RAYMOND COWELLS (nr 18)

Legia nie przestaje zadziwiać. W pierwszej kwarcie zbiła Anwil,  później odpierała ataki rywali. Ale dwóch wygranych we Włocławku legionistów mało kto się spodziewał. Legia jedyną niepokonaną drużyną w play off. Już w niedzielę i poniedziałek możemy poznać finalistów Energa Basket Ligi.

 

Od początku spotkania raziła nie skuteczność włocławian, a Legia rozkręcała się z akcji na akcję. Szybkie kolejne trafienia legionistów powodowały nie dowierzanie w Hali Mistrzów. Warszawianie odskakiwali na stan 2:14. W tym momencie na chwilę i w legionistom zatrzymał się celownik na kilka akcji. Jedyne punkty z gry włocławian były autorstwa Żigi Dimca. Podkoszowy Anwilu w pierwszej kwarcie dołozył do tego dwie zbiórki i aż cztery straty w pierwszej kwarcie. Anwil pudłował z każdej pozycji. Cyfry pierwszych dziesięciu minut to 1/13 skuteczności Anwilu w pierwszej kwarcie. Legia korzystała z swojej broni, czyli trójek. W premierowych dziesięciu minutach warszawianie trafili pięciokrotnie w dziewięciu próbach. Efektem tych rzeczy było dwudziestopunktowe prowadzenie po pierwszej kwarcie. Początek drugiej kwarty należał do Anwilu. Gospodarze zaczęli od serii 6:0, ale dalej tracili do rywali czternaście oczek.Legia odpowiadała trafieniami Rahkmana oraz Johnsona. Gdy swoje tak jak w pierwszej kwarcie zdobywał Cowells oraz Kulka przewaga Legii wróciła do staniu 20:39. Anwil nie móg na dłużej przechylić odrabiana strat. Jedynym jaśniejszym punktem w ataku Anwilu w pierwszej połowie był wspominany Dimec oraz w drugiej kwarcie Luke Petrasek.

Po zmianie stron Legia kontynuowała powoli grę w ataku. Legioniści rozpoczęli od serii siedmiu oczek z rzędu. Gdy swoje pierwsze punkty zdobył Łukasz Koszarek Legia prowadziła 31:52… To był sygnał dla włocławian do ataku. Anwil w krótkim czasie zalicza serię 11:2 w tym dwie ważne trójki trafił James Bell. Dzięki temu gospodarze łapali wiatr w żagle, ale jeszcze w trzeciej kwarcie granicą której Anwil nie mógł złamać to jedenaście oczek przewagi legionistów. Gonitwa Rottwailerów trwała dalej w czwartej odsłonie. Gdy serią pięciu oczek z rzedu popisał się Jonah Mathews wszyscy w Hali Mistrzów myśleli, że Anwil dopadł Legię. Na pięć i pół minuty do końca spotkania z 21 oczek przewagi pozostały tylko cztery. Jednak stołeczny zespół jeszcze odpowiadał. Seria 10:2 legionistów mogła trochę uspokoić, ale tylko na trochę. Gdy Legia prowadził w trzydziestej ósmej minucie 59:69 doszło do scysji na linii Sebastian Kowalczyk-Robert Johnson. Pierwszy otrzymał przewinienie techniczne drugi po długich naradach sędziów faul niesportowy. Jednak mimo wielkich nerwów, Anwil starał opanować się sytuacje na boisku i po kolejnej trójce Jamesa Bella było tylko 69:72 dla gości. Ostanie akcje to już rzuty wolne z obu stron. Ważne dla Legii trafiali Cowells z Johnsonem, a wynik ustalił Grzesiek Kulka.

 

Najskuteczniejsi w Anwilu byli James Bell z 18 punktami, Jonah Mathews z 13 oczkami. Swoje dodali Dimec (12) oraz Luke Petrasek (11 pkt i 16 zbiórek). Wśród legionistów najlepszym zawodnikiem był Raymond Cowells z 18 pkt, 5 zbiórkami i trzema asystami. Grzegorz kulka dodał 13 punktów (i po 3 zbiórki i asysty), a 11 Robert Johnson dokładając do tego 8 zbiórek i 4 asysty.

 

ANWIL WŁOCŁAWEK – LEGIA WARSZAWA  71:77  (3:23, 23:19, 20:15, 25:20)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!