Reprezentacja Polski, fot. Anna Kmiotek, polski-sport.com

W meczu, gdzie wygrana dawała nam nadzieję na pozostanie w grze o awans w Lublinie drugi raz w ciągu czterech dni spotkaliśmy się z Estonią. Tym razem to nasi koszykarze wygrali, ale nie odrobili strat z pierwszego meczu. Matematycznie szanse na awans są.

 

W pierwszej piątce naszej kadry nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z piątkowym meczem. Aleksandra Balcerowskiego zastąpił Jacek Olejniczak.

Polacy zaczęli od trójki Michalaka. Jednak rywale odpowiadali. Dodatkowo problemem były faule naszych zawodników. W połowie kwarty nasi zawodnicy mieli już limit fauli zespołowych. Z tego aż dwa w niespełna minutę złapał wspominany Balcerowski, a goście prowadzili po sześciu minutach przegrywaliśmy już dwucyfrową różnicą. Problemem była obrona rzutów zza łuku. Po ośmiu minutach przegrywaliśmy już 5:17. Pierwszą kwartę dobitką kończy Michał Kolenda. Po wznowieniu gry dalej brakowało dokładności w grze naszych kadrowiczów. Jednak ważne wejście zaliczył Jarosław Zyskowski. Popularny Zyzio wykorzystywał podania Jakuba Schenka i zmniejszaliśmy straty do stanu 20:24 dla rywali. Wróciło życie w grze naszych zawodników, którzy potrafili jeszcze zmniejszać straty do jednego oczka. Gdy wydawało się, że możemy wyjść na prowadzenie i osiągać przewagę dwukrotnie traciliśmy piłkę dodając do tego pięć oczek po nich dla rywali oraz przewinienie techniczne dla Michała Sokołowskiego to rywale odzyskali inicjatywę. To zmieniało się na prowadzenie 35:27 dla Estonii. Co się nie udało wcześniej po chwili jednak udało się Sokołowskiemu. W ciągu kilkudziesięciu sekund wymusił faul ofensywny i po chwili dorzucił trójkę. Co dawało nadzieję na nawiązanie walki. Dodając do tego aktywnego Aleksandra Dziewę dawało zmniejszanie strat do dwóch oczek. Jednak barierą, która wisiała nad naszymi kadrowiczami to cztery punkty, które traciliśmy po dwóch kwartach.

Kolejna część meczu ponownie była wyrównana, ale to Estończycy dzięki Maik-Kalevowi Kotsarowi i Kasparowi Treierowi utrzymywali przewagę. Polacy z kolei ciągle byli dość blisko, ale nie mogli doprowadzić chociażby do remisu. Ostatecznie jednak dzięki rzutom wolnym Marcela Ponitki po 30 minutach drużyna narodowa zbliżyła się do stanu 55:56. W końcu w czwartej kwarcie, która okazała się kluczowa prowadziliśmy 63:58 po skutecznych wolnych Zyskowskiego oraz celnym rzucie Olejniczaka. Właśnie taką minimum nasi koszykarze chcieli wygrać by odrobić straty z wyjazdowego spotkania.Jednak trafienia Kotsara sprawiały, że prowadziliśmy najpierw punktem, a kilka chwil później drżeliśmy o wynik 66:68. Jednak końcówka należała do naszych kadrowiczów. Ostatnie cztery oczka zdobył Michał Sokołowski, a równo z syreną mógł jeszcze trafić za trzy Michalak.

 

Mankamentem było 21 strat naszych zawodników.

 

POLSKA – ESTONIA 70:68 (12:21, 26:21, 17:14, 15:12)

Polska: Michał Sokołowski 15, Jarosław Zyskowski 14, Dominik Olejniczak 11, Michał Michalak 8, Aleksander Dziewa 6, Marcel Ponitka 6, Aleksander Balcerowski 3, Jakub Schenk 3, Michał Kolenda 2, Jakub Garbacz 2.

Estonia: Mail Kotsar 24, Janari Joesaar 14, Kaspar Treier 11, Siim-Sander Vene 7, Martin Dorbek 5, Joonas Riismaa 3, Kristjan Kitsing 2, Siim Post 2, Rauno Nurger 0, Mart Rosenthal 0.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!