Foto: plusliga.pl

Po sześciu latach Asseco Resovia Rzeszów wraca do Ligi Mistrzów. Siatkarze z rzeszowskiego klubu z pewnością chcieli, żeby ich powrót do tych elitarnych rozgrywek, we własnej hali wypadł jak najlepiej. Szybko jednak sparzyli się w pierwszym oraz drugim secie, które padły łupem francuskiego Tours VB. W kolejnym rzeszowska ekipa udowodniła już swoją wartość wygrywając, ale w czwartej odsłonie znów była bezsilna w końcówce, i przegrała 1:3. 

Pierwszy set był bardzo długo piekielnie wyrównany. Nie było mowy nawet o tym, żeby rzeszowianie wysforowali się na choćby dwa punkty przewagi. Co więcej to francuski zespół miał kilka razy okazję prowadzić. Chociażby w momencie, kiedy skutecznie zaatakował Neto. Gospodarze jednak po asie serwisowym Boyera odrobili stratę i znów gra toczyła się punkt za punkt, i tak aż do wyniku 16:16. Od tego momentu ewidentnie u rzeszowian przyszedł kryzys. De Falco uderzył w aut, a Neto nie dość, że skończył kontrę to jeszcze zanotował bezpośredni punkt z zagrywki. Strata rzeszowian więc w końcowej fazie seta wynosiła trzy oczka. Na niewiele zdała się przerwa, o którą poprosił trener Asseco Resovii Rzeszów. Powiew nadziei wniósł jeszcze blok na Neto, ale chwilę później Kochanowski zmarnował ze środka piłkę na remis. Ostatnie akcje tej odsłony to przede wszystkim kosztowny błąd w ataku Cebulja, a następnie brak obrony przy kiwce zastosowanej przez gości. Tym samym to przyjezdni wygrali inaugurującego seta wynikiem 25:22.

W drugą partię gospodarze weszli zdecydowanie bardziej odważnie, i pokazali, że nie zamierzają się patyczkować z Tours VB. Po asie Louatiego, a następnie udanym bloku Resovii przewaga rzeszowian wynosiła już trzy oczka. Do tego doszła jeszcze dobra dyspozycja Karola Kłosa na środku siatki oraz liczne błędy w kończeniu piłek popełnione przez drużynę przeciwną. Coraz więcej pomyłek na swoim koncie miał chociażby Neto. W okolicy połowy seta przyjezdni przebudzili się, i zaczęli wchodzić na swoje dobre obroty z pierwszej odsłony. Ich straty z czterech, pięciu oczek zmniejszyły się do zaledwie dwóch. Duża była w tym zasługa Neto, ale i Louatiego. Rzeszowianie jednak za sprawą Boyera czy Cebulja starali się być o dwa punkty z przodu. To udało się do chwili, w której serwis popsuł Bucki (21:21). Później mieliśmy plejadę błędów. Asseco Resovia Rzeszów w kluczowych momentach nie potrafiła poskromić Neto. Dodatkowo w kontrze skutecznie zaprezentował się Parkinson, a seta na korzyść Tours VB skończył Pothron (25:23).

Gospodarze nie mieli wyraźnych min wychodząc na boisko w trzeciej odsłonie. Dokładnie zdawali sobie sprawę z tego, że powrót do Ligi Mistrzów po sześciu latach za chwilę może mieć dla nich bardzo gorzki smak. W trzeci set Asseco Resovia Rzeszów weszła tak samo doskonale jak w drugi. Swój atak rzeszowianie oparli na Kłosie i Cebulju. Ich zapał szybko został ostudzony przez rywali. Ci najpierw skorzystali na lewym skrzydle z Pothrona, a później z błędów gospodarzy. Piłki na aut lądowały po ataku Kochanowskiego czy DeFalco, i okazało się, że z całej przewagi wypracowanej na samym początku nie zostało już praktycznie nic. Całe szczęście drużyna przeciwna również popełniała błędy, co pozwoliło utrzymywać około dwóch punktów na plusie. Po asie serwisowym w wykonaniu Karola Kłosa wydawało się, że przewaga Asseco Resovii Rzeszów jest wystarczająca, żeby wygrać tego seta. Chwilę później ten sam siatkarz w przeciągu kilkudziesięciu sekund został dwukrotnie zablokowany. Emocji nie zabrakło w końcówce, kiedy mocny zryw znów przypuścili siatkarze Tours VB. Po skutecznym ataku Pothrona koszmar z drugiego seta zaczął zaglądać w oczy rzeszowian. W porę jednak zatrzymali oni kontrę Neto, a później atak skończył Boyer, i po chwili mieliśmy już wygraną partię 25:23 dla Asseco Resovii Rzeszów.

Czwarty set to przede wszystkim dużo przeciągania linii z obu stron. Przez chwilę na prowadzeniu byli siatkarze Tours VB (6:4), a za chwilę to już rzeszowianie przewodzili. Ciągle jednak nie mogło wykrystalizować się to kto będzie wiódł prym w tej odsłonie. Po kontrze skończonej przez Neto wydawało się, że szansę na to ma francuski zespół. Szybko na ziemię sprowadził ich jednak udanym blokiem Karol Kłos. Dopiero po tym jak środkowy zepsuł zagrywkę, a asa ustrzelił Coric to Tours VB odskoczył na dwa oczka (12:10). Długo nie utrzymał tej zaliczki, bo kontrę skończył Cebulj. Znów więc czekała na nas wyrównana końcówka, o losach której decydowały pojedyncze akcję. Jedną z nich był as Preverta, a kolejną skutecznie skończona kontra przez Neto czy błąd Boyera. W ostatnich minutach tego seta i całego meczu było nerwowo, były protesty, przerwy, ale ostatecznie wszystko skończyło się nie po myśli Asseco Resovii Rzeszów, która przegrała 21:25 i w całym meczu 1:3.

Asseco Resovia Rzeszów – Tours VB 1:3 (22:25, 23:25, 25:21, 21:25)

MVP: Zeljko Corić

Asseco Resovia Rzeszów: Cebulj, Kłos, Kochanowski, Boyer, Drzyzga, DeFalco, Zatorski Kvalen, Kędzierski, Rejno, Bucki, Staszewski, Louati, Mordyl, Dopart, Szpakowski, Zych, Wróbel.

Tours VB: Nascimento, Mendez, Parkinson, Neto, Corić, Pothron, Ramon, Aya Dioko, Pommier, Faganas, De Narda, Leandro, Tammearu, Moris, Nachbar, Prevert, Pelvet, Furic, Strehlau, Klajmon.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!