ALEKSANDER DZIEWA, fot. Anna Kmiotek, polski-sport.com

Rywalizacja finałowa przeniosła się do Warszawy. Sporo podobieństw w pierwszej części trzeciego spotkania do dwóch poprzednich, czyli w pewnym momencie Śląsk odjeżdża Legii. Warszawianie gonili, ale końcówka należała do gości.

 

Spotkanie zaczęło się od gry kosz za kosz. Legia potrafiła prowadzić 10:6 dzięki trafieniom Jure Skificia. Gdy na boisku pojawił się Aleksander Dziewa gra wrocławian w ataku ruszyła. Po serii siedmiu oczek z rzędu wrocławian goście wyszli na prowadzenie. Przy stanie 15:15 Śląsk zaczął budować przewagę, a Legia miała problemy z skutecznością. Wrocławianie przejmowali kontrolę nad meczem. Trafienia Travisa Trice, Olka Dziewy czy Łukasza Kolendy sprawiały, że Śląsk szybko objął dziewięciopunktowe prowadzenie. Po wznowieniu Legia dalej nie miała zdecydowanego lidera. Mniej widoczni Cowells z Abdur-Rahkamnem, ale z trafiającymi Skificiem i Johnsonem zmniejszała straty do punktu. Jednak legioniście nie mieli argumentów by iść za ciosem. Kolejne punkty Kantera (z wolnych) oraz Dziewy i Trice’a dawały prowadzenie w dziewiętnastej minucie Śląskowi 33:42. W momencie gdy mogło się wydawać, że Legia powinna zacząć gonić traciła w prosty sposób piłkę. W efekcie czego jeszcze w drugiej kwarcie goście odskoczyli na dwucyfrowe prowadzenie. W Śląsku prym wiedli Olek Dziewa (16 pkt do przerwy), Travis Trice (9 pkt i 6 asyst). W Legii jedenaście oczek do przerwy zdobył Jure Skifić, a dziewięć Robert Johnson.

Po zmianie stron sygnałem, że Legia podejmie walkę była trójka Łukasza Koszarka. Gdy swoje dorzucił Johnson Śląsk ponownie prowadził tylko punktem. W odpowiedzi jednak dla gości trafiał Kanter, ale to po trójce Cowellsa w szesnastej minucie gospodarze odzyskali prowadzenie 54:52. Goście mimo wszystko nie odpuszczali. Legia maksymalnie prowadziła trzema oczkami czując oddech rywali. W czwartej kwarcie trener Urlep dał na chwilę odpocząć Travisowi Tricowi. W jego miejsce wprowadził jego młodszego brata. D’Mitrick odwdzięczał mu się walką na boisku i celną trójką w ważnym momencie. Gdy swoje punkty dokładał Karem Kanter to Śląsk prowadził 65:70. Od tego momentu to legioniści musieli ponownie goni. Przy trzy punktowej stracie na nie co ponad minutę do końca ważną akcję 2+1 zaliczył Dziewa. Po chwili ten sam zawodnik dorzuca kolejne dwa wolne, a wsadem kontrę skończył Ramljak było wiadome iż to wrocławianie prowadzą 2-1 w serii.

Dla Legii 20 punktów rzucił Robert Johnson, a po 16 dorzucili Skifić z Cowellsem. Dla wrocławian 21 zdobył Aleksander Dziewa, a 15 pkt i 7 asyst dorzucił Travis Trice.

LEGIA WARSZAWA – WKS ŚLĄSK WROCŁAW 74:81  (17:26, 22:20, 22:14, 13:21)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!