Fot: playersunited.com

Wczoraj Raków Częstochowa wraz z Lechem Poznań awansował do ostatniej IV rundy eliminacji LKE, eliminując swoich oponentów. Na pomeczowych konferencjach głos zabrali szkoleniowcy obu polskich ekip.

Raków znów do zera pokonał Spartaka, ale tym razem skromniej, gdyż 1:0 (3:0 w dwumeczu). W najważniejszej fazie eliminacji zagra z czeską Slavią Praga.

Marek Papszun, Raków: – Zdawaliśmy sobie sprawę, że po pierwszym meczu Spartak Trnawa nie będzie miał nic do stracenia. Dla mnie najważniejsze jest to, że mądrze realizowaliśmy strategię. To był kolejny dojrzały i wyrachowany mecz w naszym wykonaniu. Wiedzieliśmy, że strzelony gol praktycznie zamyka rywalizację i tak też się stało. Można powiedzieć, że ta bramka „zabiła” przeciwnika – mówił.

Między starciami ze Slavią Raków Raków ma rozegrać spotkanie 6. kolejki PKO Ekstraklasy z Pogonią Szczecin. – Zobaczymy jak podejdą do tego PZPN i Ekstraklasa i na jaki termin zostanie przełożony. Jeśli na 31 sierpnia, to zupełnie nic nam to nie daje. To żadna pomoc. Wiem, że nie ma terminów, ale trzeba będzie pomyśleć nad innym rozwiązaniem. Dopiero wtedy się zdecydujemy – podkreślił.

Jeśli Raków awansuje do fazy grupowej, to prawdopodobnie swoje domowe mecze będzie rozgrywać w… Bielsku-Białej. – Raczej nie uda się wybudować do tego czasu nowego stadionu. Myślę, że takie mecze jak ten ze Spartakiem powinny skłonić do tego, by zacząć coś działać w tym kierunku. Co ja mogę powiedzieć? Chcielibyśmy grać w Częstochowie, ale jeśli nie będzie nam to dane, zagramy na wyjeździe. Najważniejszy jest dla nas awans do fazy grupowej – podsumował Marek Papszun

W przeciwieństwie do Rakowa Lech awansował po ostrej nerwówce, spowodowanej niespodziewaną dogrywką. Na szczęście w dodatkowych 30 minutach strzelili 2 gole, wygrywając to spotkanie 4:1 (4:2 w dwumeczu). Mistrz Polski w IV rundzie zmierzy się z luksemburskim Dudelange.

Fani mistrza Polski w dogrywce przestali dopingować swój zespół, skupiając się jedynie  na szydzeniu z zawodników i wyzywaniu władz Lecha Poznań. Brom odniósł się do tego fragmentu meczu:

John Van den Brom, Lech Poznań: – To, co dzisiaj się działo, było dziwne z różnych względów. Nie rozumiałem, co śpiewali kibice na trybunach. Rozumiem, ze nie udało nam się rozstrzygnąć tego meczu wcześniej, a kibice zareagowali bardzo emocjonalnie. To nasza wina, ze nie wykorzystaliśmy tylu szans. Parę miesięcy temu wszyscy byli dumni z tych zawodników, którzy zdobywali mistrzostwo Polski. Wiem, że w tej chwili co się dzieje, jest rozczarowujące. Ale czy Ci zawodnicy zasłużyli, aby grać przeciwko własnym fanom? Nie wszystko nam wychodzi, nie wszystko jest idealne, ale jesteśmy blisko naszego celu. Będziemy grać najbliższy mecz u siebie w niedzielę i bardzo potrzebujemy dopingu – powiedział.

Holender mówił także o swoich skrzydłowych. Kristofer Velde, krytykowany za słabą dyspozycję, strzelił wczoraj bramkę i zanotował asystę. Natomiast Michał Skóraś jako ostatni podawał do Filipa Marchwińskiego, który wbił na 3:1.

Skrzydłowi to są szczególni zawodnicy. Chce powiedzieć nie tylko o Velde, ale tez o Skórasiu. Oni mają czynnik „x”. Mają coś w sobie wyjątkowego. Czasami podejmują dobre decyzje, czasami głupie. Muszę podkreślić, że obaj Ci skrzydłowi bardzo ciężko pracują. To mi się podoba. To też można powiedzieć o Adrielu Ba Loua, który jest kontuzjowany. Dzisiaj oczywiście z gry Velde byłem zadowolony. Przyczynił się on do zwycięstwa. Jestem zadowolony, jak bardzo ciężko pracowali – stwierdził trener Kolejorza.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!