W premierowym meczu 29. kolejki Energa Basket Ligi Rawlplug Sokół Łańcut nieznacznie uległ na swoim parkiecie Spójni Stargard. Jest to pierwsza domowa porażka beniaminka od 8 listopada 2022, kiedy ze zycięstwem z Podkarpacia wyjechał Tauron GTK Gliwice. Wpływ na wynik i przebieg meczu miała nieobecność w zespole z Łańcuta dwóch podstawowych amerykańskich graczy – Sandersa i Thorntona.

Od trafienia za trzy zaczął Struski, jednak dwa razy ze strefy podkoszowej nieomylny był Benson. Kolejny okres wyraźnie należał do skutecznego pod koszem i na obwodzie Sokoła. Po trójce Nowakowskiego w 4. minucie łańcucianie prowadzili 6 punktami (10:4). Goście mieli coraz lepiej ustawione celowniki w osobach Śniega i Gruszeckiego, więc mozolnie odrabiali straty. W 9 minucie akcją 2+1 Brenk doprowadził do remisu (16:16). Jednak gospodarze za sprawą Szczypińskiego i Eadsa zdołali sobie jeszcze przed końcem pierwszej kwarty wypracować nieznaczną przewagę.

Na drugą kwartę trener miejscowych desygnował wyłącznie rodzimą piątkę koszykarzy, którzy w komplecie przed rokiem wywalczyli awans. Eksperymentalny jak na warunki EBL skład nie wystraszył się rywali i po blisko dwóch minutach walki Rawlplug Sokół wciąż była na prowadzeniu (24:21). Na parkiet sykcesywnie wracali łańcuccy Amerykanie, a rozrzucał się Szczypiński, po którego dwóch „trójkach” zapas miejscowych w 24. minucie urósł do 7 punktów (32:25). Podobnie jak w pierwszej kwarcie do odrabiania start wzięła się Spójnia, a w 27. minucie wsad Penavy zlikwidował straty gości (34:34). Następnie świetne chwile pod obiema „deskami” zanotował Kemp, natomiast udana kontra Eadsa pozwoliła miejscowym znów odskoczyć (38:34). Niemniej Mathews i Gruszecki rzutami z półdystansu nie dali się długo cieszyć miejscowym z prowadzenia (38:38). W drugiej kwarcie punkt dorzucił jeszcze z linii rzutów wolnych Pelava i na przerwę minimalną przewagę legitymowali się stargardzianie (38:39).

W pierwszych akcjach po przerwie Mathews wykorzystał dobrze ustawiony celownik spod kosza i z obwodu, podwyższając prowadzenie gości do 6 punktów (38:44). Tym razem w roli odrabiających straty występowali gospodarze, radząc sobie nadspodziewanie dobrze. W 24. minucie po rzucie Wrony ponownie był stan równości (44:44). Minutę później rzut za trzy Penavy wrócił Spójni korzystny rezultat (46:50). Gospodarze nie mogli znaleźć sposobu na skutecznego Pelavę, tracąc 1,5 minuty przed końcem trzeciej kwarty 8 „oczek” (54:62). Znakomita część Bośniaka zakończyła się dobitką niecelnego rzutu partnera równo z końcową syreną i przyjezdni przed ostatnią odsłoną mieli 9 punktów zapasu (58:67).

Kwarta numer cztery charakteryzowała się małą skutecznością z obu stron, stąd wynik zasadniczo nie ulegał zmianie i dystans między zespołami również. Jednak podkoszowe starania dobrze usposobionego Kempa i akcja 2+1 oraz kolejne punkty amerykańskiego centra w 36. minucie zniwelowały straty beniaminka do pięciu, a następnie do 3 punktów (69:72). Gdy Kołodziej wcelował piłkę do kosza zza linii 6,75 hala w Łańcucie niemal eksplodowała (72:72). Na minutę i pięć sekund przed końcem gry Kemp wykorzystał dwa rzuty wolne i łańcucianie wyszli na prowadzenie (79:77), potem jednak Gruszecki i Benson znaleźli drogę do kosza (79:82). W końcówce miejscowi mogli jeszcze doprowadzić do dogrywki, jednak stargardzianie dobrze pilnowali Szczypińskiego i dowieźli nieznaczną przewagę do końca.

Rawlplug Sokół Łańcut – Spójnia Stargard  79:83 (20:18, 18:21, 20:28, 21:16)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!