MATEUSZ DZIEMBA, fot. Anna Kmiotek, polski-sport.com

Podczas ostatniego, niedzielnego spotkania Energa Basket Ligi Trefl Sopot we własnej hali zmierzył się z Polskim Cukrem Pszczółką Start Lublin. W mecz lepiej weszli sopocianie, jednak lublinianom szybko udało się odrobić straty. Od tego czasu starcie było wyrównane, a przewaga zmieniała się jak w kalejdoskopie. Ostatecznie przedostatni mecz fazy zasadniczej na swoją korzyść rozstrzygnął zespół Tane Spaseva. 

1 połowa

Goście otworzyli mecz wynikiem 5:0 po celnej trójce Angelo Warnera. Michał Kolenda pokonał obronę Lublina i skończył akcję jedną ręką (11:6). Tane Spasev musiał prosić o czas dla drużyny, kiedy kolejnym rzutem zza łuku popisał się Warner. W rezultacie sopocianie prowadzili już 14:6. Warto wspomnieć, że Start przystąpił do meczu osłabiony, ponieważ w składzie brakowało Jimmiego Taylora. Gościom udało się zmniejszyć straty po dwóch celnych trójkach z rzędu (12:14). Lublinianie zaczęli grać zdecydowanie lepiej i poprawili skuteczność. Po dobrej akcji Mateusza Dziemby na tablicy pojawił się remis (21:21). Trefl znów wyszedł na prowadzenie po skutecznych rzutach z linii 6,75m kolejno Darrina Dorseya oraz Michała Kolendy (31:23). Pierwsza kwarta padła łupem gospodarzy (33:25). Bez wątpienia sopocianie grali na bardzo dobrej skuteczności i do tej pory mieli 13/16 rzutów z gry. Mateusz Szlachetka zapisał na koncie faul niesportowy, jednak Andre Walker wykorzystał tylko jeden rzut wolny (28:35). Michaelyn Scott przeskoczył wysokiego Josha Sharmę i w rezultacie Startowi udało się zmniejszyć straty do trzech „oczek” (36:39). Z pewnością Scott brał czynny udział w wyprowadzeniu zespołu na prowadzenie, a po jego celnym rzucie nad Sharmą było już 42:41. Po wyrównanej 2Q zespoły zeszły na przerwę przy prowadzeniu 49:46 sopocian.

2 połowa

Trzecia kwarta po raz kolejny szybko przyniosła remis (57:57). Z pewnością w tym meczu jeszcze wszystko mogło się wydarzyć i nie można było wskazać faworyta. Karol Gruszecki zaliczył bardzo niecelny rzut na kosz, natomiast Mateusz Kostrzewski mógł dopisać sobie dwa punkty na konto za rzuty wolne (59:57). Scott świetnie wyminął trzech sopocian w obronie, jednak nie udało mu się trafić w do obręczy (61:60). Sharma dobrze przyblokował rywali i w rezultacie Warner miał prostą drogę do kosza (65:63). Prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie, jednak ostatecznie 3Q prowadzeniem zakończyli lublinianie (69:67). Start prowadził w zbiórkach (30-22), natomiast asyst więcej na koncie mieli gospodarze (19-13). Jeżeli chodzi o straty, obydwie drużyny pozostawały na tym samym poziomie (8-7). Treflowi spadła natomiast skuteczność i gorzej radzili sobie z rzutami z gry. Ciężko jednak było oczekiwać, że uda im się utrzymać poziom, który prezentowali w pierwszej kwarcie. Krzysztof Roszyk musiał prosić o czas dla zespołu, kiedy Start wyszedł na dwupunktowe prowadzenie dwie minuty przed końcem spotkania (82:80). Scott miał już na koncie double- doble, a po jego celnej trójce było już 85:82. Finalnie przyjezdni z Lublina pokonali gospodarzy 86:84.

Trefl Sopot- Polski Cukier Pszczółka Start Lublin 84:86
(33:25; 16:21; 18:23; 17:17)

Trefl Sopot: Sharma 19, Warner 17, Kolenda 15, Davis 11, Dorsey 10, Gruszecki 6, Leończyk 4, Szlachetka 2

Polski Cukier Pszczółka Start Lublin: Scott 22, Dziemba 17, Melvin 14, Walker 9, Kostrzewski 8, Wilson 7, Szymański 5, Jeszke 4

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!