MATTHEW COLEMAN fot.Karol Makowski polski-sport.com

Pełne czterdzieści minut walki i ostatni szaleńczy rzut w ostatniej sekundzie Matthew Colemana. Obrońca Dzików Warszawa trafiając zza łuku zapewnił stołecznej ekipie szesnastą wygraną w sezonie.

 

Spotkanie w pierwszych akcjach układało się po myśli PGE Spójni. Po trafieniu Stephena Browna goście prowadzili ośmioma oczkami. Nie wiele wnosiła waleczna postawa Mateusza Bartosza. Gdy do trafień Browna  dołączył Langović stargardzianie momentalnie uciekli na dziesięć oczek. I na ty nie poprzestawali. Punkty McGlynna i Aleksandrowicza dawały nadzieję gospodarzom. Jednak po trójce Karola Gruszeckiego przyjezdni przez moment prowadzili nawet jedenastoma oczkami.W końcówce jednak Dziki walczyły o zmniejszanie strat. Wszystko odwróciło się po wznowieniu gry w drugiej odsłonie. Szybko Spójnia ponownie prowadziła jedenastoma punktami. Sygnałem do odrabiania strat była akcja 2+1 Nicka McGlynna. Prowadzenie gości zmniejszyło się do stanu 20:25. Ważne trafienie dokładał Matthew Coleman. W odpowiedzi trafiali Langović z Steinem. Ale to Dziki minimalnie były lepsze. Prowadzenie szybko zmalało do stanu 31:34. Warszawianie nie poprzestawali na tym. Do przerwy zmniejszyli straty do jednego punktu.

Po zmianie stron Dziki złapały oddech i to stołeczny zespół był stroną przeważającą. Pojedyncze trafienia Simmonsa i Browna sprawiały, że przewaga gospodarzy wahała się na poziomie 3-5 punktów. Jednak gdy Brown dokłada swoje punkty to PGE Spójnia  wyszła na prowadzenie. Stargardzianie po serii 7:0 mieli aż cztery oczka (45:49) przewagi. Jeszcze w końcówce kwarty goście uciekali nawet na pięć oczek, ale wiarę w korzystny wynik zdążył trójką przywrócić Piotr Pamuła. Po trzydziestu minutach było 52:54 dla gości. To co się działo i stało w ostatniej kwarcie można streścić do ostatniej minuty i akcji w wykonaniu Dzików. Dziki co akcję wychodziły na dwupunktowe prowadzenie. W odpowiedzi stargardzianie wyrównywali. Aż na zegarze pozostawało niespełna dwadzieścia jeden sekund. Piłkę spod swojego kosza wyprowadzały Dziki. Gdy wydawało się, że z kompletnej nie przygotowanej pozycji rzut oddaje Matthew Coleman równo z syreną przez ręce obrońców trafił trójkę. Dziki wygrały 70:67…

 

DZIKI WARSZAWA – PGE SPÓJNIA STARGARD  70:67  (13:21, 22:15, 17:18, 18:13)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!