CYRIL LANGEVINE, fot. Anna Kmiotek, polski-sport.com

King Szczecin podjął we własnej hali Twarde Pierniki Toruń. Dla Kinga mecz był kluczowy, ponieważ nadal bił się o ostatnie, wolne miejsce w kolejnej fazie rozgrywek. Spotkanie nie miało jednak aż takiej wagi dla przyjezdnych. Jak twierdził Ivica Skelin zajęcie 6. czy 7. miejsca nie miało znaczenia, ale chcieli dać z siebie wszystko, by zostać w meczowym rytmie przed play- offami. Bez wątpienia zwycięstwo wniosłoby także w szeregi dobrą atmosferę i pewność siebie. Po niesamowitych emocjach i wyrównanej walce zwycięsko ze starcia wyszli gospodarze.

1 połowa

Torunianie zaczęli od pięciu punktów przewagi. Gospodarzom pierwsze „oczka” udało się zdobyć dopiero po dwóch minutach spotkania (2:5). Rokko Rogić świetnie wszedł mecz i po 4 minutach miał już 9 punktów na koncie (15:3). Cyril Langevine stracił piłkę, którą w rezultacie torunianie dokozłowali do kosza i dzięki temu powiększyli przewagę (17:3). King nadal, tak jak przez cały sezon, zmagał się z kontuzjami i w grze podczas tego spotkania brakowało Filipa Matczaka, który towarzyszył drużynie na ławce, jednak nie brał nawet udziału w rozgrzewce oraz Mateusza Bartosza. Zdecydowanie 1Q przebiegała po myśli przyjezdnych i nie wyglądało na to, że miałoby się jeszcze coś zmienić. Ostatecznie torunianie wygrali 31:13. Bez wątpienia szczecinianie byli już w trudnej sytuacji. Jahens Manigat dołożył do wyniku celną trójkę, która była już trzecią celną po stronie gości (36:18). King „odpalił” w połowie 2Q i kilkoma dobrymi akcjami zmniejszył straty do 8 „oczek” (26:36). Udało im się to podczas nieobecności na parkiecie Rogicia. Niesamowity zryw zaliczyła drużyna gospodarzy, którzy zyskali nowe siły i w rezultacie z przewagi Twardych Pierników zostały zaledwie dwa punkty (34:36). Do remisu doprowadził Langevine przechwytując piłkę z rąk rywali (38:38). King zdecydowanie wygrał 2Q i zszedł na przerwę przy prowadzeniu 43:41.

2 połowa

W poprzedniej połowie mieliśmy do czynienia z dwiema odmiennymi kwartami. Każda z nich zakończyła się dużą przewagą jednego z zespołów. Druga połowa zaczęła się jednak nieco inaczej i od początku walka była wyrównana i przebiegała cios za cios. James Eads trafił z półdystansu łapiąc kontakt punktowy z rywalem (50:51). Jay Threatt musiał rzucać z bardzo niewygodnej pozycji, jednak piłka trafiła idealnie do obręczy i wyprowadziła King na prowadzenie 64:57. Chociaż kwarta była dosyć wyrównana, to gospodarze rozpoczynali ostatnią część meczu z sześciopunktową przewagą (69:63). Małe problemy techniczne sprawiły, że mieliśmy do czynienia z dłuższą, nieplanowaną przerwą. W rezultacie obydwa zespoły musiały rozgrzewać się na nowo. Eads wszedł niepilnowany pod kosz i doprowadził do wyniku 72:75. Mecz po raz kolejny zaczął się od nowa po celnej trójce Michała Kołodzieja, którą doprowadził do remisu (78:78). Cztery minuty przed końcem spotkania torunianie przekroczyli już limit fauli w przeciwieństwie do gospodarzy, którzy mieli ich na koncie zaledwie dwa. Po akcji Michała Samsonowicza 2+1 Twarde Pierniki prowadziły już 82:78. Po walce na sam koniec zwycięsko ze spotkania wyszła drużyna ze Szczecina (92:87).

King Szczecin- Twarde Pierniki Toruń 92:87
(13:31; 30:10; 26:22; 22:24)

King Szczecin: Threatt 20, Richardson 15, Borowski 14, Davis 11, Dorsey- Walker 9, Langevine 10, Schenk 6, Kikowski 7

Twarde Pierniki Toruń: Eads 22, Rogić 22, Kołodziej 10, Amigo 8, Cel 6, Samsonowicz 6, Janczak 5, Manigat 3, Diduszko 2

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!