Fot: Mateusz Komperda

Młodzieżowy reprezentant Polski Bartłomiej Krysiak rozwija się w niemieckiej Borussi Mönchengladbach. I zapowiada, że stać go na walkę o miejsce w pierwszej drużynie tego klubu – klubu z Bundesligi.
– Z Łodzi do Mönchengladbach jechałem autobusem… osiemnaście godzin! Na dworcu odebrała mnie osoba opiekująca się nami w internacie, pomogła, no i tak rozpoczęła się moja przygoda w Borussii – opowiada nam 17-letni Bartłomiej Krysiak, młodzieżowy reprezentant Polski i wielka nadzieja polskiego futbolu, który coraz odważniej radzi sobie w jednym z najbardziej utytułowanych klubów w Niemczech. Choć trzeba przyznać, że
ostatnio ma trochę pecha, bo zdarzyły mu się dość poważne kontuzje.

Skok w przyszłość
Stadion Borussia-Park znajduje się w biznesowej części miasta. To cały piłkarskikompleks, bo główną arenę Borussii Mönchengladbach – występujące w niemieckiej Bundeslidze – otaczają boiska treningowe czy akademik. Jest też klubowy hotel.
Wchodząc głównym holem na stadion, prowadzącym do biur czy szatni, po prawej stronie mijamy gabloty przypominające największe sportowe sukcesy. A w nich trzy trofea – za zdobycie mistrzostwa Niemiec (pięciokrotnie), Pucharu Niemiec (trzykrotnie) orazPucharu UEFA (dwukrotnie). Można rzec, że to stare czasy, bo piłkarze popularnych Źrebaków sięgali, po niemal wszystkie te puchary, w latach 70-tych ubiegłego wieku.
Ostatnim sukcesem, który pamiętają młodsi fani Borussii, to z pewnością 3. miejsce w Bundeslidze osiągnięte w 2015 roku i boje w Lidze Mistrzów (dawniej w Pucharze Europy dotarli do finału, w 1977 roku). To tutaj, blisko dwa lata temu, zameldował się młody polski talent. Mowa o Bartłomieju Krysiaku z Łodzi, który pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Widzewie, potem trenował w szkółce pod okiem Sławomira Chaśkiewicza – a ten przecież posiada ogromne doświadczenie z niemieckich boisk.

Bartłomiej Krysiak, środkowy obrońca: wysoki, bo mierzący około 191 cm wzrostu. Ale na boisku zaczynał jako ofensywny zawodnik. – Najpierw trenerzy wystawiali mnie w ataku, następnie cofnęli do pomocy, aż przyszedł czas na obronę. Jak już tam się sprawdziłem, to pozycji nie zmieniłem – dodaje, że bramki nadal lubi jednak strzelać, co udowadnia zarówno w reprezentacji Polski, jak i w nowym klubie. – Dobrze odnajduję
się w polu karnym rywala. Zdarzyło mi się też – podczas jednego ze zgrupowań reprezentacji Polski, wykonywać rzuty wolne – mówi.

Od filmiku, po treningi i kontrakt
To uśmiechnięty chłopak, pełny entuzjazmu i planów na przyszłość. Na testy do Borussii
Mönchengladbach jechał dwa razy. Już podczas pierwszego pobytu w Nadrenii Północnej- Westfalii poznał Eugena Polańskiego, który w Gladbach jest trenerem drugiego zespołu, a
w przeszłości występował w biało-czerwonym trykocie podczas mistrzostw Europy w Polce i Ukrainie. – Sławomir Chaśkiewicz podesłał filmiki, z moim udziałem, właśnie do Borussii. Po jakimś czasie klub się odezwał. Pojechałem na testy. Oczywiście na
początku, gdy to wszystko zobaczyłem, to był po prostu szok – piękny stadion, obiekty treningowe, rozbudowane sztaby szkoleniowe poszczególnych drużyn. Pomyślałem: dlaczego nie! Spodobało mi się. Chyba dobrze sobie poradziłem. Klub nie dał mi
jednoznacznej odpowiedzi. Czekałem kilka miesięcy… aż po pół roku znów sygnał, znów wyjazd na kolejne testy. I po nich… dalej nic! Ani słowa! Po jakimś czasie trener zadzwonił, powiedział: słuchaj Bartek jest oferta kontraktu z Niemiec – młody obrońca
ucieszył się, nie zastanawiał długo. Niemal z marszu rozpoczął przygodę życia. – Po chwili podjąłem również naukę języka niemieckiego. Czasu nie było dużo, bo zaraz po sezonie wyjeżdżałem. Nie powiem, że nie miałem także różnych propozycji z Polski, lecz mnie interesował tylko zagraniczny kierunek – przypomina sobie. Jak się okazuje, już po tych wydarzeniach, był na radarze zainteresowań włoskiej Udinese Calcio.

