JAKUB KAROLAK fot. Anna Kmiotek polski-sport.com

Skuteczny Jeremiah Martin oraz istny joker w postaci Jakuba Karolaka daje Śląskowi drugą wygraną w tegorocznych finałach Energa Basket Ligi. Szczecin sam strzelał sobie w stopę tragiczną skutecznością w rzutach za trzy…raptem trzy celne na dwadzieścia pięć oddanych.

 

Pierwsze akcje to sporo szukania swojej skuteczności. Po 120 sekundach był remis 2:2. Swoje spod kosza zwłaszcza pudłowali wrocławianie. King próbował grać z kontry. Dla Kinga ważną opcją była gra w obronie i przechwyty. Po czterech minutach Śląsk miał aż pięć strat, a z tego trzy po przechwytach szczecinian. Na półmetku kwarty goście prowadzili pięcioma oczkami, ale szybko odpowiedział trójką bohater poprzedniego spotkania Jeremiah Martin. Na chwilę w ataku King łapał zadyszkę. Zaliczali nie celne rzuty na zmianę z stratami. Śląsk w nie co ponad dwie minuty doprowadził do remisu 9:9. Dopiero po ponad czterominutowej przerwie pierwsze punkty dla Kinga zdobył Hamilton. Dzięki niemu King ożył. Szybko goście zaliczyli serię 6:2. Właśnie wspominane straty odbijały się na grze obu drużyn. King miał sześć, a Śląsk siedem w pierwszej odsłonie. Drugą kwartę rozpoczął ten na którego pewnie w Śląsku liczono. Trójkę trafił Jakub Karolak. O sobie nie pozwalał zapominać Martin. Ale tym jokerem okazywał się Karolak. Polski niski skrzydłowy w krótkim czasie dorzucił kolejną trójkę po której wrocławianie prowadzili 22:17. King po przerwie na żądanie wyszli bardzo zmotywowani. Kolejne trafienia wszystkich zawodników z Szczecina w cztery minuty zaliczyli serię 12:0. Ważne podania rozdawał w tym czasie Andy Mazurczak. Jednak wrocławianie nie dawali o sobie zapomnieć. Potrafili zmniejszać straty do jednego punktu po celnych wolnych drugiego strzelca w pierwszej połowie spotkania, czyli Jakuba Karolaka. Obie ekipy zaczęły grać falami. Efektowną akcją na koniec popisał Bryce Brown trafiając równo z syreną z 45 stopni za trzy. Po dwudziestu minutach było 29:35.

Po zmianie stron świetne otwarcie zaliczył Jakub Karolak. Pochodzący z Lublina zawodnik w nie co ponad dwie minuty trafił trzy trójki. Wrocławianie wychodzili prowadzenie 40:37. Starał się odpowiadać George Hamilton. King po wsadzie Cuthbersona po świetnej akcji w obronie Mazurczaka odpowiadał 6:0. Iskrzyło po obu stronach parkietu. Śląsk ciągle walczył i po wolnych Jakuba Nizioła ponownie prowadzili trzema oczkami. Na tym wrocławianie nie poprzestawali. Ciągle czując oddech Kinga na plecach lepiej rozgrywali końcówkę, a co ważne skutecznie. Swoje wnosił Donovan Mitchell.  Wrocławianie złapali swój rytm. Po trzydziestu minutach to gospodarze prowadzili 53:47. W czwartej kwarcie King ciągle gonił Śląsk. Ogromna zasługa w tym Martina wspomaganego przez Kubę Karolaka. Po trafieniach właśnie tych dwóch zawodników wrocławianie prowadzili 66:58, a do końca regulaminowego czasu pozostawało niespełna pięć minut. Gdy King próbował walczy, szybko odpowiadali Dziewa z Martinem. Ten ostatni w rzutach zza łuku w tegorocznym play off nie jedną obronę rozbijał. Na trzy minuty do końca wrocławianie prowadzili dziesięcioma rekordowymi punktami. Tego już King nie miał jak przeskoczyć. Granica siedmiu oczek była nie do złamania dla Kinga. Mimo, że szczecinianie w końcu dodali do swojego repertuaru celne trójki, ale tylko dwie. Wcześniej trafili tylko jedną. Wynik ustala rzutem zza łuku Ivan Ramljak.

Śląsk wygrywa drugie spotkanie z rzędu i jako pierwsza drużyna w historii play off doprowadza z stanu 3-0 do stanu 3-2.

Szóste spotkanie w czwartek w Szczecinie.

 

WKS ŚLĄSK WROCŁAW – KING SZCZECIN 82:70   (14:15, 15:20, 24:12, 29:23)

Śląsk: Martin 29 (5 zbiórek i 5 asyst), Karolak 22 (6/8 za trzy), Dziewa 14 (7 zbiórek), Mitchell 7, Ramljak 5 (4 zbiórki), Parakhouski 3 (6 zbiórek), Nizioł 2 (8 zbiórek, 2 asysty), Mindowicz 0, Wiśniewski 0, Gołębiowicz 0

King: Hamilton 15, Cuthberson 15, Brown 14, Fayne 12, Mazurczak 7 (10 asyst), Matczak 4, Meier 3, Borowski 0, Żmudzki 0, Kostrzewski 0

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!