źródło: PKO BP Ekstraklasa X

Na zakończenie 17. kolejki Ekstraklasy na tapecie mieliśmy prawdziwy hit, czyli pojedynek lidera, Śląska Wrocław z mistrzem Polski, Rakowem Częstochowa. Choć mięliśmy prawo spodziewać się więcej niż tylko dwa gole, to samo spotkanie na pewnie rozczarowało.

Od początku meczu nie dało się oprzeć wrażeniu, że mistrzowie Polski przystąpili do tego starcia ze zdecydowanie bardziej bojowym nastawieniem. Już w 8. minucie Bartosz Nowak znalazł się w dobrej sytuacji w polu karnym, ale wysoko uderzył nad bramką. Chwilę później po dośrodkowaniu Frana Tudora strzelał głową Ante Crnac, ale zbyt lekko by zaskoczyć Rafała Leszczyńskiego. Podopieczni Jacka Magiery grali wolno i ospale, bez choćby zalążka konceptu jak zaskoczyć defensywę „Medalików”. W 24. minucie goście zasłużenie wyszli na prowadzenie. Dośrodkowanie z prawej strony boiska. Błąd Alexa Petkova, który źle przyłożył nogę do wybicia piłki z pola karnego. Ta trafiła do Sonny’ ego Kittela, który nie miał prawa nie wykorzystać tak dogodnej sytuacji. Z perspektywy wydarzeń boiskowych było to całkowicie zasłużone prowadzenie. Podopieczni Dawida Szwargi grali dużo lepiej od rywala przede wszystkim w odbiorze, częściej mieli piłkę w swoim posiadaniu, długimi momentami na połowie Śląska. Wynik 0:1 utrzymał się do końca pierwszej połowy. Zanosiło się na pierwszą ligową porażkę lidera Ekstraklasy od sierpniowego meczu ze Stalą Mielec.

Niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy, gracze Śląska dali znak, że chcą lepiej zaprezentować się w tej odsłonie meczu. W 58. minucie zakończyli strzałem dogranie z rzutu rożnego, ale Vladan Kovacević był na posterunku. Chwilę później Piotr Samiec- Talar był blisko sięgnięcia piłki po dośrodkowaniu Martina Konczkowskiego, ale ostatecznie ta sztuka mu się nie udała. Udało mu się z to w 68. minucie pokonać bramkarza mistrzów Polski. Skrzydłowy Śląska wygrał fizyczny pojedynek z Stratosem Svarnasem. Zauważył daleko wysuniętego z bramki Kovacevicia. Bez chwili zastanawiania uderzył po ziemi. Strzał był na tyle mocny i precyzyjny, że bramkarz Rakowa nie był w stanie go obronić. Od tego momentu, mecz nabrał rumieńców. Mnożyły się dogodne okazje bramkowe. Najpierw Rafał Leszczyński obronił strzał głową Bogdana Racovitana. Chwilę później Erik Exposito miał fantastyczną szansę, ale w sytuacji sam na sam z Kovaceviciem, górą okazał się bramkarz gości. Do końca meczu obydwa zespoły mocno poszukiwały szansy na bramkę dającą prowadzenie i być może zwycięstwo w tym meczu. Mimo kilku niezłych szans z obydwu stron, piłka już ani razu nie wylądowała w siatce.

Podział punktów nie zmienił statusu żadnej z drużyn. Podopieczni Jacka Magiery z 37. punktami przewodzą ligowej stawce. Z kolei mistrzowie Polski mając na koncie 29 punktów, znajdują się tuż za podium (Raków ma rozegranych o jedno spotkanie mniej od pierwszej trójki).

Ekstraklasa – 17. kolejka
Śląsk Wrocław – Raków Częstochowa 1:1 (0:1)
Samiec Talar 68′ – Kittel 24′

Śląsk Wrocław: Leszczyński, Bejger (45, Paluszek), Petkow, Olsen (90, Rzuchowski), Exposito, Pokorny (87, Łukasik), Schwarz, Janasik, Żukowski, Samiec-Talar, Matsenko (46, Konczkowski)

Raków Częstochowa: Kovačević , Tudor, Racovițan, Svarnas, Jean Carlos, Berggren, Kochergin (61′ Lederman), Plavšić (81′ Sorescu), Nowak (75′ Yeboah), Kittel (61′ Cebula), Crnac (75′ Zwoliński)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!