Dwa lata zawirowań z kontuzjami
Jego juniorski kontrakt obowiązuje przez trzy sezon – jest w trakcie tego drugiego. Debiutancki był zarówno udany, jak i pechowy. Niestety. – Zaczęło się świetnie, od bardzo dobrych występów w drużynie do lat 17. Szybko zostałem przesunięty do starszej ekipy, bo do lat 19. Radziłem sobie. Czułem, że moja forma wzrasta i że się rozwijam – wspomina. Po kilku miesiącach zagrał również w zespole do lat 23, czyli rezerwach pierwszej drużyny Borussii. – Plany pokrzyżowały urazy. Przez niemal dwa lata… dwie kontuzje kostki. Ta druga o tyle uciążliwa, że powrót na boisko trwał aż dziewięć miesięcy. Kiedy już wróciłem, zacząłem nadrabiać zaległości i wtedy…ach, to był początek roku. Pogoda fatalna, boiska trawiaste stały w wodzie, więc trenowaliśmy na płycie ze sztuczną nawierzchnią. Źle ustawiłem nogę i trzask. Kolejna kontuzja, kolana – przyznaje, że na początku trochę się załamał, bo przecież limit pecha trzeba kiedyś
wykorzystać. – Wracam za kilka tygodni, być może w marcu. Chciałbym odzyskać stracony czas – zapowiada.
Celem jest, by dostać się na treningi dla grupy największych talentów BMG przy pierwszym zespole. – Udział w nich może być trampoliną do wielkiej kariery. Chcę pojechać z nimi na obóz przygotowawczy i dostać swoją szansę. Myślę, że stać mnie na
to. Wiem, że jestem blisko celu. Potrzeba mi tylko zdrowia. Talentu, umiejętności i ambicji mi nie brakuje – nastawia się bojowo Bartłomiej.
Akurat w Gladbach odważnie stawiają na młodzież. Przykładem tego niech będzie chociażby Japończyk Shio Fukuda, który w rundzie wiosennej zadebiutował na poziomie Bundesligi w starciu z Bayernem Leverkusen. Jeszcze ważniejszą rolę – już niemal
podstawową w składzie – pełni z kolei Rocco Reitz. Ba, wychowanek wyrasta na wyróżniającą się postać w lidze. – Oni szybko przebrnęli tę drogę z zespołów młodzieżowych do Bundesligi. Poziom szkolenia w Borussii jest bardzo wysoki. O ten cel, podobnie jak ja, walczą setki młodych talentów z całego świata. Rywalizacja jest spora – zdaje sobie sprawę z tego, że jeszcze trudniej przebić się, kiedy jest się defensywnym zawodnikiem. – Kiedy dla przykładu Ko Itakura, Nico Elvedii czy Marvin Friedrich nie popełniają rażących błędów, to po prostu grają od deski do deski. Trzeba być cierpliwym, nie poddawać się i walczyć o swoje – ważne, aby być zawsze przygotowanym na ten najważniejszy moment – mówi 17-latek.

Nie tylko treningi, ale i nauka
Mieszka w akademiku koło stadionu, wszystko ma pod ręką. – Tutaj spotkała mnie miła niespodzianka, bo jedną z pracownic akademika jest Polka. W ogóle Polaków jest więcej – dwóch fizjoterapeutów, pracownik techniczny, ochroniarz i oczywiście Eugen Polański. Oni wszyscy – w mniejszym lub większym stopniu – mieli wpływ na to, że szybko się zaaklimatyzowałem w klubie – opowiada. Uczy się w pobliskiej szkole. – W klasie mogę
liczyć na pomoc… kolegów, którzy też są Polakami. W ogóle, to i wychowawczyni pochodzi z naszego kraju – zaskakuje.
W juniorskiej Bundeslidze (zachodnia) Borussia Mönchengladbach zajmuje obecnie 4. miejsce i ma poważne szanse na awans do półfinału tych rozgrywek – do kluczowej fazy gier sezonu wychodzą dwie najlepsze drużyny z tej grupy. O ile strata do prowadzącej ekipy z Dortmundu jest spora, bo wynosi jedenaście oczek, o tyle do drugiej w tabeli z Leverkusen tylko trzy. – Zależy mi również na reprezentacji Polski. To niezwykłe uczucie zakładać koszulkę z orłem na piersi. Tych meczów mam już kilka. Najmilej wspominam chyba turniej w Izraelu i starcie z tą drużyną, bo wygraliśmy wtedy 5:0 i strzeliłem w nim jedną z bramek – ma w pamięci tamte chwile. Mając nadzieję, że długo nie będzie musiał czekać na kolejne takie momenty.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!