Artur Haluch, bramkarz Odry Opole, jest obecnie jednym z najlepiej spisujących się golkiperów w lidze. W wywiadzie opowiedział o swojej grze dla Niebiesko-Czerwonych, wcześniejszych latach kariery i kilku powiązanych kwestiach.

(Wywiad przeprowadził Robert Malcharczyk)

Jak ci się podoba w Opolu?

Artur Haluch: Cóż, Opole, podobnie jak każde inne miasto, ma swój klimat. Najbardziej podoba mi się tutejszy rynek. Fajna atmosfera i, co ważne, nieraz słychać tu rozmowy o Odrze. Czy to właśnie na rynku, czy też w restauracjach i innych miejscach.

A jak w klubie? Jak atmosfera?

Artur Haluch: Bardzo dobra. Mimo ostatnich niepowodzeń mamy wiele powodów do radości, co widać na treningach. Również poza boiskiem wszyscy zawodnicy świetnie się dogadują. Tworzymy taki kolektyw.

Udało mi się wyszukać ciekawą liczbę. 12 listopada był twoim 500. dniem odkąd dołączyłeś do Odry. Zaskoczony?

Artur Haluch: Właściwie to nie. Półtora roku… Czas taki jest, że ucieka. Ja mogę jedynie trenować, by się rozwijać. Czuję się dobrze w tej drużynie i trochę tu jeszcze zostanę. Te 500 dni to poprostu liczba na którą nie zwracam uwagi.

Wspominałeś o niepowodzeniach. W istocie, trzy porażki z rzędu nie brzmią zbyt dobrze. Ostatni mecz przegraliście z Wisłą Płock. Jak emocje po tym spotkaniu?

Artur Haluch: Jeśli chodzi konkretnie o ten mecz z Nafciarzami, to nie graliśmy źle. Potrafiliśmy się postawić, kreować akcje… Ale brakowało wykończenia. Natomiast poprzednie spotkania to częste błedy z naszej strony. Teraz musimy to poprawić i znów zacząć wygrywać.

Wiesz, że mecz z Nafciarzami był twoim 170. w karierze? Jak to skomentujesz?

Artur Haluch: Stosiedemdziesiąt? To mało! Przecież gram już dobrą dekadę, więc wychodzi na to, że grać srednio siedemnaście meczów na rok! Jak wliczymy w to lata juniorskie to już wogóle będzie śmieszna liczba. Jednakże ja traktuję to też jako przygodę, więc, tak jak mówiłem, liczby nie mają dla mnie znaczenia. Byle do przodu.

Cofnijmy się więc do początku twojej kariery. Choć w latach 2011 – 2016 byłeś zawodnikiem Legii Warszawa, to nigdy dla niej nie zagrałeś. Dlaczego?

Artur Haluch: Odpowiedź jest chyba prosta. Byli lepsi ode mnie. Zwłaszcza, że to pozycja bramkarza na której i tak zawsze jest wąska i ciężka rywalizacja. Tym bardziej w Legii. Pozostało mi szkolić się i pracować jeszcze ciężej. To, czego nie wykorzystałem tam, wykorzystałem później. Oczywiście, nie czułem się z tego powodu dobrze, ale miałem dzięki temu większą motywację na treningach.

Tak więc poważne granie rozpocząłeś dopiero w 2016 roku, w Ursusie Warszawa. Jak ci się tam powodziło?

Artur Haluch: Muszę zaznaczyć, że przed Ursusem była jeszcze Chojniczanka, choć zagrałem tam tylko jedno spotkanie. W Ursusie w końcu mogłem grać z czego się bardzo cieszyłem. Był to na tyle wysoki poziom ligowy, że mogłem się oswajać i szkolić. Jak narazie Ursus to drużyna w której zagrałem najwięcej spotkań, choć jestem pewien, że po sezonie to się zmieni.

Jak widać, wyszło ci to na dobre, bo trafiłeś do Radomiaka Radom, wtedy drugoligowca.

Artur Haluch: Dokładnie. Trafiłem do ekipy, która aspirowała do awansu. Mieliśmy spore szanse, jednak odpadliśmy w barażach. Niektórych by to załamało, ale my zaczęliśmy pracować jeszcze ciężej i awansowaliśmy z 1. miejsca! Jak widać, ciężka praca się opłaca.

Może gdybyś tam został, to grałbyś dzisiaj w Ekstraklasie?

Artur Haluch: (śmiech) Tego nie wiemy i się nie dowiemy. To całkiem możliwe, bo mógłbym zostać podstawowym bramkarzem aż do teraz. Chcaiłem jednak kontynuować karierę w innym miejscu.

Potem grałeś w Toruniu i Grodzisku Mazowieckim, czyli słabszych ekipach. Czy to cię nie przygniatało?

Artur Haluch: Powiem tak: Zrobiłem krok w tył, żeby potem zrobić dwa kroki do przodu. Potrzebowałem nieco odbudować swoją formę i znów później grać na wysokim poziomie. Zarówno Elana, jak i Pogoń dały mi to, czego potrzebowałem.

Z tego, co zauważyłem, w Pogonii Grodzisk Mazowiecki kibice bardzo cię doceniali, mimo średnich statystyk. To z pewnością buduje.

