Grający drugi raz przed własną publicznością Stal Mielec pokonała Wisłę Kraków 2-1 w drugim piątkowym spotkaniu 4. serii PKO BP Ekstraklasy. To pierwsze zwycięstwo na koncie mielczan w tym sezonie.

Po remisie w Niecieczy, domowej porażce z Piastem i nikłej przegranej w Zabrzu mieleckiej Stali nareszcie dane było drugi raz zaprezentować się własnej publiczności. Ta z kolei z powodu covidowej posuchy ma prawo gorzko wspominać powrót przed rokiem do ekstraklasy, gdyż rzadko mogła oglądać swoich pupili. Teraz jednak – przynajmniej na tą chwilę – do komfortu na razie daleko, ale mielecki obiekt mógł się ponownie w połowie wypełnić.

W pierwszym kwadransie inicjatywę próbowali przejąć gospodarze, ale wobec niedokładności w poczynaniach ofensywnych niewiele z tego wynikało. Za to Wiślacy zwietrzyli szansę gry z kontry, dlatego mielczanie szybko złapali dwa żółte kartoniki. Po chwili także groźniej zrobiło się pod bramką Strączka. W pole karne wjeżdżali z futbolówką kolejno Kliement, Skvarka i Yeboah, lecz brakowało kropki nad „i”.

W 22. minucie okazji też dorobili się miejscowi. Mak przymierzył z rzutu wolnego, wyciągnął się Kieszek, zaś  po jego dłoni piłka trafiła jeszcze w poprzeczkę. W środkowej fazie tej części mecz wyraźnie się ożywił, teraz akcje z obu stron kończyły się uderzeniami.

Przed upływem pół godziny gry ponownie gorąco było pod krakowską bramką. Dwójkowa akcja Budzińskiego i de Amo Pereza przerwana została wybiciem na róg, po którym drugi z graczy znalazł się w dobrej sytuacji, nie trafiając czysto w piłkę.

Kilkanaście ostatnich minut wciąż charakteryzowało się dynamiką gry, ale to mielczanie dominowali. Kilka minut przed przerwą piłka chodziła jak po sznurku, aż trafiła na 18. metr do Koleva. Bułgarski napastnik wykorzystując niedokładne krycie w drugim kontakcie z piłką przymierzył wolejem w kierunku okienka bramki Wisły, a piłka odbijając się jeszcze od poprzeczki wpadła do siatki. Kapitalny gol, po którym gospodarze do przerwy prowadzili 1-0.

Poirytowani końcówką pierwszej części krakowianie ochoczo wyszli na drugą część, a gospodarze… zostali w szatni. Dośrodkowanie z lewej strony w 47. minucie znalazło w polu karnym Klimenta, który strzałem głowa wyrównał. Jeszcze kilka minut Stal nie istniała, po czym zdecydowała się na piekielną odpowiedź. W 53. minucie dokładną centrę między dwóch obrońców posłał Gettinger, Mak świetnie przyłożył głowę i krakowianie z niedowierzaniem musieli obserwować futbolówkę w swojej bramce.

Mecz nadal obfitował w rumieńce, których częściej na placu gry dodawali mielczanie. Dobrze dysponowani podopieczni Włodzimierza Gąsiora z czasem przeszli do głębszej defensywy, gdyż krakowianom zaczął uciekać czas. Kilka akcji Wisły dobrze się zapowiadało, do pola karnego było obiecująco, ale już bliżej bramki mielczan gospodarze wiedzieli jak sobie poczynać. W 78. minucie po rzucie rożnym blisko podwyższenia rezultatu strzałem głową był Matras, lecz Kieszek przeniósł zagranie nad poprzeczkę.

Ostatnie minuty to już natarcie Białej Gwiazdy, której zawodnicy oblegali pole karne miejscowych. Krakowski napór nie dał nic a na samym finiszu mielecka drużyna umiejętnie oddalała grę od własnej bramki, dowożąc bezpiecznie upragnione zwycięstwo do końca.

Stal Mielec – Wisła Kraków 2:1 (1:0)

Kolev 42., Mak 53. – Kliment 47.

Stal Mielec: Strączek – de Amo, Matras, Flis – Sitek (72. Kłos), Tomasiewicz, Urbańczyk, Getinger – Mateusz Mak (75. Jankowski), Kolev (84. Żyro), Budziński (72. Granlund).
Wisła Kraków: Kieszek – Gruszkowski (76. Savić), Frydrych, Sadlok, Matěj Hanousek – El Mahdioui, Kuveljić (46. Błaszczykowski) – Yeboah (46. Młyński), Škvarka, Hugi (46. Brown Forbes) – Kliment.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!