Strona główna Piłka ręczna PGNiG Superliga (M): Stal skuteczna na finiszu. Zwycięstwa kaliszan i piotrkowian

PGNiG Superliga (M): Stal skuteczna na finiszu. Zwycięstwa kaliszan i piotrkowian

294
0

Dwumiesięczna przerwa w rozgrywkach szczypiornistów PGNiG Superligi dobrze wpłynęła na mielecką Stal, która w końcówce spotkania wyszarpała na swoim parkiecie zwycięstwo z Zagłębiem Lubin. Ciekawe starcie stoczono w Kaliszu, gdzie Energa MKS – po przegranej pierwszej połowie – odwrócił losy meczu na swoją korzyść. Dobrą formę utrzymał Piotrcovianin, pokonując w Gdańsku Torus Wybrzeże.

Na inaugurację rundy rewanżowej Handball Stal Mielec przed własną publicznością podejmowała MKS Zagłębie Lubin.

To że spotkanie w Mielcu będzie obfitowało w szereg zwrotów akcji mogliśmy być pewni jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Dotychczasowe mecze między Stalą a Zagłębiem wzbudzały sporo emocji, przykładem może być choćby wrześniowe starcie obu ekip, które po wyrównanej walce zakończyło się wygraną miedziowych 25:23.

W pierwszych minutach pojedynku bardzo dobrze zaprezentowali się nowi zawodnicy Handball Stali Mielec. Już w pierwszej minucie, bramkę otwarcia drugiej rundy PGNiG Superligi, zdobył rozgrywający mielczan Sasa Puljizović. Kilka minut później przechwyt oraz celny rzut do bramki zaliczył Marko Nikolić. Dwupunktowa przewaga mielczan nie trwała jednak długo. W 10. minucie Zagłębie doprowadziło do remisu 5:5. Wysoko ustawiona defensywa mielczan zaczęła jednak przysparzać miedziowym coraz więcej problemów w ataku, a to przyczyniło się do prowadzenia Stali 11:8. W 21. minucie Zagłębie zaczęło odrabiać straty i tylko dzięki skutecznym interwencjom Damiana Procho, Stal po 30. minutach schodziła z jednopunktową stratą 14:15.

Początek drugiej połowy należał do Zagłębia Lubin. Aktywniejsza gra w obronie oraz skuteczniejsza ofensywa pozwoliła odskoczyć przyjezdnym na trzy „oczka” osiągając najwyższe prowadzenie jak do tej pory 20:23. Niemoc w ataku Stali przewał jednak Rafał Gliński, a wzięty przez niego czas przyniósł oczekiwany efekt. Mocniejsza gra w defensywie Stali oraz wciąż fantastycznie broniący Procho, przyczynili się do osiągnięcia remisu 25:25. Po rzucie Rafała Krupy oraz efektownym trafieniu Sasy Puljizovica, Stal w 28. minucie prowadziła już 29:27. Zagłębie nie dawało jednak za wygraną. Wysokie wyjście do obrony zmuszało mielczan do popełniania błędów w ataku, na domiar złego, na ławkę kar odesłany został Rafał Krupa. Mimo gry w osłabieniu Stal zdołała zdobyć kolejną bramkę, dzięki rzutowi Antonio Pribanica, na tablicy widniał wynik 30:27. Do bramki mielczan w ostatnich sekundach meczu trafiali Jakub Adamski a także Jakub Moryń, jednak to nie pomogło na doprowadzenie do remisu. Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Handball Stali Mielec 32:31.

 

Handball Stal Mielec – MKS Zagłębie Lubin 32:31 (14:15)

MVP:  Damian Procho.

Handball Stal Mielec: Dekarz, Procho – Wilk 3, Sobut 7, Nikolić 4, Pribanić 5, Valyntsau 1, Smolikau 3, Puljizović 5, Wojdak 1, Krupa 3, Ruhnke, Nowak, Graczyk, Misiejuk.

MKS Zagłębie Lubin: Schodowski, Byczek, Bartosik – Stankiewicz 2, Moryń 7, Gębala 3, Sroczyk 4, Pietruszko 2, Marciniak 4, Hajnos 1, Bogacz 1, Drozdalski 1, Adamski 1, Chychykało 5.

Już za tydzień 12 lutego, Handball Stal Mielec, również na własnym parkiecie, zmierzy się z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski. Początek spotkania o godzinie 15:00.

W Kaliszu Energa MKS spotkał się z Górnikiem Zabrze, a mecz drużyn o bardzo zbliżonym poziomie zwiastował nie lada emocje.

Kaliszanie po trudnym początku przełamali defensywę Górnika Zabrze w drugiej części pierwszej połowy. Od tego momentu stopniowo zbliżali się do rywali, w drugiej części przejmując kontrolę nad spotkaniem. W końcówce zachowali również więcej spokoju ostatecznie rewanżując się Górnikowi za porażkę w 1. serii. MVP został zdobywca 6 bramek i ważny punkt kaliskiej obrony Miłosz Bekisz.

