Barłomiej Kubkowski ostatnio postanowił przepłynąć Morze Bałtyckie, startując z Mola z Kołobrzegu, a kończąc na szwedzkim wybrzeżu. Od wczoraj do dzisiaj nieprzerwanie realizował swój cel, jednak po 32 godzinach i 30 minutach za namową kapitana zrezygnował z tego pomysłu.
– Przyszedł dzień, na który czekałem praktycznie całe życie. Dzień, który śnił mi się przez ostatni rok każdej nocy. Dzień, w którym jako pierwsza osoba na świecie mogę przepłynąć całe Morze Bałtyckie wpław – napisał na Facebooku.
– Wiem, że to będzie 60 godzin walki, ale całą swoją przeprawę chciałbym zadedykować dla dzieci z fundacji Cancer Fighters, w której od 2 lat jestem wolontariuszem – powiedział tuż przed startem.
Przygotowania do niebywałego wyczynu trwały rok. Bartłomiej kilkukrotnie przekładał swoją wyprawę ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe. W poniedziałek pływaka pożegnali najbliżsi.
Po ponad 30 godzinach poddał się, tłumacząc, że początkowe szybkie tempo płynięcia przez zmieniającą się pogodę miało zdecydowanie spaść. W poście na Facebooku sportowiec poinformował, że ostatnie 50 km pokonywałby od 25 godz. do aż 60 godz.
– Jest mi teraz bardzo przykro. Jest we mnie teraz bardzo dużo emocji. Jest jeszcze przyszły rok i to na pewno nie ucieknie – ambitnie zapowiedział.
Bartłomiej przepłynął łącznie 120 km, cały czas płynąc. Nikt do tej pory nie pokonał tak dużego dystansu, co Kubkowski. Pięć lat temu Sebastian Karaś z Kołobrzegu dopłynął do duńskiej wyspy Bornholm, pokonując ok. 100 km. Zajęło mu to 28 godzin i 30 minut.
Oprócz sportowego celu pływak zbierał pieniądze na leczenie dzieci z chorobami nowotworowymi. Do momentu wyjścia z morza poprzez specjalną zbiórkę udało mu się zgromadzić dla fundacji „Cancer Fighters” około 40 tys. zł.
— Dziękuję wszystkim za udostępnienia, a przede wszystkim za wpłaty — powiedział.
Życzymy powodzenia i osiągnięcia wymarzonego celu w przyszłym roku, Panie Bartłomieju!