Foto: pzps.pl

W czwartym meczu kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich reprezentacja Polski siatkarek podjęła Tajki. Był to jeden z poważniejszych sprawdzianów po wygranych spotkaniach ze Słowenkami, Koreankami oraz Kolumbijkami. Polki nie zdały go przegrywając po pięciu setach 2:3. 

Koszmarnie rozpoczął się pierwszy set dla biało-czerwonych, które nie potrafiły skończyć żadnej piłki. Punkty właściwie zdobywały tylko w przypadku błędów popełnianych przez reprezentantki Tajlandii. Już na samym początku Polki były zatrzymywane raz po raz blokiem. Przez dłonie rywalek nie mogła się przebić ani Magdalena Stysiak ani Oliwia Różański. Impas ten został przerwany przez atak ze środka Agnieszki Korneluk. Mimo to przewaga Tajek wynosiła już cztery oczka (9:5), i trzeba było odrabiać straty. W końcu nasze panie przebudziły się w bloku. Najpierw atakującą zatrzymała Martyna Łukasik, a potem Jurczyk. Polki zbliżyły się na jedno oczko do przeciwniczek, ale nie na długo. Wygranie seta przy tak słabo działającym ataku graniczyło z cudem. Kolejnych piłek nie była w stanie posłać w boisko Stysiak, a kłopoty miała też Różański. Stefano Lavarini zareagował na to zmianą. W miejsce Oliwii weszła Martyna Czyrniańska. Biało-czerwone miały jednak już pokaźną stratę do Tajlandek (13:18). Najlepiej w ataku wyglądała środkowa Agnieszka Korneluk, ale i jej zdarzyło się nie skończyć piłki. Po drugiej stronie siatki dużo krwi napsuła nam Pimpichaya i Chatchu-On. Obie siatkarki nie miały problemów z atakiem. Tuż przed końcem pierwszej partii asa serwisowego posłała jedna z Tajek. Nasze reprezentantki próbowały coś jeszcze zdziałać blokiem w wykonaniu Magdaleny Jurczyk, ale na nic się to zdało. Drużyna Tajlandii w inaugurującym secie rozjechała nas jak walec wygrywając 25:18.

Drugi set zaczął się o niebo lepiej dla polskich siatkarek, które już po kilku piłkach objęły prowadzenie 3:0. Świetnie wprowadziła się do niego Martyna Czyrniańska, która najpierw dobrze zagrała z kontry, a potem kiwnęła. Skuteczność w ataku wróciła też Magdalenie Stysiak. Wydawało się, że gra polskiej reprezentacji wróciła na właściwe tory, a pierwszy set był lekkim falstartem. I tak właśnie było. W tym secie to Tajki miały olbrzymie problemy w ataku, a do tego popełniały wiele błędów (piłka posłana w antenkę, przekroczenie linii trzeciego metra, czy dotknięcie siatki), z czego korzystały polskie reprezentantki. Polki dobrze grały w bloku, ale również i na zagrywce. Do tego poprawiły skuteczność w ataku. Największą robotę wykonywały w ataku Czyrniańska i Stysiak, w bloku Jurczyk, a w polu serwisowym pokazywała się Łukasik. Obraz gry w drugim secie diametralnie zmienił się na korzyść gospodyń, co przyniosło oczekiwane efekty w postaci zwycięstwa w partii. Tajlandki były w stanie ugrać zaledwie siedem punktów, co pokazało ogromną dominację polskich reprezentantek (25:7).

Trzeci set lepiej otworzyły Tajki. Polki znów miały problemy ze skutecznością, a do tego jeszcze w przyjęciu, co razem tworzyło niezbyt udane połączenie. Szybko więc to Tajki zbudowały sobie trzy/czteropunktową przewagę. Nasze reprezentantki jednak nie zamierzały odpuszczać. Niedokładności w przyjęciu i ataku starały się zniwelować ofiarną obroną i nie odpuszczaniem na serwisie. Dzięki temu zbliżyły się na trzy oczka (11:14). Nadal jedna brakowało czegoś co mogłoby odwrócić losy tego seta na korzyść biało-czerwonych. Impulsem do tego miała być zmiana. Na parkiet weszły Wenerska i Gałkowska, a chwilę odpoczynku otrzymały Stysiak i Wołosz. Niestety to nie pomogło. Ciągle powielaliśmy te same błędy, a Tajki nie myliły się tak dużo jak było to w poprzednim secie i poczuły, że mogą wyrwać kolejną partię. Mimo, że Polki walczyły do samego końca, a wynik był na tzw. ”styku” to Wipawee nie pomyliła się przy decydującej o losach seta piłce dając wygraną przyjezdnym 25:22.

