fot. Krzysztof Polaczyk polski-sport.com

W pierwszej połowie Anwil grał spokojniej odpowiadając swoimi akcjami na zrywy Dzików. Dopiero po zmianie stron, zwłaszcza w trzeciej kwarcie włocławianie odjechali gospodarzom. Anwil pokazał, że nie bez przyczyny zajmuje pierwsze miejsce w tabeli.

 

Pierwsze akcje powoli układały pod dyktando Anwilu. Na półmetku premierowej odsłony włocławianie prowadzili 9:2. W grze ofensywnej Dzików drgnęło dopiero po wejściu Ade Sanniego. Na jego skuteczne akcje odpowiadał aktywny Żiga Dimec. Właśnie po trafieniach Słoweńca Anwil odskakiwał na dziesięć punktów. Jednak dalej w warszawskim zespole swoje trafiał Sanni. I po jego trafieniach po pierwszej kwarcie Dziki traciły do rywali tylko sześc oczek. W drugiej odsłonie długo przewaga Anwilu oscylowała wokół pięciu-sześciu oczek. Sytuację próbowali zmieniać Victor Sanders z Luke Petraskiem. Po ich zagraniach Anwil ponownie prowadził dwucyfrowo – tym razem 30:20. Nadzieję na lepszy wynik dla stołecznego zespołu dawali McGlynn, Crowley oraz Coleman. Przewaga włocławian topniała nawet do czterech (31:35) punktów. Gdy ponownie trafił Matthew Coleman Anwil prowadził tylko dwoma oczkami. W końcówce jednak Dziki zostały skarcone dwoma trójkami rywali w krótkim okresie. Dzięki temu Anwil prowadził po dwudziestu minutach gry 41:33.

Po zmianie Anwil pokazał swoją siłę i w obronie jak i w ataku. Argumentem na który Dziki nie miały odpowiedzi była zespołowa gra włocławskiego zespołu. Każdy z zawodników, który pojawił się na boisku coś dokładał od siebie. I to pod oboma koszami. Swoje punkty dokładał Victor Sanders (8 pkt w trzeciej odsłonie).

Punkty Dimeca, Petraska (akcja 2+1) oraz trójka Kyzlinka sprawiały, że goście uciekali stołecznej ekipie. Dziki mimo twardej obrony Anwilu nie wykorzystywały swoich prostych rzutów. Przez 7.5 minuty warszawianie zdobyli tylko sześc oczek. W czwartej kwarcie Dziki grały momentami jakby uderzały głową w mur. Kolejne trafienia Garbacza (wolne) i Kyzlinka sprawiały, ze momentalnie Anwil odjechał gospodarzom do stanu 48:76 i już było dawno po meczu. Trzy minuty później serią 11:2 włocławianie wyszli na ponad trzydziesto punktowe prowadzenie. Na trzy minuty do końca spotkania po rzutach wolnych Knyzlika Anwil prowadził 59:91.

Najskuteczniejsi wśród Dzików byli Matthew Coleman (14pkt, 7 asyst), Dominic Green (14 pkt, 4 zbiórki) oraz Ade Ajare Sanni (14 pkt). Dla Anwilu 18 oczek (3 zbiórki i 4 asysty) zdobył Luke Petrasek.

 

DZIKI WARSZAWA – ANWIL WŁOCŁAWEK  67:95  (11:17, 22:24, 22:30)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!