Strona główna Piłka ręczna PGNiG Superliga (M): Dreszczowce w Kwidzynie, Puławach, Głogowie i Gdańsku

PGNiG Superliga (M): Dreszczowce w Kwidzynie, Puławach, Głogowie i Gdańsku

238
0

16. kolejka PGNiG Superligi mogła przynajmniej w czterech przypadkach przyprawić kibiców o palpitację serca. Tak było w Kwidzynie, Puławach, Gdańsku i Głogowie. W pierwszych trzech spotkaniach rezultaty różniły się o jedno trafienie, natomiast do rozstrzygnięcia ostatniego starcia potrzebne były rzuty karne.

Zapowiadało się, że starcie MMTS Kwidzyn z Gwardią Opole zakończy się wyraźnym zwycięstwem gospodarzy. W końcówce kwidzynianie zaczęli jednak popełnić zbyt wiele błędów, a przeszkodą nie do przejścia w rzutach karnych okazał się Jakub Ałaj. W efekcie nerwy i emocje trwały do ostatnich sekund spotkania.

Do 8 minuty meczu oglądaliśmy wyrównane widowisko – 4:4. Gdy jednak dwie minuty później gola dla kwidzynian rzucił Jakub Szyszko, zdobywanie bramek przez obie ekipy stało się niemal niemożliwe. Przez kolejne 5 minut ataki obu zespołów rozbijały się bowiem o defensywę lub skuteczne interwencje Bartosza Dudka i Adama Malchera. Szansę w 15 minucie miał Nikodem Kutyła, który jednak nie wykorzystał rzutu karnego i trafił w słupek. Minutę później gola dającego opolanom remis zdobył natomiast Mateusz Morawski. Było to jednak preludium do tego co wydarzyło się w kolejnych minutach. MMTS zdominował bowiem wydarzenia na parkiecie, grając przede wszystkim dynamiczniej od swych rywali. W bramce świetnie radził sobie również Bartosz Dudek, który tym razem zastąpił Krzysztofa Szczecinę. Przez 6 minut czerwono-czarni zdobyli 6 bramek przy zaledwie jednym trafieniu Patryka Mauera i po 22 minutach gry prowadzili już 11:6! Dwie minuty później gola dla Gwardii zdobył Jan Klimków nieco zmniejszając rozmiar strat. Odpowiedział mu Nikodem Kutyła, który pokonał Adama Malchera z rzutu karnego. W 28 minucie meczu do wyniku dorzucił się również Bartosz Dudek, który wybronił rzut karny wykonywany przez Patryka Mauera. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem gospodarzy 12:7.

Po przerwie goście rzucili się do odrabiania strat. Trafienia Macieja Zarzyckiego i Marka Monczki, przy jednej bramce Jędrzeja Zieniewicza zmniejszyły istniejącą różnicę do 3 trafień – 13:10. Na więcej nie pozwolili jednak kwidzynianie. Co więcej po trafieniach Patryka Grzenkowicza i Jakuba Szyszki gospodarze powiększyli swoje prowadzenie do 5 bramek. I gdy wydawało się, że wszystko układa się po myśli trenera Zbigniewa Markuszewskiego sytuacja na boisku zaczęła się komplikować. Powodem okazał się Jakub Ałaj, który pojawił się w bramce opolan przy rzutach karnych. Najpierw dwukrotnie pojedynek z nim przegrał Nikodem Kutyła, po czym problemy z pokonaniem bramkarza Gwardii miał również Hubert Kornecki. Gdy po nieudanym rzucie kwidzyńskiego rozgrywającego gola zdobył Maciej Fabianowicz gwardziści tracili już do gospodarzy zaledwie dwie bramki – 19:17. Topniejącą przewagę MMTS uratował wówczas Jakub Szyszko, który pokonał Adama Malchera w desperackim rzucie. W ostatniej minucie meczu goście wykorzystali natomiast błędy kwidzynian w rozegraniu i po bramkach Przemysława Zadury i Macieja Fabianowicza zbliżyli się do rywali na jedną bramkę – 20:19.

O czas dla swego zespołu poprosił wówczas trener Zbigniew Markuszewski. Na przeprowadzenie skutecznej akcji pozostało gospodarzom zaledwie 15 sekund. Bramki już jednak nie padły, a ze zwycięstwa i cennych punktów cieszyli się kwidzynianie. Warto również dodać, że MVP spotkania został wybrany Bartosz Dudek, który wybronił 10 piłek (37 proc. skuteczności) i walnie przyczynił się do zwycięstwa gospodarzy.

MMTS Kwidzyn – Gwardia Opole 20:19 (12:7)

MVP: Bartosz Dudek

MMTS: Dudek, Szczecina – Kornecki 1, Grzenkowicz 2, Orzechowski, Krieger 1, Peret, Zieniewicz 4, Kutyła 3, Majewski 2, Guziewicz, Nastaj 2, Szyszko 5, Landzwojczak, Jankowski.

Gwardia: Malcher, Ałaj – Ścisłowicz, Fabianowicz 2, Zarzycki 2, Klimków 2, Jankowski 1, Zadura 2, Mauer 3, Milewski 1, Morawski 2, Stefani, Kucharzyk, Monczka 4.

 

Kibice, którzy postanowili spędzić sobotni wieczór w Grupa Azoty Arena na meczu 16. Serii PGNiG Superligi z całą pewnością nie żałowali swojej decyzji. Zwroty akcji, efektowne popisy bramkarzy i snajperów nie pozwalały przesunąć szali zwycięstwa na żadną ze stron. Ostatecznie górą byli gospodarze, którzy wygrali z MKS Zagłębiem Lubin 32:31. MVP spotkania został Jakub Moryń.

