Polska vs Słowenia
Foto: fundacjawagnera.pl/Mariusz Pałczyński

Ostatnim sprawdzianem polskich siatkarzy przed zbliżającymi się Mistrzostwami Starego Kontynentu są mecze w ramach jubileuszowego XX memoriału Huberta Jerzego Wagnera. W Tauron Arenie Kraków pierwszym rywalem biało-czerwonych była Słowenia, która napsuła sporo krwi naszym reprezentantom i zabrała im zwycięstwo u siebie. 

Polacy na parkiet w Krakowie wybiegli w następującym składzie: Kaczmarek, Kłos, Bednorz, Semeniuk, Janusz, Huber oraz Zatorski (libero).

W inaugurującym secie to goście lepiej zaczęli, i po chwili prowadzili 3:1. Nie minęło wiele czasu, a ich przewaga powiększyła się do czterech oczek. Trzeba otwarcie przyznać, że polscy siatkarze mieli trudności w kończeniu ataków. Blokowany był Kaczmarek, a ataki zrywał też Kamil Semeniuk. Po drugiej strony siatki praktycznie bezbłędnie kończył piłki Cebulj czy Mozic. Nasi siatkarze recepty na to szukali krótkimi ze środka, w czym świetnie odnajdowali się zarówno Karol Kłos jak i Norbert Huber. Kiedy po kontrze doszliśmy Słoweńców na jedno oczko to oni znów odskoczyli na trzy za sprawą między innymi asa serwisowego Jana Kozamernika. Po polskiej stronie znów zaczęły pojawiać się błędy. Autową zagrywkę posłał Bartosz Bednorz, a na aut podczas ataku wyrzucił też piłkę Semeniuk. Przewaga przeciwników ciągle oscylowała wokół dwóch, trzech punktów. Kłopoty z przebiciem się przez słoweński blok miał Łukasz Kaczmarek. Wreszcie pozytywny impuls w polu serwisowym wysłał Kamil Semeniuk ustrzeliwując w przyjęciu Cebulja. Dobrze w ataku spisywał się też Bartosz Bednorz. Swój spryt przy ważnej piłce wykorzystał Łukasz Kaczmarek, co pozwoliło na odrobienie praktycznie w całości strat. Niestety zbyt długo nie mogliśmy się tym cieszyć, bo w siatkę wpadł Marcin Janusz, a potem piłka przeszła na stronę Słoweńców, z czego skorzystał Mazic. Polacy w końcówce jeszcze raz spróbowali zbliżyć się do rywali. Mimo udanego bloku Semeniuka i punktowej zagrywki Leona to było zbyt mało aby wyrwać tego seta. Ostatecznie zakończył się on  przegraną 21:25, po asie serwisowym Mozicia.

Drugi set nie zapowiadał znacznej poprawy w grze Polaków. Nasi siatkarze rozpoczęli go od przestrzelonego pipe w wykonaniu Bednorza. Całe szczęście Słoweńcy też zaczęli się mylić i Polacy wyszli na minimalne prowadzenie 5:4. Po udanym ataku z pierwszego tempa Hubera ten sam siatkarz poszedł na zagrywkę i zaserwował asa. Tym razem to gospodarze ciągle byli o krok przed gośćmi. Słoweńcy nie chcieli się od nich odkleić wynikiem i ciągle trzymali go w okolicach remisu. Polscy siatkarze w drugim secie zdecydowanie lepiej atakowali. Przyszedł jednak kryzys, którego nie potrafili zażegnać. Huber, Bednorz nie mogli skończyć ataku. Szybko wykorzystali to przeciwnicy wychodząc na prowadzenie 16:12. Polacy próbowali odrabiać te straty, ale szło im to mozolnie. Kłos zatrzymał blokiem Mazicia, ale po kilku akcjach za to Łukasz Kaczmarek wpadł w siatkę. Nie pomogła nawet zmiana Kłosa w polu serwisowym przez Wilfredo Leona. Słoweńcy nie zamierzali się zatrzymywać i dążyli do zwycięstwa w drugiej partii. Mimo pojedynczych błędów polscy siatkarze nie potrafili ich wykorzystać. Grbić zdecydował się na przeprowadzenie podwójnej zmiany. Za Marcina Janusza wprowadził na chwilę Bartosza Kurka, który miał pomóc przy siatce, a za Kaczmarka, na zmianę tempa rozegrania wszedł Grzegorz Łomacz. Polski atakujący nie był jednak jeszcze dobrze rozgrzany i trafił w ataku tylko w taśmę. Końcówka to już zdecydowana dominacja Słoweńców, którzy zapisali na swoim koncie drugiego seta wynikiem 25:18, po skutecznej kiwce Ropreta.

Żeby odwrócić losy tego meczu Polakom przede wszystkim potrzebny był jakiś pomysł na swoją grę i tym samym powstrzymanie Słoweńców. W trzecim secie obie reprezentacje dużo się myliły. Szybciej jednak swój rytm w grze złapali przyjezdni. To oni jako pierwsi wyszli na prowadzenie 7:4, po asie Ropreta i autowym ataku Kaczmarka. Polscy siatkarze byli tymi goniącymi wynik (jak zresztą prawie w całym meczu). Do boju wysłany przez trenera reprezentacji Polski został Aleksander Śliwka, który zameldował się skutecznym blokiem na Urnaucie. Po chwili ten sam siatkarz wycelował w aut i Polacy doprowadzili do remisu 7:7. Niedługo trwała radość gospodarzy, bo Słoweńcy szybko sprowadzili na ziemię polskich siatkarzy. Zimny prysznic wylał się na głowę Kaczmarka czy Śliwki, a straty znów wynosiły trzy oczka. Pojedyncze dobre akcje (takie jak blok Kaczmarka, czy punktowy serwis Kłosa) przeplatane masą błędów i niedokładności nie mogły zapewnić sukcesu w tym meczu. Ostatnią deską ratunku był Wilfredo Leon. On jednak również nie miał szans z tak dobrze dysponowanym w ataku Cebuljem czy Mrozicem. W końcowej fazie spotkania Polacy grali dramatycznie. Raz po raz byli blokowani przez stronę przeciwną. Set (21:25) , a także cały mecz zakończył się wysoką przegraną biało-czerwonych 0:3

Jutro polscy siatkarze będą mieli szansę pokazać się z lepszej strony w meczu z Francuzami. Tam jednak też z pewnością nie będzie łatwo o wygraną.

Polska – Słowenia 0:3 (21:25, 18:25, 21:25)

Polska: Kaczmarek, Kłos, Bednorz, Semeniuk, Janusz, Huber, Zatorski, Leon, Kurek, Łomacz, Śliwka.

Słowenia: Pajenk, Kozamernik, Ropret, Cebulj, Urnaut, Mozic, Kovacic.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!