GRZEGORZ GROCHOWSKI (Dziki Warszawa) fot. Anna Kmiotek, polski-sport.com

W drugim dzisiejszym spotkaniu Orlen Basket Ligi w Toruniu miejscowe Twarde Pierniki podejmowały beniaminka z Warszawy. Ekipa Dzików na pewno chciała udowodnić, że wygrana w pierwszej kolejce z Ostrowem nie była dziełem przypadku. Ale emocji w czwartej kwarcie nie brakowało.

 

Mecz zaczął się od gry kosz za kosz. Owszem po sześciu minutach Dziki odskakiwały na chwilę na cztery oczka, ale wciąż czuły oddech torunian na plecach. Mankamentem warszawskiego zespołu w pierwszej odsłonie były rzuty wolne. Dziki trafiły tylko dwa z dziewięciu takich prób. Dzięki m.in. temu po rzucie Diggsa Twarde Pierniki doprowadziły do wyrównania na stan 11:11. Dzięki aktywnemu i skutecznemu Emmanuelowi Littlowi to goście schodzili po pierwszej kwarcie prowadząc. Po wznowieniu gry gra torunian zaczęła się kleić. Co ważniejsze wróciła skuteczność. Pierwsze trzy minuty drugiej kwarty gospodarze wygrali 10:3. Sporo życia w grę Dzików tchnął Piotr Pamuła trafiając dwie trójki w ciągu niespełna trzydziestu sekund. Właśnie eks reprezentant Polski rozpoczął serię 11:0 dla warszawian. Dzięki niej stołeczny zespół odzyskał prowadzenie. Torunianie próbowali co najwyżej chimerycznie odpowiadać, ale skuteczność w tej części gry nie powalała. Po dwudziestu minutach gry Dziki prowadziły 34:40.

Po zmianie stron obie ekipy szukały swojej gry licząc na błędy rywali. Minimalną przewagę mieli przyjezdni, którzy po ośmiu swoich punktów bez odpowiedzi Twardych Pierników odskoczyli na rekordowe czternaście (38:52) punktów. Po kilku akcjach ta przewaga jeszcze minimalnie wzrosła, ale w końcówce gospodarze zmniejszyli straty do „tylko” dwunastu oczek za sprawą Kunca i Filipovicia. Na początku czwartej kwarty przewaga Dzików owszem wzrosła do piętnastu oczek, ale to był sygnał dla gospodarzy do rzucenia wszystkiego na jedną szalę by wrócić do meczu. Co ważniejsze skutecznie. Torunianie serią 17:7 wrócili pokazali, że chcą się liczyć w tym spotkaniu. Emocje dopiero nadeszły, gdy na dwie minuty do końca spotkania za trzy trafił Arik Smith. Jego zespół tracił do warszawian tylko dwa oczka. Później jednak proste błędy w ataku i nieskuteczne dwa rzuty pozwoliły na to, że przyjezdni po serii 6:0 wyszli na pewne prowadzenie. Prowadzenie, którego już nie oddali. Wygraną Dzików wsadami z kontrataków przypieczętowali Nicholas McGlynn oraz Dominic Green.

Dzięki temu beniaminek Orlen Basket Ligi po dwóch spotkaniach ma dwie wygrane. Na pewno w dobrych humorach będą w środę 11 października przystępować do derbowego pojedynku z Legią Warszawa. Rywal zza miedzy ma bilans 1-1.

 

ARRIVA TWARDE PIENIKI TORUŃ – DZIKI WARSZAWA  72:80  (16:17, 18:23, 14:20, 24:20)

Twarde Pierniki: Rakocević 18 (8 zbiórek), Filipović 17, Kunc 12, Smith 10, Diggs 8, Diduszko 7, Tomaszewski 0, Cel 0, Sowiński 0

Dziki: Green 16 (6 zbiórek), Coleman 16 (6 zbiórek), Little 15 (13 zbiórek), Bartosz 9, Szlachetka 8, Pamuła 6, McGlynn 6, Mokros 2, Aleksandrowicz 2, Grochowski 0

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!