Raymond Cowels III fot. Anna Kmiotek polski-sport.com

W siódmej kolejce warszawska Legia podejmowała ekipę z Torunia. Ekipa z Kujawsko-Pomorskiego szuka swoich wygranych, ale w stolicy nie występowała jako faworyt.

 

Legia zaczęła z wysokiego C i rozbijała tym czym lubi grać Wojtek Kamiński, czyli rzutami za trzy. Legia zaczęła pd prowadzenia 9:2 i 12:4. Później pomimo reprymendy od trenera toruńskiego trenera Twarde Pierniki nie mogły złapać swojej gry. Celne rzuty gości przychodziły bardzo ciężko. Legia w pierwszej odsłonie szybko prowadziła dwucyfrowo.  W pierwszej odsłonie skutecznie punktowali Christian Vital i Shawn Pipes zdobywcy po osiem oczek w pierwszej odsłonie.Legioniści trafili w premierowej kwarcie 6 na 10 rzutów za trzy, gdy ich rywale mieli skuteczność 0 na 6. Po wznowieniu gry w drugiej odsłonie na moment przewaga Legii wynosiła już piętnaście oczek, ale Twarde Pierniki powoli odrabiały część strat. Straty torunian wynosiły już osiem punktów, ale Legia szybko odpowiadała swoimi trafieniami. Po trafieniach Darka Wyki warszawianie prowadzili aż 39:22. Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy boisko opuścił Aaron Cel, który wcześniej otrzymał przewinienie techniczne, a kilka minut później faul niesportowy. Mimo to w końcówce torunianie odrobili część strat.

Po zmianie stron legioniści rozpoczęli sennie w przeciwieństwie do torunian. Trafienia Vucicia, Filipovicia i trójka Arika Smitha spowodowały, że Legia prowadziła tylko pięcioma punktami. Gra Legii w ataku się trochę posypała. Brakowało gry na dystansie, a Twarde Pierniki w końcu odzyskały swoją skuteczność. Po kolejnej indywidualnej akcji Tomaszewskiego było 49:47 dla Legii, a kilka chwil później nerwowo grająca Legia po trójce Huberta Lipińskiego straciła prowadzenie. Torunianie pierwszy raz w spotkaniu prowadzili 51:52. Od tej chwili gra toczyła się kosz za kosz.To była kwarta Gorana Filipovicia. Obwodowy toruńskiego zespołu zdobył w tej odsłonie 14 oczek i 2 asysty. W pierwszych akcjach czwartej odsłony przewaga choć minimalna była po stronie torunian. Legia straciła sporo ze swojej skuteczności. Dopiero akcją 2+1 Arika Holmana na moment warszawianie odzyskali na moment prowadzenie. Później jednak ponownie goście zdobyli sześć oczek pod rząd i to Legia miała większe problemy w ataku. Brakowało trafień skutecznych wcześniej Vitala i Pipesa. Aktywny na początku sezonu Cowels też był nie widoczny. Jednak wszystko się kiedyś musi skończyć. Toruń na moment przestał trafiać, a Legia wyszła na prowadzenie 71:69. Do końca pozostawały nie co ponad dwie minuty. Kilka chwil był remis 72:72. Emocji w hali w stolicy nie brakowało. W końcówce ważne dwa oczka dorzucał Bartek Diduszko. Legia miała siedem sekund na odpowiedź…Arik Holman doprowadził do stanu 74:74, ale rzut na wygraną Filipovicia był nieskuteczny. To dawało, dodatkowe pięć minut gry w stolicy.

W dogrywce żadnej z ekip nie udało się prowadzić więcej niż dwoma oczkami. Gdy na zegarze pozostawało 1,5 minuty wolnymi na prowadzenie 83:80 Legię wyprowadził Raymond Cowels. Ważną akcją 2+1 na minutę do końca mógł zaliczy Christian Vital, ale nie trafił wolnego. Jednak po chwili zaliczył przechwyt i zakończył kontrę. To dawało Legii prowadzenie 87:82 na nie co ponad 43 sekundy do końca dogrywki. Wynik rzutami wolnymi ustalał już później Arik Holman.

Najskuteczniejszy wśród legionistów był Christian Vital zdobywca 31 oczek, 3 zbiórek, 2 asyst, 3 przechwytów i 2 bloków. Dla torunian 30 punktów, 2 zbiórki i 5 asyst zanotował Goran Filipović.

 

LEGIA WARSZAWA – ARRIVA TWARDE PIERNIKI TORUŃ  91:84 (27:13, 16:18, 16:30, 15:13, dogrywka 17:10)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!