źródło: sport.tvp.pl

Fani kieleckiej drużyny nie mogli sobie wymarzyć lepszego mikołajkowego prezentu. Ich pupile po dobrym meczu, w którym to długimi fragmentami byli wręcz zespołem lepszym od Legii Warszawa, zwyciężyli stołecznych 2:1, eliminując z turnieju triumfatora poprzedniej edycji Pucharu Polski. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. I choć wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że dojdzie do konkursu „jedenastek”, wtedy nadeszła, można już rzec- historyczna ostatnia minuta, w której wszystko się rozstrzygnęło.

Od pierwszej minuty gracze Legii, posiadaniem piłki i umiejętnościami rozgrywania chcieli przekazać gospodarzom, że to oni będą rozdawać karty w tym meczu. Swoją jakość i nastawienie mogli uskutecznić już w 7. minucie meczu. Thomas Pekhart znalazł się w sytuacji oko w oko z Konradem Forencem, ale w tym pojedynku lepszy okazał się bramkarz Korony. Kielczanom nie można było odmówić pomysłu na grę. Wobec dominacji stołecznych w posiadaniu piłki nastawili się oni na kontrataki. W 15. minucie Dalmau ładnie uderzał z powietrza z bliskiej odległości, ale Kacper Tobiasz poradził sobie z tym uderzeniem. Chwilę później golkiper z Warszawy nie potrafił już uchronić swojego zespołu przed utratą gola. Kontratak Korony, strzał z dystansu Ronaldo Deaconu, Tobiasz „wypluł” piłkę przed siebie wprost pod nogi Adriana Dalmau. Podopieczny Kamila Kuzery nie mógł nie trafić w bramkę w tej sytuacji. Ten gol nie zmienił zbytnio obrazu gry. Piłka nadal krążyła częściej od nogi do nogi piłkarzy Legii, ale nie oznaczało to, że Forenc musiał mieć się cały czas na baczności. Gracze Korony nadal swoje ofensywne zapędy bazowali na kontratakach, ale również bez większego zagrożenia dla bramki Tobiasza. Wykorzystując lekko posypaną śniegiem murawę, zawodnicy obu drużyn szukali szczęścia, strzelając z dystansu. Próbował bardzo aktywny w szeregach „Legionistów” Marc Gual, ale bez powodzenia. Ze strony gospodarzy, swoich sił próbował m.in Deaconu. W 42 min. podopieczni Kosty Runjaicia dopięli swego, czyli doprowadzili do wyrównania. Szybka wymiana piłki w środku pola, efektowne zagranie Macieja Rosołka do Pekharta, który huknął nie do obrony dla Forenca. Bardzo ładna bramka, która była poniekąd podsumowaniem ciekawego widowiska w pierwszej połowie.

Dwie minuty po rozpoczęciu drugiej odsłony niezłą sytuację miał Gil Dias, ale spudłował, mając dobrą pozycję do oddania strzału na 16. metrze. Gospodarze długimi fragmentami mieli problem by wyjśc z własne połowy, ale gdy już udało im się to zrobić, to stworzyli sobie dogodną sytuację do zdobycia gola. Dalmau wygrał pozycję w polu karnym z Arturem Jędrzejczykiem, ale nie zdołał przeciąć piłki zagranej z prawej strony pola karnego. Mimo że szkoleniowiec stołecznych wprowadził na plac gry Josue, Ernesta Muciego i Bartosza Slisza to ich gra, nie wzniosła się na poziom, do którego nie dorównywaliby zawodnicy Korony. Gospodarze byli coraz groźniejszy. Jakub Konstantyn z impetem wpadł w pole karne, ale Tobiasz poradził sobie z jego uderzeniem. Chwilę później Korona była o włos od objęcia prowadzenia. Dawid Błanik po ziemi dośrodkował w pole karne. Nikt nie przeciął tego podania, a piłka minimalnie minęła słupek bramki. Mimo prób jednych i drugich coraz mocniej unosił się zapach dogrywki Suzuki Arena. I tak rzeczywiście się stało. W regulaminowym czasie gry padł remis 1:1, wobec czego konieczne było rozegranie kolejnych minut.

W pierwszych 15. minutach jedyną wartą odnotowania jest sytuacja, w której głową po dośrodkowaniu Josue uderzał Pekhart, ale, Forenc stał dokładnie tam, gdzie leciała piłka. Po zmianie stron próbowali Muci i Augustyniak, ale bez powodzenia. Gospodarze wyraźnie czekali na rzuty karne. Mimo takiego nastawienia stać ich było jeszcze  na przeprowadzenie zabójczego ataku. Kielczanie kilkoma podaniami przedostali się pod pole karne Legii. Dogranie z lewej strony  do wbiegającego Martina Remacle’a, który z pierwszej piłki, mocnym precyzyjnym strzałem z pierwszej piłki, nie dał szans Tobiaszowi. Kilkanaście sekund później Jarosław Przybył, zakończył to spotkanie, czym wprawił prawie cały stadiom w euforię. Korona Kielce melduje się w 1/4 finału Fortuna Puchar Polski.

Fortuna Puchar Polski – 1/8 finału
Korona Kielce – Legia Warszawa  2:1 (po dogrywce) (1:1)
Dalmau 17′, Remacle 120′ – Pekhart 42′

Korona: Forenc, Zator, Bartosz Kwiecień (80′ Trojak), Briceag, Podgórski, Hofmeister, Deaconu (72′ Bąk), Takac (104′ Remacle), Konstantyn (72′ Błanik), Nono, Dalmau (72′ Godinho)

Legia: Tobiasz, Jędrzejczyk, Augustyniak, Kapuadi, Wszołek (66′ Josue), Elitim (90′ Kramer), Celhaka (66′ Slisz), Gil Dias, Rosołek (90′ Kun), Pekhart, Marc Gual (66′ Muci)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!