KYNDALL DYKES

W jedynym niedzielnym meczu Energa Basket Ligi we Włocławku w hicie kolejki Anwil podejmował Śląsk. „Święta Wojna” z przełomu wieków – obie drużyny spotykały się wtedy regularnie w finałach – dziś po świetnym strzeleckim popisie Kyndalla Dykesa Anwil wygrywa i pozostaje w czubie tabeli.

 

Pierwsze akcje meczu minimalnie lepiej układały się po myśli gości. Po trafieniu Martinsa Meiersa wrocławianie prowadzili 4:9. Na tym jednak Śląsk nie poprzestawał. Podopieczni trenera Urlepa byli dalej skuteczni. W połowie kwarty prowadzili już ośmioma oczkami. Trafienia Methewsa, Dykesa i Petraska pozwalały wrócić w nie całe trzy minuty włocławianom. Anwil po wolnych Luke Petraska zniwelował całą stratę doprowadzając do remisu po 16. Ostatnie 100 sekund pierwszej kwarty należały do Śląska. Kolejno wolne Dziewy, trójka Ramljaka oraz dwa oczka Kantera dawały im siedmiopunktowe prowadzenie wrocławianom. I dzięki temu po pierwszej kwarty goście prowadzili 19:24. Po wznowieniu gry Śląsk jeszcze uciekał na siedem oczek, ale Anwil odpowiadał w siedemdziesiąt pięć sekund doprowadził do remisu 30:30. Początek tej części gry należał do Dykesa, a zwłaszcza do Mathewsa. Po trafieniu Anwil odskakiwał do stanu 39:32. To, że Śląsk nie ma zamiaru się poddawać sygnałem były trafienia Travisa Tricea. Ważne wejście zaliczył Meiers. Jego aktywność w ataku i kolejne punkty Trice sprawiały, że po przewadze Anwilu pozostało wspomnienie. Śląsk potrafił jeszcze przed przerwą 46:50. Dykes z Mathewsem mieli po trzynaście oczek na swoim koncie. Obaj zawodnicy Anwilu byli najskuteczniejsi na boisku w pierwszych dwudziestu minutach.

Po zmianie stron pierwsze akcje nie dawały żadnej z ekip większego prowadzenia. Owszem Śląsk prowadził 50:53, ale Anwil odpowiedział sześcioma oczkami z rzędu. Aktywny był Żiga Dimec w barwach Anwilu. Po kolejnym trafieniu Mathewsa włocławianie odskoczyli na pięć oczek. Śląsk długo miał problemy z zdobywaniem punktów. Goście przez blisko trzy minuty nie trafili do kosza rywali. Włocławianie prowadzili 65:57. W tym czasie dużo czasu na ławce spędzał Łączyński. Nie przeszkadzało to Anwilowi po kolejnej serii punktowej prowadzić 72:58. Ważną postacią był Dykes. To Amerykanin był motorem napędowym „Rottwailerów”. Gospodarze nakręcali się kolejnymi skutecznymi akcjami. Po trafieniach Luke Petraska było nawet 79:63.

Po wznowieniu gry w czwartej kwarcie Śląsk powoli wracał do meczu. Pierwsze niespełna 100 sekund wrocławianie wygrali 8:0. Po kolejnej celnej trójce Trice wrocławianie zmniejszali straty do czterech oczek. Gdy jeden z dwóch wolnych trafił Langevine na tablicy było 86:83. W trakcie kwarty ważne rzuty oddawali Mathews, a zwłaszcza Dykes. W odpowiedzi ważną trójkę na swoim koncie notuje Łukasz Kolenda. Dzięki trafieniu reprezentanta Polski wrocławianie tracili tylko trzy oczka do rywali nie niespełna trzy minuty do końca regulaminowego czasu gry. Przez ponad półtorej minuty nikt nie mógł trafić do kosza. Na nie co ponad minutę wsadem popisuje się Dawid Bojanowski co dawało pięciopunktowe prowadzenie gospodarzom. Po czasie dla trenera Urlepa kolejne trafienie zalicza Bell, a po kilkunastu sekundach trójkę trafia Luke Petrasek. Śląskowi zostawało blisko 33 sekundy na odpowiedź, ale prowadzenie Anwilu ośmioma oczkami załatwiało wygraną włocławianom.

Najskuteczniejszym zawodnikiem był Kyndall Dykes z 30 oczkami i 5 zbiórkami oraz 3 asystami. 20 punktów i 7 asyst dla włocławian dorzucił Jonah Mathewsa. Dla Śląska 19 punktów i 8 asyst zdobył Travis Trice II.

 

ANWIL WŁOCŁAWEK – ŚLĄSK WROCŁAW 97:89  (19:24, 29:26, 31:16, 18:23)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!