robert Taht, Damian Schulz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!