Polki w czwartym secie musiały zrobić wszystko aby doprowadzić do tie-breaka. Nadal jednak miały kłopoty w przyjęciu. Na całe szczęście mylić zaczęły się też Tajki, dzięki czemu początek był bardzo wyrównany. Reprezentantki Polski zdołały odskoczyć na dwa oczka, po dobrej akcji Jurczyk w ataku, a później w bloku. Kluczem do sukcesu było utrzymanie tej zaliczki. Niestety to nie udało się długo. Wipawee wzbiła się na wyżyny swoich umiejętności i konsekwentnie bombardowała nasze siatkarki w ataku. Polskie demony, które miały miejsce w pierwszym secie powróciły. Stysiak zamiast w boisko kiwnęła w siatkę, a chwilę potem skończyć piłki nie udało się też Jurczyk. W asekuracji szansy na chociażby przebicie na drugą stronę nie dała sobie Wołosz dotykając taśmy. Tablica wyników pokazywała remis 10:10. Polki jednak po chwilowej niemocy odskoczyły na cztery oczka, za sprawą kontr Czyrniańskiej oraz Stysiak, a także punktowej zagrywki Jurczyk (14:10). Kiedy naszym paliło się pod nogami to z opresji ratowała Martyna Czyrniańska, która trzeba przyznać, że grała najlepiej z całej polskiej reprezentacji w tym meczu. W końcu na swój dobry poziom weszła też Łukasik. Dużo mógł nas kosztować w końcówce błąd Stenzel, która pomogła skończyć atak z przechodzącej piłki rywalkom. Ostatecznie jednak to Polki, a konkretniej ręce Korneluk pozwoliły pomyślnie zakończyć setbola wygraną 25:23.

W tie-breaku wszystko miało się rozstrzygnąć na jedną bądź drugą stronę. Pierwsze piłki były wyrównane. Dopiero od stanu 4:4 to Polki złapały oddech zdobywając punkt za sprawą mocnego uderzenia Magdaleny Stysiak. Reprezentantki Tajlandii nie pozostawały dłużne. Ciągle jednak o oczko z przodu znajdowały się nasze siatkarki, które starały się nie popełniać własnych, niewymuszonych błędów. Trzeba było liczyć na to, że to przeciwniczki zaczną się mylić. Długo trwało zanim któraś z drużyn odskoczyła na dwa oczka przewagi. Niestety nie były to Polki, w których szeregach panowało spore zamieszanie pod siatką. Na całe szczęście okazało się, że będzie korekta wyniku z powodu dotknięcia siatki jednej z Tajek. Tablica wyników znów wskazywała na remis 11:11. Mozolnie szło dopisywanie kolejnych oczek do swojego konta Polkom, a ich rywalki były już o krok od wygrania tie-breaka. Przerwa na żądanie Lavariniego nie pomogła. Stysiak wyrzuciła piłkę w aut i reprezentacja Polski siatkarek przegrała 12:15 i w całym meczu 2:3.

Przed Polkami jeszcze trzy arcyważne mecze. Najpierw z Niemkami, potem z Amerykankami, a na koniec kwalifikacji z Włoszkami. Każda przegrana w którymś z tych spotkań może odebrać marzenia o występie w Paryżu.

Polska – Tajlandia 2:3 (18:25, 25:7, 22:25, 25:23, 12:15)

Polska: Stysiak, Różański, Łukasik, Korneluk, Jurczyk, Wołosz, Stenzel, Czyrniańska, Wenerska, Gałkowska.

Tajlandia: Kongyot, Moksri, Bamrungsuk, Kokram, Nuekjang, Sooksod, Srithong.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!