Na pierwszy mecz rundy rewanżowej szczypiorniści obu zespołów czekali prawie dwa miesiące. W pierwszych minutach niedzielnego spotkania mogło się wydawać, że w lepszej formie z przerwy wrócili zabrzanie, ale wraz z biegiem czasu sytuacja odwróciła się niemal o 180 stopni.

Pierwszą bramkę zdobył rozgrywający Górnika, Łukasz Gogola, a w kolejnych akcjach nieskuteczni w ataku byli gospodarze. Kilka błędów i strat doprowadziło do łatwych bramek zabrzan, które dały im prowadzenie. Pierwszą bramkę dla Energa MKS-u rzucił Kacper Adamski, ale później kolejne trafienia zaliczał Górnik prowadząc 1-6 w 12 minucie. Dopiero czas dla trenera Pawła Nocha uporządkował grę kaliszan pozwalając na zmniejszenie dystansu między zespołami i zejście na przerwę ze stratą trzech bramek.

Gospodarze bardzo dobrze weszli w drugą część meczu, pierwsze dwie bramki zdobyte przez Konrada Pilitowskiego i Miłosza Bekisza natchnęły kaliszan do odrabiania strat. Górnik początkowo nie dawał za wygraną, ale w 39 minucie tablica wyników pokazywała już remis. O przerwę poprosił trener Marcin Lijewski i krótko po niej dwa trafienia zaliczył Krzysztof Łyżwa. Kluczowy dla wyniku meczu okazał się fragment między 47 a 52 minutą. Świetnie pracowała obrona Energa MKS-u, a rzuty gości odbijał Mikołaj Krekora. Dobra seria w defensywie napędzała ataki i podbudowywała gospodarzy mentalnie co doprowadziło do pięciu trafień kaliszan bez odpowiedzi gości. W ostatnich minutach Energa MKS Kalisz zachował więcej zimnej krwi upewniając się, że trzy punkty zostaną w Kaliszu.

Zwycięstwo z Górnikiem pozwoliło kaliskiemu zespołowi awansować na 6 miejsce w tabeli PGNiG Superligi. Górnik utrzymał 4 miejsce, ale ma już tylko jeden punkt przewagi nad Piotrkowianinem i trzy nad Energa MKS-em.

Energa MKS Kalisz – Górnik Zabrze 25:22 (11:13)

Energa MKS Kalisz: Mikołaj Krekora, Łukasz Zakreta – Miłosz Bekisz 6, Kacper Adamski 4, Michał Drej 4, Bartłomiej Tomczak 3, Konrad Pilitowski 3, Piotr Krępa 2, Maciej Pilitowski 1, Marek Szpera 1, Robert Kamyszek 1, Mateusz Kus.

Górnik Zabrze: Jakub Skrzyniarz, Paweł Kazimier – Łukasz Gogola 5, Damian Przytuła 4, Dawid Molski 2, Krysztof Łyżwa 2, Paweł Dudkowski 2, Igor Bykowski 1, Ljubomir Ivanytsia 1, Michał Adamuszek 1, Paweł Krawczyk 1, Piotr Rutkowski 1, Sebastian Kaczor 1, Szymon Mucha 1.

 

Torus Wybrzeże Gdańsk nie zdołało w 14. serii PGNiG Superligi zatrzymać rewelacyjnego Piotrkowianina Piotrków Trybunalski. Gospodarze mieli do dyspozycji zaledwie 10 graczy z pola i choć starali się przez całe 60 minut gonić wynik, goście jeszcze przed przerwą wyszli na trzybramkowe prowadzenie, żeby ostatecznie je podwoić i zwyciężyć 32 do 26. MVP spotkania został wybrany Piotr Swat (90% skuteczności rzutowej).

Obie ekipy nie zdołały wypełnić wszystkich dostępnych miejsc w protokole meczowym. Drużyna gości przyjechała do Gdańska w 15-osobowym składzie, ale z reprezentantem Polski – Piotrem Jędraszczykiem. Dużo większy ból głowy mieli szkoleniowcy Torus Wybrzeża: Mariusz Jurkiewicz oraz Jakub Bonisławski. Poza składem znaleźli się: Krzysztof Gądek, Daniel Leśniak, Jacek Sulej, Mateusz Kosmala, Leonardo Comerlatto oraz Mateusz Wróbel. To znacznie utrudniało ekipie czerwono-biało-niebieskich zrewanżowanie się ekipie z Piotrkowa Trybunalskiego za pierwszy mecz jeszcze w rundzie jesiennej – wygrany przez zespół trenera Jureckiego 26 do 23.

