foto: Patryk Górecki

Jak wszyscy bardzo dobrze wiemy piłkarska reprezentacja Polski przegrała we wtorek z Mołdawią 2:3. To jedna z największych, jak nie największa kompromitacja tej drużyny w historii. Jakby złego było mało, głowę w piasek wsadził kapitan zespołu, uznając za niekonieczne tłumaczenie się z epokowego blamażu.

Mecz z Mołdawią

Po pierwszej połowie wydawać by się mogło, że mecz jest jak najbardziej pod kontrolą. Nasi rywale nie oddali przecież nawet strzału na bramkę Wojciecha Szczęsnego, a Polacy raz po raz napierali na bramkę Mołdawian. Pierwsza odsłona zakończyła się wynikiem 2:0 na korzyść Biało-Czerwonych. W drugiej połowie natomiast role się odwróciły. Piłkarze myślami byli już na wakacjach i głupie błędy poskutkowały porażką 2:3. Mogło być nawet 2:4, ale sędzia nie uznał bramki Nicolaescu, co do uznania której specjalnych przeciwskazań nie było…

Mi osobiście najbardziej szkoda w tym wszystkim Fernando Santosa. Portugalczyk nie wiedział chyba w jakie bagno wstępuje i będzie mu naprawdę bardzo ciężko z tego letargu naszą kadrę wyprowadzić. O ile to w ogóle jest możliwe.

Wywiady

Fakt, że po takiej kompromitacji piłkarze nie byli chętni do rozmowy z mediami mnie specjalnie nie dziwi. W końcu to też ludzie. Ostatecznie przed kamerami telewizji polskiej stanęli Piotr Zieliński i Jan Bednarek. Wywiad tego drugiego z pewnością będzie jeszcze długo pamiętany. „Drugą połowę chcieliśmy zagrać na stojąco. Myśleliśmy, że ten mecz sam dogra się do końca, że zostało 45 minut i jedziemy na wakacje” – przyznał obrońca po meczu. Jest to z jednej strony absurdalne, że piłkarzom reprezentacji Polski tak naprawdę wcale nie chciało się grać tej drugiej połowy, ale z drugiej strony to należy Bednarka docenić. Przynajmniej powiedział prawdę, że mental w tej kadrze jest po prostu fatalny i wyjaśnił poniekąd przyczynę tej porażki. Nie zmienia to jednak faktu, że takie coś po prostu nie może się zdarzać. 

Robert, oddaj opaskę…

Zachowanie naszego „kapitana” po raz kolejny było wręcz tragiczne. Ostatnio Lewandowski po trzech miesiącach zdecydował się przeprosić za aferę premiową, ale właśnie, o trzy miesiące za późno… Już to było żenujące, ale teraz ta żenada wydawać by się mogło osiągnęła szczyt. Po meczu z Mołdawią nie zdecydował się on bowiem, porozmawiać z mediami, nie wziął odpowiedzialności na siebie, nie zrobił nic. Przyjemnie jest być liderem kiedy na boisku wychodzi wszystko, ale już gorzej kiedy drużynie nie idzie. W tym drugim wypadku nasz „kapitan” po prostu nie istnieje. Oczywiście sam występ „Lewego” z Mołdawią statystycznie był niezły (gol i asysta), ale cała reszta to już żenada. Wypchnięciem przed kamery Bednarka i Zielińskiego, Robert po raz kolejny skompromitował się jako kapitan. Chowanie się za plecami innych kolegów z drużyny miało już miejsce przed meczem eliminacyjnym z Czechami. Wtedy na konferencję prasową wysłany został debiutant – Ben Lederman.

Przykładów postaw, które kapitanowi na sucho ujść nie mogą  możemy się doszukiwać jeszcze w eliminacjach do mundialu w Katarze. Wówczas Lewandowski zagrał w meczu z niżej notowaną Andorą, co zapewniło nam udział w barażach, ale ten ważniejszy mecz o rozstawienie z Węgrami, Robert wolał opuścić. Nie było nawet wiadomo, czy pojawi się w ogóle na ławce rezerwowych jako mentalne wsparcie. Kapitan.

Ważniejsze dla niego było nagrywanie scen do dokumentu dla Amazon Prime oraz urodziny miliardera Rafała Brzoski. Ostatecznie usiadł w rezerwie, ale kto wie, czy nie wyłącznie po to, by fotoreporter France Football mógł zrobić mu jakieś ładne zdjęcie. To wszystko nie podobało się reszcie kadry narodowej i trudno się dziwić.

Selekcjoner

Dotychczasowe występy naszej kadry pod wodzą Fernando Santosa nie należą do najlepszych. W meczu o punkty selekcjoner wygrał jak dotąd jeden mecz – z Albanią. Czy za te porażki należy obarczać winą Santosa? W mojej ocenie nie. Portugalczyk przed meczem z Czechami uczulał naszych zawodników na groźne rzuty z autu. Jaki był tego efekt? Dwie bramki stracone po rzutach z autu… Tendencję do niesłuchania trenera Polacy mają nie od dziś. W meczu ze Słowacją na Euro 2021 Paulo Sousa zwracał uwagę na krycie Skriniara przy stałych fragmentach gry. I kogo nie upilnowali nasi piłkarze przy drugiej bramce Słowaków? Otóż to… Skriniara. Jeśli chodzi o starcie z Mołdawią, to też trudno obarczać winą Santosa. Plan na mecz miał dobry, co pokazała pierwsza połowa. W drugiej odsłonie – jak to powiedział Bednarek  – piłkarze chcieli zagrać na stojąca i myślami byli już na wakacjach, przez co skończyło się gigantycznym blamażem.

Uważam, że Fernando Santos jest najlepszym w XXI wieku selekcjonerem naszej kadry, ale taki fachowiec też potrzebuje czasu. Mam również nadzieję, że Cezary Kulesza da trenerowi spokojnie popracować bez cyrków jak mecz z Niemcami, który Portugalczykowi się najnormalniej nie marzył.

Moim zdaniem choćby tę kadrę trenował Pep Guardiola, to nawet on wiele z nią nie ugra. Beznadziejna mentalność, brak lidera, nie widać tam nawet jakichkolwiek chęci do gry. Jeśli dalej to tak będzie wyglądać, to Mistrzostwa Europy nasi piłkarze będą mogli obejrzeć w telewizji na wymarzonych wakacjach. Argumentacja żeby zastąpić pół składu młodymi zawodnikami, którzy „mają się ogrywać” po prostu do mnie nie trafia. Polska myśl szkoleniowa jest na tyle beznadziejna, że tych młodych talentów jakoś nie widać. Musimy więc cieszyć się tym co mamy, a że nie mamy nic, to pozostaje jedynie wiara w to, że jakimś cudem uda nam się na to Euro awansować.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!