TRAVIS TRICE

W pierwszym meczu finałowym Energa Basket Ligi wrocławianie w Hali Ludowej pokonują Legię. Generałem na boisku był Travis Trice. Wrocławianie pokazali jak ważną rzeczą są kontrataki, czym udało im się przykryć fatalną skuteczność zza łuku.

 

Pierwsze akcje to kosz za kosz. Dopiero po trafieniu Ramljaka wrocławianie zaczęli uciekać Legii. Po trójce Aleksandra Dziewy gospodarze prowadzili 16:8. Legia zmniejszała straty, ale tylko do pięciu oczek. W odpowiedzi w Śląsku rozstrzelał się Travis Trice. Po jego punktach wrocławianie jeszcze w pierwszej kwarcie prowadzili 25:13. Pojedyńcze celne rzuty Cowellsa i Skificia ustalaly wynik 27:18 po dziesięciu minutach. Drugą kwartę świetnie rozpoczęli zawodnicy Wojtka Kamińskiego. Legia pierwsze 3 min i 15 sekund wygrała 14:2. Trafiali kolejno Koszarek, Abdur-Rakhman (obaj trójki) i Skifić. Dzięki temu na chwilę goście wyszli na prowadzenie. Największe prowadzenie Legii to trzy oczka, ale w odpowiedzi swoje w Śląsku grali Ramljak i Kanter. Dobrze prowadził grę wrocławian Łukasz Kolenda. Z przewagi Śląska po pierwszej kwarcie prawie nic nie zostało. Skuteczna Legia wróciła do gry przegrywając po dwudziestu minutach 44:43.

Po zmianie stron na swoje barki grę w Śląsku wziął duet Travis Trice i Aleksander Dziewa. W zespole z Warszawy dosyć himerycznie i nie aktywnie grał Robert Johnson. Pół kwarty wynik oscylował wokół remisu. Obie drużyny odpowiadały skutecznymi trafieniami na akcję rywali. Mecz  mógł się bardzo podobać. Dopiero w okolicy dwudziestej piątej minuty przy remisie 50:50 wrocławianie podobnie jak w pierwszej odsłonie zaczęli odskakiwać Legii mimo, że po trafieniu Grześka Kamińskiego Legia traciła do rywali trzy punkty. Końcówka trzeciej kwarty należała do wrocławian. Gdy ważne trafienie zaliczył Łukasz Kolenda Śląsk prowadził nawet ośmioma oczkami. Ostatnią kwartę skutecznie rozpoczęli podopieczni Andrieja Urlepa. Gdy swoje punkty dorzucał Kodi Justice Śląsk kolejny raz prowadził dwucfrowo. Dopiero trójka Raymonda Cowellsa zmniejszała to prowadzenie, ale na chwilę. Śląsk uciekał na dwanaście punktów. Jak się okazało w tej kwarcie przebudził się Robert Johnson. Gdy jego osiem oczek dawało Legii nadzieję. W zespole Śląska na chwilę pojawiła się obawa. Na 48 sekund do końca wrocławianie prowadzili tylko 74:72. Po czasie dla trenera Legii ważny rzut za trzy spudłował Abdur-Rahkman i było po meczu. Śląsk wygrał z Legią jej bronią, której Legia czasem nie lubi tzn szybkim atakiem. Takich punktów Śląsk zdobył aż dziewiętnaście przy dwunastu Legii. Śląsk trafił tylko dwa na szesnaście rzutów trzypunktowych.

Spotkanie wyrównane i godne finału wygrywają zawodnicy Śląska i obejmują prowadzenie w serii do czterech wygranych.

 

WKS ŚLĄSK WROCŁAW – LEGIA WARSZAWA 76:72  (27:18, 17:25, 18:14, 14:15)

WKS: Travis Trice 22 (5 asyst), Dziewa 18 (7 zbiórek), Ramljak 10 (10 zbiórek), Kolenda 8, Justice 8, Kanter 8, D’mitrick Trice 2, Gabiński 0, Tomczak 0, Meiers 0,

LEGIA: Johnson 24 (6 zbiórek, 4 asysty), Cowells III 14, Abdur-Rahkman 10 (5 zbiórek, 3 asysty), Koszarek 7, Skifić 6 (8 zbiórek), Wyka 6, Kulka 3, Kamiński 2, Sadowski 0

 

Śląsk – Legia 1-0 w serii

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!