Artur Haluch: Nie zwracałem wtedy uwagi na tą kwestię, jednak jestem za to wdzięczny. Tym bardziej, że sezon był na tyle tragiczny w naszym wykonaniu, że spadliśmy z ligi. Skoro kibice byli, mimo tego, dumni z drużyny, to należy im się ogromny szacunek.

Ten sezon też sprawił mi niespodziankę, bo drużyna spada do 3. ligi, a ja dostałem zaproszenie na testy w Odrze Opole. Przyjąłem je i wychodzi na to, że sprawiłem się bardzo dobrze.

Zgadza się. Jakie miałeś oczekiwania dołączając do, ówcześnie, piątej najlepszej drużyny w lidze?

Artur Haluch: Przyznam szczerze, myślałem, że będę od początku grał w podstawowej jedenastce. Jak się okazało, bardzo się wtedy pomyliłem, jednak znów było to coś, co dało mi jeszcze większą motywację. Do wyjściowej jedenastki na stałe wskoczyłem na wiosnę i swoją pracą pomagałem Odrze utrzymać się w 1. lidze.

Miniony sezon był wyjątkowo słaby. Myślałeś wtedy, by opuścić klub?

Artur Haluch: Nie, nie. W żadnym wypadku. Odra to, jak dotąd, najlepszy klub w który grałem, pod względem poziomu rozgrywkowego na którym się znajduje i pozycji, którą osiągnęliśmy.

Teraz Odra wróciła ze zdwojoną siłą. Mimo ostatnich niepowodzeń gra znakomity futbol. Co twoim zdaniem spowodowało taki comeback?

Artur Haluch: Po sezonie została większość drużyny. Niewielu odeszło. Myślę, że to zatrybiło. Jak dorzucimy do tego letnie transfery, to tworzy się ciekawa mieszanka.

Zajrzyjmy w tabelę. Tam na szczycie Arka Gdynia, a naztępnie Odra i kilka drużyn z podobną ilością punktów.  Kogo uważasz więc za największych rywali a drodze o awans?

Artur Haluch: Prawdę mówiąc,  nie patrzymy w tabelę. Zwracamy uwagę na swoją grę i poprawiamy błędy. To jest najważniejsze, bo oglądanie się na innych rzadko kiedy przynosi dobre efekty.

Pozostańmy jeszcze na moment przy stronie czysto boiskowej. Czy myślałeś o karierze za granicą?

Artur Haluch: Oczywiście. Jeśliby pojawiła się jakaś oferta, to skorzystałbym bez zastanowienia. Poza rozwojem jest to też znakomita przygoda i przeżycia

W jakiej lidze chciałbyś grać? Masz jakiś wymarzony klub?

Artur Haluch: Premier League. Zawsze chciałem grać w Anglii ze względu na tamtejszy poziom i równowagę sił. Jeśli chodzi o klub, to zdecydowanie Manchester United.  Jestem ich wielkim fanem i marzę o grze w drużynie „Red Devils”.

A myślisz, że uda ci się kiedyś zadebiutować w reprezentacji?

Artur Haluch: Na ten moment nie. Za jakiś czas? Możliwe. Najpierw jednak trzeba awansować do Ekstraklasy i tam również pokazać się ze znakomitej strony. Myślę, że gra z orzełkiem na piersi to marzenie każdego i byłbym spełniony gdybym zagrał w kadrze narodowej choć raz.

Dziękuję. Skupmy się na akcjach promocyjnych i tym podobnych. Brałeś udział w akcji „Bilecik albo psikus”. Co sądzisz o takich przedsięwzięciach?

Artur Haluch: Z pewnością sa one potrzebne. Możemy zachęcić więcej osób do przychodzenia na mecze. Jest to też okazja dla fanów, by spotkać zawodników klubu, zrobić z nimi zdjęcia czy pogadać.

Są też stowarzyszenia czy grupy kibicowskie. Śledzisz ich inicjatywy?

Artur Haluch: Poniekąd tak, bo klubowe media czasem udostępniają ich posty. Nie jest to co prawda wiele, ale zawsze coś.

Może nie jesteś świadom, ale wspierasz ich rozwój. Przykładem są ostatnio oddane na licytację charytatywną twoje rękawice z autografem.

Artur Haluch: Racja. Oddałem, bo mnie to właściwie nic nie kosztowało, a kilka osób na tym skorzystało. Cieszę się, że mogłem pomóc i jestem pewien, że uda się zrobić coś podobnego jeśli będzie taka potrzeba.

Ostatnio stowarzyszenie „Jedna Odra ” zdołało zorganizować treningidla najmłodszych. Może udałoby ci się pojawić na jednym z tych treningów? Sprawiłbyś ogromna radość dzieciakom i sam przeprowadziłbyś część zajęć?

Artur Haluch: Z chęcią. Jeśli tylko będę miał czas, to z przyjemnością się pojawię. To dla mnie dużo znaczy, że mogę zrobić coś takiego dla innych. Może kilku z nich pójdzie w moje ślady? (śmiech)

Ja również mam taką nadzieję. Cóż, to by było wszystko. Dziękuję za poświęcony czas i pozostaje mi życzyć powodzenia w najbliższych meczach!

Artur Haluch: Również dziękuję za rozmowę!

(Wywiad odbył się z pomocą stowarzyszenia „Jedna Odra”)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!