Pierwszą skuteczną akcję przeprowadzili piotrkowianie, a konkretnie wchodzący w drugie tempo na koło Adam Babicz. Momentalnie, po szybkim wznowieniu wyrównał Jakub Powarzyński (1:1 w 2’). Kolejne 120 sekund były popisami Miłosza Wałacha oraz Kacpra Ligarzewskiego. Pierwsze prowadzenie dla gospodarzy przyszło za sprawą rzutu karnego egzekwowanego przez Piotra Papaja (2:1 w 4’). Oba zespoły grały szybko, jednak rezultat po upływie 6 minut był nader skromny (3:1 dla Torus Wybrzeża). Ogromna w tym zasługa obu golkiperów. Po czasie dla Piotrkowianina, na 4:1 podwyższył głodny gry Powarzyński, a dodatkowo goście musieli sobie radzić bez Babicza. Drugie trafienie przyjezdnym dała akcja Mosiołka, jednak jego zdobycie trwało aż 7’ (4:2, 8’). Po upływie 1/3 czasu pierwszej odsłony nadal 3 bramki przewagi mieli gdańszczanie (6:3, 11’). Gdańska obrona uwijała się jak w ukropie i przez to rywale drogę do bramki odnajdywali wyjątkowo rzadko. Gdy karę indywidualną otrzymał Jachlewski, gra gospodarzy się posypała i trzy bramki z rzędu zanotowali piotrkowianie, i dość niespodziewanie wyszli na prowadzenie (9:8, 18’). Kolejne akcje zwiększały konta obu stron, a do sieci trafiali: Tomczak, Janikowski czy Pieczonka, a wśród przeciwników Sadowski oraz przede wszystkim Piotr Swat (11:11, 23’). Bartosz Jurecki oszczędzał Jędraszczyka, ale gdy desygnował go na boisko, od razu w premierowej akcji zaskoczył defensywę czerwono-biało-niebieskich. W 25. minucie trzy gole Piotrkowa przybliżyły gości do zakończenia pierwszej części ze sporą zaliczką (12:15, 28’). Do szatni ekipa trenera Jureckiego zabrała trzybramkową przewagę, a przed gospodarzami wciąż było 30 minut na odwrócenie losów potyczki (13:16).

Dwa szybkie ciosy pod nieobecność Damiana Woźniaka dały Piotrkowianinowi 5 bramek przewagi (13:18) i sytuacja zrobiła się bardzo nieciekawa dla Torus Wybrzeża. Dobry powrót po długiej kontuzji notował jednak Powarzyński i to za jego sprawą z 5 zrobiły się już tylko 4 gole straty. Bez Filipa Surosza do trzech stopniała zaliczka gości, a za plecy Ligarzewskiego rzucił Kelian Janikowski (15:18). 6. zespół ligowej tabeli kontrolował wydarzenia na parkiecie i nie forsował tempa, ale gdy tylko pojawiała się luka w murze obronnym rywali, natychmiast gracze przyjezdnych dokładali kolejne cegiełki do budowanego mozolnie tryumfu końcowego. Po dwóch trafieniach Jędraszczyka (nr 20 i 21 dla PPT) o czas poprosił duet trenerski Torus Wybrzeża (38’). W 42’ rzut karny na bramkę zamienił Piotr Papaj i do odrobienia były wciąż lub tylko 3 bramki (20:23). Coraz więcej było przerw w grze i wykluczeń. Żadna ze stron nie odpuszczała ani na jotę. Komfort był jednak po stronie drużyny Piotrkowianina. Pozostawał kwadrans. Po celnych rzutach Woźniaka oraz Papaja z kontry, puls w hali AWFiS został przywrócony i serca szybciej zaczęły bić. Swoich podopiecznych musiał przywołać Bartosz Jurecki, ponieważ spokojny mecz zaczynał się wymykać spod kontroli (23:25, 49’). Przekaz trenera Piotrkowa został wysłuchany. Kamil Mosiołek i Piotr Jędraszczyk dorzucili dwa kolejne gole (23:27, 52’). To mocno nadwątliło wiarę gospodarzy, którzy starali się do samego końca o korzystny wynik, jednak nie mieli po swojej stronie więcej argumentów tego dnia. Ostatecznie Piotrkowianin pokonał Torus Wybrzeże 32 do 26 i umocnił się w czubie tabeli PGNiG Superligi.

Torus Wybrzeże Gdańsk vs Piotrkowianin Piotrków Trybunalski 26:32 (13:16)

G D A: Wałach, Chmieliński, Witkowski – Stojek, Powarzyński 6, Mosquera Mayo 2, Pieczonka 3, Doroshchuk, Jachlewski 3, Papaj 5, Tomczak 4, Janikowski 2, Woźniak 1.

Trenerzy: Jakub Bonisławski & Mariusz Jurkiewicz.

P I O: Ligarzewski 1, Kot, Chmurski – Wawrzyniak, Jędraszczyk 7, Doniecki 2, Sadowski 4, Stolarski, Babicz 4, Szopa, Swat 9, Surosz 1, Pożarek, Mosiołek 2, Pacześny 2.

Trener: Bartosz Jurecki.

Źródło: Biuro prasowe PGNiG Superliga

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!