Foto: aluroncmc.pl

Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie byli postawiani nie tylko w roli gospodarzy, ale też faworytów meczu w ramach 4. kolejki PlusLigi z GKS-em Katowice. Co prawda wygrali 3:2, ale ich zwycięstwo było dalekie od przekonującego. 

Po wyrównanym początku pierwszego seta zawiercianie wyszli na prowadzenie 9:6, za sprawą Bartosza Kwolka i rąk Zniszczoła, które powstrzymały Lucasa Vasine. Trener katowiczan – Grzegorz Słaby zdecydował się poprosić o czas, żeby wybić z uderzenia Aluron. Szybko przyniosło to zamierzony skutek, bo po kilku minutach tablica wyników w Zawierciu pokazywała remis 11:11. Stało się to po asie serwisowym Vasiny oraz kontrze Jakuba Szymańskiego. Tym razem przerwę dla swoich podopiecznych zażądał Michał Winiarski. Potem gra toczyła się przez moment punkt za punkt, ale katowiczanie nie potrafili długo tego przytrzymać. Dzięki mocnym atakom Karola Butryna, a później i świetnej dyspozycji tego samego siatkarza w polu serwisowym zawiercianie mieli już pierwszego seta w garści (20:16). Na boisku po raz pierwszy od momentu kontuzji (23. lipca) zameldował się środkowy Mateusz Bieniek. W końcówce nie było tak gładko i przyjemnie jak wskazywał na to wynik. Po punktowej zagrywce Kozuba strata GKS Katowice do Aluronu CMC Warty Zawiercie wynosiła już tylko jedno oczko. Mimo dzielnej walki partię na korzyść zawiercian zakończył atakiem Schamlewski (25:23).

W drugiej odsłonie znów dali o sobie znać Bartosz Kwolek i Karol Butryn. Ten pierwszy przede wszystkim w aspekcie ataku, a ten drugi zarówno w ataku jak i w polu serwisowym, gdzie ustrzelił Walińskiego. Nie minęło wiele czasu, i zawiercianie, po skutecznych atakach mieli już czteropunktową przewagę. Trener przyjezdnych zdecydował się na zmianę w pierwszej szóstce. Zamiast Szymańskiego na parkiecie pojawił się Marcin Waliński. U katowiczan coraz częściej zdarzało się bardzo niedokładne przyjęcie lub jego po prostu brak. Kolejny bezpośredni punkt z zagrywki na swoje konto mógł zapisać Butryn, po tym jak trafiony został Mariański. Zaliczka Aluronu ciągle oscylowała w granicy trzech, czterech oczek, co dawało im komfort w grze. Sytuacja ta wyglądała już tak do samego końca. Domagała próbował jeszcze przywrócić katowiczan do walki w końcówce, ale jego jeden as serwisowy nie pozwolił o tym nawet pomarzyć. Drugi set podobnie jak pierwszy padł łupem gospodarzy, którzy zwyciężyli 25:19, po błędzie na zagrywce Adamczyka.

W trzeciej partii właściwie od samego początku dominację przejęli siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie. Katowiczanie popełniali bardzo dużo błędów, a to był tylko młyn na wodę dla gospodarzy. Ci postraszyli w polu serwisowym dzięki punktowej zagrywce Tavaresa Rodriguesa, a następnie zablokowali Domagałę. Przewaga więc sięgała już czterech punktów (11:7). Tym razem jednak goście mieli więcej do powiedzenia niż w poprzednich setach. Po wejściu na parkiet Jakuba Jarosza gra katowiczan diametralnie się zmieniła. Siatkarz skończył trzy na cztery ataki, a do tego dołożył jeszcze asa i mieliśmy już remis 11:11, a potem nawet i niewielkie prowadzenie GKS-u Katowice (13:11). Przewaga ta utrzymywała się na korzyść przyjezdnych. Przerwać nagłą, dobrą grę katowiczan próbował trener Michał Winiarski. Po czasie wziętym przez niego wszystko wskazywało na to, że ten mecz nie rozstrzygnie się w trzech setach. Rywalom Aluronu wychodziło prawie wszystko, a to zawiercianie na tym etapie meczu notowali zdecydowanie więcej pomyłek. Starali się jednak długo, żeby jeszcze urwać jedno, dwa oczka i nałożyć większą presję na GKS Katowice. Cały ten wysiłek poszedł na marne, bo gospodarze przegrali 23:25.

Katowiczanie swoją dobrą grę kontynuowali też w czwartym secie, a zawiercianie wyglądali na bardzo zagubionych, i zaskoczonych tym co wydarzyło się w poprzedniej odsłonie. Po kilku akcjach siatkarze GKS-u Katowice prowadzili już 4:2, i nie zamierzali się zatrzymywać w dalszych poczynaniach. Kilkukrotnie obronili próby ataków Karola Butryna, aż wreszcie, kiedy piłka znalazła się po ich stronie wykorzystali kontrę podwyższając zaliczkę do trzech oczek. Od stanu 15:12 dla GKS-y dwa punkty z rzędu udało się zdobyć Aluronowi. To spowodowało zbliżenie się wynikiem do przyjezdnych na zaledwie jeden punkcik. Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, że znów błędy wkradły się w grę gości, którzy oddawali za darmo oczka na drugą stronę siatki. Można było zatem zakładać, że czwarta partia znów będzie przebiegać wyrównanie, a o tym kto ją wygra zadecyduje końcówka. Po błędzie Walińskiego w ataku zawiercianie uzyskali remis 16:16. Znów na ratunek katowiczanom przyszedł Jakub Jarosz. Najpierw skutecznie skończył atak, a później dołożył asa serwisowego wyprowadzając przyjezdnych na dwa oczka do przodu (20:18). Walka przy ostatnich piłkach szła na noże. W końcówce jednak lepsi okazali się katowiczanie wygrywając 25:22 i doprowadzając do tie-breaka.

W tie-break zdecydowanie lepiej weszli goście. Po pierwszych czterech wymianach aż trzy zgarnęli dla siebie. Ciągle goniącymi od połowy trzeciego seta właściwie byli zawiercianie. Tak też przedstawiało się to w tie-breaku, gdzie brakowało pomysłu gospodarzom na zdobycie większej ilości punktów. Aluron uratował dwoma asami serwisowymi Bartosz Kwolek (5:4), a za chwilę kolejne dwa dorzucił Karol Butryn. Dzięki temu gospodarze zbudowali sobie przewagę, której nie roztrwonili zwyciężając 15:12 i w całym meczu 3:2.

Aluron CMC Warta Zawiercie – GKS Katowice 3:2 (25:23, 25:19, 23:25, 22:25, 15:12)

MVP: Karol Butryn

Aluron CMC Warta Zawiercie: Kwolek, Schamlewski, Butryn, Cooper, Zniszczoł, Tavares Rodrigues, Perry, Clevenot, Kozłowski, Bieniek

GKS Katowice: Krulicki, Domagała, Vasina, Adamczyk, Kozub, Szymański, Mariański, Waliński.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!