fot. Karol Makowski / polski-sport.com

Równa pierwsza połowa, lekka ucieczka Sokoła w trzeciej i emocje związane z pogonią Dzików w czwartej kwarcie. Dogrywka to były dodatkowe ofensywne emocje. To wszystko dziś mogliśmy zobaczyć w stolicy. Niestety Sokół Łańcut pozostaje dalej bez wygranej w tym sezonie.

 

Spotkanie rozpoczęło się od gry kosz za kosz. Żadnej z ekip nie udało się wyjść na większe prowadzenie niż trzy oczka. Kreowanie gry w Sokole jak zwykle spoczywało na barkach Tylera Cheesa (15 pkt i 2 systy w pierwszej połowie) i Coreya Sandersa (7 pkt i 3 asysty w pierwszej połowie). Aktywny był również Janis Berzins (8 oczek). W Dzikach swoje trafiali Dominic Green (9 pkt i 4 zbiórki) oraz Emmanuel Little z Nickiem McGlynnem (po 7 oczek). Po pierwszej kwarcie był remis 19:19. Początek drugiej odsłony był podobny. Co któraś z drużyn prowadziła dwoma oczkami, szybko pojawiała się odpowiedź zza łuku. Ważnym momentem była trójka Corey Sandersa. Po niej Sokół prowadził 33:36, a po kilku chwilach powiększał przewagę do sześciu oczek dzięki Filipowi Struskiemu. Tej przewagi goście nie oddali do końca połowy, mając zaliczkę 36:41 po dwudziestu minutach. Obie ekipy szukały optymalnej obrony na rywali.

Po zmianie stron lepiej zaczęli radzić sobie zawodnicy z Podkarpacia. Mateusz Szczypiński wziął na siebie zdobywanie punktów. Dwoma trójkami w ciągu osiemdziesięciu sekund wyprowadził Sokół na dziesięciopunktowe (45:55) prowadzenie. Gdy kolejny rzut zza łuku trafił Tyler Cheese goście uciekali rywalom na jedenaście oczek. W końcówce trzeciej odsłony Dziki za sprawą Dominica Greena i Michała Aleksandrowicza zmniejszały część strat. W czwartej odsłonie jeszcze przez moment Sokół prowadził 56:66, ale od tego momentu Dziki zaczęły marsz do odrabiania strat. Publikę pobudził Nick McGlynn wsadem. W tym momencie straty Dzików wynosiły tylko trzy oczka. Ważną akcją 3+1 popisał się Mateusz Szlachetka i warszawianie wciąż byli w grze. W końcówce, gdy goście prowadzili czteroma punktami punktowali dla gospodarzy Little z Colemanem. To właśnie punkty tego ostatniego długo zaliczane przez sędziów oglądających powtórkę doprowadziły do dogrywki.

W dodatkowym czasie gry aktywny i skuteczny był McGlynn. I to dzięki jego trafieniom extra pięć minut Dziki wygrały aż 19:11!

Najwięcej dla Dzików zdobyli Nick McGlynn i Dominic Green po 19. Dla Sokoła 27 zdobył Tyler Cheese.

 

DZIKI WARSZAWA – SEWERTRONICS SOKÓŁ ŁAŃCUT 93:83  (19:19, 17,22, 18:19, 20:14, dogrywka 19:11)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!