JOSHUA SHARKEY, fot. Anna Kmiotek, polski-sport.com

Czternaście punktów straty i w czwartej odsłonie by przegrać ostatnim rzutem kolejne spotkanie. Legioniści nie mają szczęścia do końcówek. Erick Neal z 26 punktami bohaterem Spójni.

 

Już na samym początku trafienia Graya, Szymkiewicza, Zahore  oraz Młynarskiego dawały prowadzenie gościom 8:2. Legia akcje kończyła rzutami z dystansu w ostatnich sekundach. Niestety dla nich nie skutecznie. Dopiero po kilku kolejnych nie udanych akcjach nie moc przełamali Cowells i Koszarek co dało remis 10:10. Później mecz się wyrównał. W ósmej minucie legioniści nawet wyszli na chwilę na prowadzenie 17:16. W końcówce pierwszej odsłony trafiali O’Brien i Neal co dało trzypunktowe prowadzenie gościom po pierwszej kwarcie. Druga odsłona rozpoczęła się podobnie do pierwszej. Spójnia szybko odskoczyła po trójce Kacpra Młynarskiego i kolejnych punktach Zahore Spójnia odskoczyła nawet do stanu 22:30. Sytuację trochę zmieniła akcja 3+1 Cowellsa i kontra po jego przechwycie czym legioniści zmniejszyli część strat. Po czasie trenera Łukomskiego warszawianie zdążyli jeszcze wyrównać, ale kontuzji nabawił się przydatny z ławki Grzegorz  Kamiński. W tym momencie ponownie zarysowywała się minimalna przewaga  przyjezdnych. Legia przez ponad trzy minuty nie umiała zdobyć punktów. Spójnia ponownie odskoczyła na osiem oczek po trafieniu Tomasza Śniega. W końcówce jeszcze Spójnia nie siadła na laurach i gdy trzy punkty zdobył Erick Neal przewaga gości wzrosła nawet do stanu 35:47.

Po zmianie stron Legia dalej nie umiała złapać swojego tempa. Pojedyńcze zbiórki w ataku nie wiele zmieniały, bo to Spójnia kontrolowała grę prowadząc nawet czternastoma punktami w połowie kwarty po trzypunktowym trafieniu Młynarskiego. Gdy już legioniści zmniejszali straty do ośmiu punktów, goście zawsze znajdowali odpowiedź. W końcówce uaktywnili się w warszawskim zespole Adam Kemp oraz Josh Sharkey. Dzięki nim Legii straty stołecznego zespołu wynosiły już tylko pięć (57:62) oczek. Gdy na początku czwartej odsłony Legia miała nadzieję na dodatkową poprawę rezultatu szybko została sprowadzona na ziemię. Po trójce Daniela Szymkiewicza goście ponownie odskakiwali, tym razem na dziesięć oczek. W połowie czwartej kwarty kilka nieskutecznych akcji zaliczyli zawodnicy Spójni, co w końcu zaczęli wykorzystywać legioniści. Po trójkach Łukasza Koszarka i Jure Skificia legioniści tracili do rywali już tylko dwa punkty. Jeszcze na niespełna 35 sekund do końca najpierw do dwóch oczek zmniejszył prowadzenie rywali Josh Sharkey, a chwilę później doprowadził do remisu 84:84. Spójnia miała ponad siedemnaście sekund na odpowiedź. I to wykorzystali. Legia popełniła niemalże identyczny błąd co w Gliwicach co wykorzystał Erick Neal. Amerykanin trafił rzut na zwycięstwo na 0,3 sekundy do końca czwartej kwarty.

 

LEGIA WARSZAWA – PGE SPÓJNIA STARGARD  84:86 (19:22, 18:25, 22:17, 25:22)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!