Jeremiah Martin / fot. Karol Makowski polski-sport.com

Na otwarcie trzeciej kolejki EBL od razu jej hit. Mistrz Polski grał z trzecią ekipą minionego sezonu. Górą w meczu, który kilka lat temu nazywano Świętą Wojną dla mistrzów, czyli Śląska Wrocław.

 

Spotkanie zaczęło się lepiej dla gospodarzy. Włocławianie zaczęli od trójki Josha Bostica. Amerykanin próbował w następnych akcjach także rzucać, ale pięć oczek z rzędu zdobył Kamil Łączyński. To dawało Anwilowi prowadzenie 8:2. Wrocławianie po kilku nieskutecznych akcjach zaczęli odrabiać straty. Zmniejszali straty do punktu. W końcu po punktach Aleksandra Dziewy był remis 12:12. I to był przełomowy moment dla Śląska. Druga część pierwszej kwarty należała do mistrzów Polski. W niespełna cztery minuty wrocławianie zaliczyli serię 10:2. Dzięki skutecznym akcjom z kontrataków goście kończyli pierwszą kwartę z dziewięciopunktową przewagą. Pierwsze akcje drugiej kwarty to kilka przestrzelonych rzutów. Nie moc przerwał swoją trójką i pierwszych punktach w meczu pierwszopiątkowy Anwilu Janari Joesaar. Anwil długo próbował złapać rytm w którym będą mogli dogonić rywali. Długo granica sześciu oczek była przez jakiś czas nie do przełamania. Wrocławianie mieli problemy z faulami, a w dodatku stanęli na dwudziestu ośmiu zdobytych punktach. Serią 9:0 jaką w trzy minuty włocławianie zaaplikowali włocławianie rywalom pozwoliło wyrównać na 28:28. Dopiero po takiej nie mocy w ataku Śląsk odpowiedział siedmioma oczkami z rzędu. Anwil miał jeszcze okazję poprawić swoje zdobycze w ostatniej akcji, ale nie skutecznie.

Po zmianie stron Anwil przez kilka akcji szukał swojej koszykówki. Śląsk na moment odskoczył na sześć oczek, ale od stanu 30:36 w trzydziestej drugiej minucie zaczął się marsz Anwilu do odrabiania strat.Trafienia Nowakowskiego i Petraska  dawały prowadzenie włocławianom. W odpowiedzi cztery oczka z rzędu dorzucił Kuba Nizioł, przez co wrocławianie odzyskali na moment prowadzenie. Jednak Anwil nie odpuszczał i po kolejnej serii prowadzili 51:43. Przewaga włocławian jeszcze wzrastała do dziewięciu oczek. Sygnałem do odrabiania strat była trójka Jeremiah Martina. To on w krótkim czasie zdobył siedem punktów. Po wolnych Ivana Ramljaka na tablicy pojawił się remis 56:56. Po chwili trójkę dorzucił Łukasz Kolenda, ale szybko takim samym rzutem odpowiedział Josh Bostic. Gdy pierwsze punkty w ostatniej odsłonie trafił Dawid Gołębiowski wydawało się, że Śląsk łapie kolejną serię w swojej grze. Śląsk prowadził pięcioma oczkami, ale trafienia Greena i Sobina dawały remis w trzydziestej piątej minucie. Przez kolejne akcje gra toczyła się kosz za kosz. Walki nie brakowało, a wynik oscylował wokół remisu. Na 45 sekund do końca spotkania za faule spadł Josh Bostic, ale zdążył uzbierać 13 punktów, 10 zbiórek, 3 asysty i 2 bloki. Po trafieniach z wolnych Martina i Nizioła wrocławianie odskakiwali na cztery oczka. Anwil miał jeszcze ponad 21 sekund na odpowiedź. Akcje Anwil chciał skończyć szybko rzutem, ale przy zbiórce długo obie ekipy walczyły w parterze o piłkę. Ta w końcu wyszła po za boisko. Anwil wznawiając akcję, zdobył dwa punkty po dobitce Greena. Tak więc pierwsza „Święta Wojna” w tym sezonie dla Śląska.

W barwach Anwilu najskuteczniejszy był Phil Greeene z 17 punktami, a dla Śląska 23 (po 6 zbiórek i asyst) oczka zdobył Jeremiah Martin.

 

 

ANWIL WŁOCŁAWEK – WKS ŚLĄSK WROCŁAW 73:75   (14:23, 14:12, 31:26, 14:14)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!