MKS tracił już do Legii dwadzieścia jeden oczek na początku trzeciej kwarty, a zabrakło solidności i szczęścia w końcówce. Obie ekipy pudłowały seriami w spotkaniu. Mimo to wynik można uznać za ofensywny.

 

Spotkanie w pierwszej fazie układało się pod dyktando Legii. Szybko stołeczny zespół objął prowadzenie szybko prowadzenie 6:0, by po kolejnych dwóch minutach mieć 9 oczek (11:2) zaliczki. Dopiero trafienia Tylera Personosa, Dominika Wilczka i Nico Carvacho pobudziły gości. Szybko MKS zmniejszał straty do jednego punktu. Jednak trafienia zza łuku Michała Kolendy i Tyran De Lattibeaudiere (8 pkt w pierwszej kwarcie tego ostatniego )dawały oddech legionistom. Dzięki temu stołeczny zespół ponownie miał kilkupunktowy bufor bezpieczeństwa. Skuteczne akcje dodawał Josip Sobin i gospodarze na początku drugiej odsłony odskakiwali na dziesięć (35:25) punktów.MKS próbował coś ratować się w ataku, ale jedynym momentem ożywienia były akcje gdy do piłki dochodził Carvacho. Za rozgrywanie próbował odpowiadać Persons, ale bezskutecznie. Po piętnastu minutach Legia po punktach Grześka Kulki zaczęła mocniej odjeżdżać rywalom. Ale to był dopiero początek serii warszawskiego zespołu. Po kolejnych punktach Holmana, Kulki i Vitala było nawet 57:38. Właśnie Christian Vital był motorem napędowym Legii w drugiej kwarcie zdobywając w niej aż dwanaście punktów.

Po zmianie stron przewaga Legii osiągnęła ponownie na moment 21 punktów. I to uśpiło podopiecznych Marka Popiołka. Dodając  do tego agresywniejszą obronę MKS to przynosiło efekt w postaci zmniejszenia części strat. Jeszcze przed półmetkiem trzeciej odsłony przewaga gospodarzy zmalała do trzynastu oczek. Później kibice w hali byli świadkami całych serii nie celnych rzutów. Przełamywali to dopiero Dominik Wilczek (zmniejszał straty do stanu 69:58 rzutami wolnymi) i Lauren Jackson. Na początku czwartej odsłony MKS starał się dalej łapać kontakt, zmniejszając straty do jedenastu oczek po wolnych Marca Garcii. To nakręcało powoli gości. W trzydziestej czwartej minucie MKS tracił tylko siedem punktów do Legii. Po czasie gospodarzy warszawianie dalej pudłowali, a na 4,5 minuty do końca było tylko 78:77 dla gospodarzy. Legia ciągle w ataku męczyła rzuty zza łuku, pudłując całymi seriami. Dopiero gdy pozostawało do końca meczu dwie minuty przełamał tą niemoc Vital. Były to jego pierwsze punkty w drugiej połowie. Chwilę później ratując akcje też za trzy trafił Cowells, który nie pojawił się na parkiecie w pierwszej połowie. Gdy na niespełna minutę do końca akcją 2+1 z ponowienia popisał się Vital, Legia prowadziła 89:81. Jak się okazało nie dawało to dużej pewności co do wyniku końcowego. Cabill zmniejszał jeszcze straty do dwóch posiadań, ale później rzuty wolne Vitala i Jacksona zapewniły legionistom wygraną.

Christian Vital zdobył dla Legii 23 punkty i 7 zbiórek, a dla MKS Nicholas Carvacho zgromadził double-double w postaci 21 oczek i 12 zbiórek.

 

LEGIA WARSZAWA – MKS DĄBROWA GÓRNICZA 93:86  (26:19, 35:23, 11:16, 21:28)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!