Foto: PKO BP Ekstraklasa

Wielu spotkanie pomiędzy wicemistrzem Polski Legią Warszawa, a mistrzem Polski Rakowem Częstochowa określało mianem hitu 11. kolejki PKO BP Ekstraklasy, o czym świadczyła też obsada sędziowska na czele z Szymonem Marciniakiem. Faktycznie mecz ten obserwowało się nadzwyczaj dobrze, a o wygranej Rakowa 2:1 zadecydował samobój Rafała Augustyniaka. 

W pierwszej połowie idealną sytuację na prowadzenie zmarnowali w 8. minucie częstochowianie. Yeboah otrzymał zagranie za plecy obrońców Legii, i chciał pokonać golkipera warszawian lobem, ale zrobił to minimalnie niecelnie. Odpowiedź Legionistów przyszła bardzo szybko. W 10. minucie pierwsze uderzenie Guala zostało zablokowane, a drugie zdołał wybronić Kovacević. Groźnie było też pięć minut później, kiedy Racovitan przymierzył wprost w poprzeczkę. Obramowanie bramki zatrzęsło, ale piłka nie znalazła drogi do siatki. W 26. minucie przyjezdni wreszcie zrobili wszystko tak jak trzeba i wyszli na prowadzenie. Yeboah dograł piłkę przed pole karne do Koczerhina, a ten huknął z osiemnastu metrów obok bezradnego Tobiasza. Kilka minut później niebezpiecznie było po strzale Muciego. Ostatecznie jednak futbolówka tylko nastraszyła gości przelatując obok słupka. Ostatnie minuty to grad uderzeń na bramkę strzeżoną przez Kovacevica. Golkiper Rakowa musiał się mocno natrudzić, żeby nie skapitulować. Najpierw Muci strzelił z dystansu, a futbolówkę trzeba było wypiąstkować, żeby nie wpadła do sieci. Następnie  Kun strzelił w poprzeczkę, a piłka odbiła się od niej i trafiła na dobitkę do Guala, który zmarnował dobrą okazję. Trzeba uczciwie przyznać, że Raków też miał swoją sytuację, żeby powiększyć bramkową zaliczkę. Nie wykorzystał jej jednak Nowak. Kiedy wydawało się, że przed przerwą nic się już nie wydarzy to Legia Warszawa odpowiedziało na to wyrównaniem. Ribeiro dośrodkował na głowę Pawła Wszołka, a ten się nie pomylił.

W drugą połowę bardziej udanie weszli Legioniści. Szybko przypuścili atak na bramkę Kovacevica uderzeniem z dystansu Slisza. Bramkarz przyjezdnych jakoś sobie z tym poradził łapiąc piłkę na tzw. raty. W 56. minucie Yeboah środkiem boiska przebiegł kilka metrów i oddał strzał, który poszybował wysoko nad poprzeczką. Kolejne piętnaście minut gry nie obfitowało w zbyt wiele sytuacji. Dopiero od 70. minuty na murawie zaczęło się więcej dziać. Jako pierwsi zaatakowali gospodarze. Augustyniak był bliski skierowania piłki do bramki, ale z linii wybił ją jeszcze Papanikolaou. Kilkanaście sekund później ten sam piłkarz Legii trafił główką tylko w słupek. Niewykorzystane okazję zemściły się na Legionistach w 74. minucie. Gola samobójczego, po zagraniu od Nowaka strzelił sam Rafał Augustyniak. To świetnie pokazało jak piłka nożna potrafi być przewrotna. Częstochowianie po tym golu stwierdzili, że najlepszym sposobem na utrzymanie korzystnego wyniku będzie przetrzymywanie piłki z dala od własnej połowy, i ten plan  uskuteczniali. Szymon Marciniak doliczył jednak aż dziewięć minut do drugiej połowy, a frustracja kibiców Legii na trybunach coraz bardziej sięgała zenitu. Nie do końca było wiadomo czy wściekają się na decyzję podejmowane przez sędziego czy grę własnych piłkarzy. Ostatecznie nic to nie było, bo wynik do samego końca nie uległ już zmianie.

Przez przegraną Legia Warszawa spada na czwarte miejsce w tabeli z dwudziestoma punktami. Raków Częstochowa natomiast wskakuje na pozycję wicelidera z dwudziestoma dwoma oczkami.

Legia Warszawa – Raków Częstochowa 1:2 (1:1)

26′ 0:1 Vladyslav Kochergin

45+3′ 1:1 Paweł Wszołek

74′ 1:2 Rafał Augustyniak (gol samobójczy)

Legia Warszawa: Tobiasz – Burch, Kapuadi, Ribeiro (55′ Augustyniak) – Wszołek, Josue, (46′ Elitim), Slisz, Kun (83′ Gil Dias) – Gual (46′ Rosołek), Muci (79′ Kramer) – Pekhart.

Raków Częstochowa: V. Kovačević – Racovitan, A. Kovačević (56′ Berggren), Rundić – Tudor, Papanikolaou, Koczerhin, Plavšić (64′ Drachal) – Yeboah (64′ Cebula), Nowak (76′ Lederman) – Crnac (75′ Zwoliński).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!