TRAVIS LESLIE / fot. Karol Makowski polski-sport.com

Koszykarze nie schodzą z zwycięskiej ścieżki. Dziś odprawili Suzuki Arkę Gdynia i wciąż się o minimum czwartą lokatę po sezonie zasadniczym.

 

Legia zaczęła powoli, ale zdecydowanie skuteczniej. Po trójce Lesliego po trzech minutach prowadzili 8:0. To było preludium. Po chwili było 13:2. Gdy w połowie kwarty kolejny zrzut zza łuku trafił Kyle Vinales to tylko wspomniani dwaj gracze zdobywali punkty dla gospodarzy. Gdynianie grali sporo do rzutu, ale z skutecznością mieli duże problemy. Legia w siódmej minucie prowadziła już nawet dwunastoma oczkami. Grę Arki próbował ożywić wprowadzony z ławki James Florence. Gdy mogło się wydawać, że ekipa gości łapie mały wiatr w żagle szybko zostali skarceni przez Legię, która na koniec pierwszej odsłony maiła najwyższe prowadzenie 27:14. W drugiej kwarcie Arka kompletnie zgubiła styl, który prezentowała w wcześniejszych dwóch spotkaniach. Legia powoli budowała swoją przewagę. Ważną opcją w warszawskim zespole były rzuty zza łuku. W połowie tej odsłony po kolejnym takim rzucie tym razem Łukasza Koszarka prowadzili nawet 40:19. Legia w pełni kontrolowała wydarzenia boiskowe odskakując rywalem nawet na dwadzieścia cztery oczka.

Po zmianie stron Arka powoli odzyskiwała skuteczność, ale i legioniści nie tracili swojej. Przewaga warszawian nie spadała poniżej osiemnastu oczek. Legia w drugiej części spotkania zagrała  minimalnie skuteczniej za sprawą trafień Grosella i wolnych Vinalesa.  Jednak ozdobą były dwa wsady Travisa Lesliego w końcówce. Wynik 73:44 po trzydziestu minutach mówił już wszystko. W czwartej kwarcie obraz gry się nie zmieniał. Akcja 2+1 nie była nawet przebłyskiem możliwości młodego zawodnika Arki. Różnica między zespołami osiągała rekordowe trzydzieści trzy oczka.

 

LEGIA WARSZAWA – SUZUKI ARKA GDYNIA 90:61   (27:14, 21:15, 25:15, 17:17)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!