MORRIS UDEZE King Szczecin fot. Karol Makowski polski-sport.com

Duet Tony Meier i Morris Udeze poprowadził Kinga Szczecin do wygranej w Warszawie. Nie oceniona była rola Andrzeja Mazurczaka. Dziki po świetnym starcie sezonu mocno pikują.

 

Pierwsze akcje spotkania to minimalna przewaga gospodarzy, choć i goście nie pozostawali dłużni Dzikom. Po prowadzeniu 8:4 warszawskiego zespołu, King potrafił wyjść na prowadzenie 10:11. Ważny sygnał w ofensywie Dzików dał Alan Czujkowski. Jeszcze w siódmej minucie był remis 13:13, ale ostatnie trzy minuty należały do gospodarzy. Ten okres gry warszawianie wygrali 9:4. Dobrze poczynał sobie w tym okresie Dominic Green zdobywca siedmiu oczek i dwóch zbiórek oraz asyst. Dzięki temu na przerwę schodzili prowadząc 22:17. Po wznowieniu gry stołeczny zespół dalej w ofensywie grał minimalnie skuteczniej. Po punktach Michała Aleksadrowicza przewaga gospodarzy wzrastała do dziewięciu oczek. Jednak Andrzej Mazurczak i Tony Meier nie pozwalali na więcej Dzikom. Przewaga po punktach Cuthbersona straty Kinga minimalnie topniały. Gdy w ofensywie szczecińskiego zespołu swoje dokładali Morris Udeze i Michał Nowakowski ich zespół zbliżał się na dwa punkty do rywali. To był sygnał, że mistrzowie Polski wracają do gry. W samej końcówce rzutem za trzy Kinga na prowadzenie wyprowadził najskuteczniejszy w pierwszej połowie wśród szczecinian, zdobywca dwunastu oczek Tony Meier.

Po zmianie stron gra toczyła się kosz za kosz. Wszystko jednak do czasu. Ważną akcją był efektowny wsad Morrisa Udeze na półmetku tej kwarty. Dodatkowo Dziki traciły swoją skuteczność. Seria 6:0 mistrzów Polski zapoczątkowała marsz do budowania większej przewagi. Warszawianie nie umiały odpowiedzieć celnym rzutem z gry. Szczecinianie odskakiwali na siedem oczek po trzech kwartach. W czwartej odsłonie aktywny był dalej Udeze. To po jego akcji 2+1  oraz trafieniu Darryla Woodsona mistrzowie Polski prowadzili aż jedenastoma oczkami. Gdy trójką Nicholas McGlynn próbował przywrócić wiarę w pozytywny wynik Dzikom w odpowiedzi momentalnie King zaliczył serię 7:2. Na niespełna 4,5 minuty goście prowadzili 65:78. Świetne akcje kreował Andrzej Mazurczak. W końcówce jeszcze Dziki zmniejszały straty do ośmiu oczek, ale na więcej obrona Kinga nie pozwoliła gospodarzom. Dodatkowym mankamentem była skuteczność. Dziki postawiły wszystko na trójki i niestety dla nich nie skutecznie. W ostatniej minucie King pozwolił sobie na odrobinę nonszalancji. Jednak przewaga była wystarczająca by spokojnie dowieźć wygraną do końca.

Tony Meier dla Kinga zdobył 22 oczka dla Kinga, a 21 dodał Morris Udeze. Dla Dzików 23 punkty zapisał na swoim koncie Dominic Green.

 

DZIKI WARSZAWA – KING SZCZECIN  75:84  (22:17, 18:24, 16:22, 19:21)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!