MILIVOJE MIJOVIĆ, fot. Anna Kmiotek, polski-sport.com
MKS Dąbrowa Górnicza na własnym terenie stanęła naprzeciwko Anwilu Włocławek. Mecz został rozegrany w ramach 24. kolejki Energa Basket Ligi. Dąbrowianie dzielnie bronią swojego terytorium. Pokonali na nim wicemistrzów Polski z Zielonej Góry, a WKS Śląsk Wrocław zwyciężył zaledwie jednym punktem. Także Anwil Włocławek nie poradził sobie z niżej notowanym rywalem i zapisał na koncie piątą porażkę z rzędu. 
1 połowa

W wyjściowym składzie Anwilu Włocławek pojawił się Marcin Woroniecki. Od czterech punktów zaczęła mecz Dąbrowa Górnicza (4:0). Przewaga nie trwała jednak długo, a skutecznym wejściem pod kosz popisał się James Bell (4:4). Jonah Mathews nie trafił z wolnej pozycji, jednak ostatecznie punkt powędrował na konto przyjezdnych po dobitce Luke Petrasek (10:8). Pierwszą trojkę Anwilu zapisał na koncie Mathews wyprowadzając zespół na minimalne prowadzenie (13:12). Kamil Łączyński wypatrzył Kyndalla Dykesa na czystej pozycji i w rezultacie włocławianie odskoczyli na 6 „oczek” (18:12). Pierwszą kwartę podopieczni Przemysława Frasunkiewicza zakończyli wynikiem 23:14. Bez wątpienia druga część zaczęła się lepiej dla gości, a Mathews dokładając 3 punkty zza łuku doprowadził do stanu 28:14. Gospodarze stracili skuteczność i zaliczyli kilka niecelnych rzutów na kosz, podczas gdy przeciwnicy nadal powiększali przewagę. Dąbrowianie słabo spisywali się w defensywie. Zarówno Szymon Szewczyk jak i Jonah Mathews zdobyli punkty całkowicie niepilnowani (37:25). Caio Pacheco przyspieszył jeszcze pod kosz zmniejszając straty do rywala na koniec 2Q (32:43).

2 połowa

Pierwsze dwie minuty trzeciej kwarty minęły bez punktów. Bezowocny czas przełamał D.j Fenner celną trójką (35:43). Caio Pacheco miał szansę na zmniejszenie strat, jednak popełnił błąd kroków. James Bell pokazał się na pozycji zza łuku, a tym samym za moment odwdzięczył się Pacheco (40:46). Dosyć niespodziewanie w dąbrowian wstąpiły nowe siły. Dzięki nim gospodarze zbliżyli się do włocławian już na 4 „oczka” (42:46). Z pewnością z tyłu głów zawodników Anwilu tkwiła porażka z Pucharu Polski, kiedy ulegli Kingowi Szczecin prowadząc już różnicą ponad 20 punktów. Zdecydowanie nie chcieli tego powtórzyć. Po raz kolejny zupełnie niepilnowany włocławianin trafił z linii 6,75m – tym razem Marcin Woroniecki (54:47). Marcin Piechowicz celną trójką doprowadził do kontaktu punktowego (53:54). MKS zapisał na koncie serię aż 10 punktów i wyszli na prowadzenie w przeciwieństwie do rywali, którzy stanęli w miejscu (57:54). Dąbrowianie nie dogadali się, a piłkę przechwycił i wykończył Kamil Łączyński (66:63). Ziga Dimec świetnie odegrał piłkę do Bella, który popisał się efektownym wsadem (68:66). W ostatnich dwóch minutach starcia mogło stać się wszystko. Łączyński świetnie przeczytał sytuację na boisku i sam dokozłował piłkę do kosza trafiając z dwutaktu. W ostatnich sekundach MKS doprowadził do remisu i do dogrywki (76:76).

Dogrywka

Z pewnością włocławianie zostali wybici z rytmu i pewności siebie. Dla Anwilu byłaby to piąta porażka z rzędu, co z pewnością odbiłoby się na całym zespole. Dykes po raz kolejny zanotował niecelny rzut, natomiast w kontrze został faulowany Pacheco. Brazylijczyk wykorzystał obydwa rzuty wolne i MKS miał już 3 „oczka” przewagi (83:80). Minutę przed końcem spotkania Pacheco trafił zza łuku i sytuacja zaczęła się robić niebezpieczna dla drużyny Frasunkiewicza (86:82). Bell faulował niesportowo 30 sekund przed końcem dogrywki, a Piechowicz wykorzystał rzuty wolne (88:84). Po graczach obu drużyn było widać już duże zmęczenie. MKS wygrał spotkanie mimo braku gwiazdy, Devyna Marble’a (92:86).

MKS Dąbrowa Górnicza- Anwil Włocławek 92:86
(14:23; 18:20; 25:13; 19:20; 16:10)

MKS Dąbrowa Górnicza: Lewis 16, Pacheco 14, Piechowicz 14, Fenner 14, Sobin 13, Mijović 11, Małgorzaciak 10, Brenk 0, Czujkowski 0

Anwil Włocławek: Mathews 21, Bell 14, Szewczyk 11, Petrasek 9, Dimec 9, Dykes 8, Łączyński 7, Woroniecki 4, Bojanowski 3, Frąckiewicz 0

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!