Początek spotkania to udana interwencja Mateusza Zembrzyckiego i strata w kontrze drużyny gospodarzy. Pierwsza bramka spotkania padła łupem drużyny gospodarzy kiedy piłkę do bramki skierował Michał Jurecki. Jednak szybka kontra Michała Stankiewicza oraz Marcela Sroczyka pozwoliła gościom wyjść na pierwsze w meczu prowadzenie. Rozsierdzeni puławianie przystąpili do ataku, po którym bramkę zdobył Antoni Łangowski, a na pierwszą dwuminutową karę został odesłany zawodnik miedziowych. Kolejną dwuminutową karę po błędzie zmiany otrzymali goście, co poskutkowało podwójną przewagą Azotów. W przewadze udało się zdobyć jedną bramkę, która padła łupem Dawida Fedeńczaka. Po dwóch dobrych akcjach przyjezdnych w 6 minucie MKS Zagłębie wyszli na prowadzenie 4:3, która szybko została zniwelowana przez Piotra Jarosiewicza. Kolejne akcje, to wykorzystywanie błędów przeciwnika i szybkie kontry, które nie pozwalały żadnej z drużyn uzyskać przewagi w kolejnych minutach gry. Jednak dwie udane interwencje Schodowskiego i szybkie kontrataki doprowadziły do dwubramkowej przewagi miedziowych w 12 minucie meczu. W 12 minucie czerwoną kartę ujrzał Dawid Dawydzik za faul na Marku Marciniaku. Podyktowany karny wykorzystany został przez Jakuba Morynia, a  następnie udany kontratak i gol Wojciecha Hajnosa pozwolił w 13 minucie osiągnąć Zagłębiu trzybramkowe prowadzenie w spotkaniu (10:7) Atomowy rzut Rafała Przybylskiego w 15 minucie gry dał Azotom sygnał do odrabiania strat. Po efektownych  golach Jarosińskiego i Jureckiego, które doprowadziły do remisu w 17 minucie o czas dla swojej drużyny poprosił trener MKS Zagłębia Lubin. Po krótkiej naradzie kolejna akcja przyniosła dwie minuty Rafała Przybylskiego i bramkę z karnego zdobytą przez Jakuba Morynia, który chwilę później po przejęciu piłki zdobył kolejnego gola po rzucie na pusta bramkę. Kolejna akcja przyniosła wywalczony rzut karny dla Azotów-Puławy, który nie został wykorzystany przez Dawida Fedeńczaka. Bramka Marka Marciniaka i kontra Bartosza Kowalczyka ustanowiła wynik w 20 minucie na 13:11 dla przyjezdnych. Kolejne udane interwencje Marcina Schodowskiego utrudniały Niebiesko-Biało-Czerwonym odrabianie strat w  meczu. W 24 minucie pierwszą bramkę w PGNiG Superlidze zdobył nowy zawodnik Azotów-Puławy Ivan Burzak, dzięki któremu gospodarze ponownie nawiązali kontakt z miedziowymi. W 27 minucie spotkania Azoty doprowadziły do remisu po bramce Burzaka na pustą bramkę. Końcowe minuty pierwszej części meczu, to błędy akcjach obu drużyn, które lepiej wykorzystali goście doprowadzając do prowadzenia  do przerwy 18:16.

Początek drugiej części spotkania to szarża Aliaksandra Bachko na bramkę po celnym podaniu Rafała Przybylskiego i bramka kontaktowa gospodarzy. Po błędzie gości i kontrze Jarosiewicza Azoty doprowadziły do wyrównania (19:19) i odesłania na karę 2 minut Romana Chychykało. W 36 minucie Jakub Moryń pokonuje po dobitce karnego Mateusza Zembrzyckiego, dzięki czemu to miedziowi jako pierwsi w tym meczu osiągnęli 20 bramek. Chwilę później rzut karny wykorzystał Łukasz Rogulski i w 36 minucie po raz kolejny doprowadził w tym meczu do wyrównania aby w kolejnej akcji Michał Jurecki wyprowadził drużynę Azotów-Puławy na prowadzenie. Po faulu w ataku i kontrze Jarosiewicza, który zdobył 7 bramkę przy 7 rzucie, Azoty wyszły na dwubramkowe prowadzenie. Przewaga nie trwała długo, ponieważ udane akcje Gębali i Marciniaka doprowadziły w 40 minucie ponownie do remisu aby po bardzo efektownej bramce Morynia miedziowi ponownie uzyskali prowadzenie w spotkaniu. 48 minuta to kolejna popisowa interwencja Schodowskiego i trzybramkowe prowadzenie Zagłębia. Nie zostało to bez odpowiedzi gospodarzy, który wyjątkowo poirytowani zamurowaniem bramki przez bramkarza miedziowych, rzucili się ponownie do odrabiania strat pod wodzą swojego kapitana ponownie zdobywając bramkę kontaktową w 51 minucie. 52 minuta to czas wzięty przez trenera Roberta Lisa i poinstruowanie swoich zawodników na ostatnie minuty tego spotkania, co poskutkowało  widowiskową bramką Łukasza Rogulskiego, która doprowadziła do remisu na 7 minut przed końcem meczu. Kolejna akcja i bramka Akimenki z 10 metra pozwala wyjść Azotom na prowadzenie. W połączeniu z udaną interwencją Mateusza Zembrzyckiego wywołało to okrzyk radości zgromadzonych w Grupa Azoty Arena kibiców. 55 minuta i gol Michała Jureckiego oraz kapitalna akcja i 10 gol na koncie Morynia spowodował, że na 3 minuty przed końcem meczu był remis. Obroniony rzut karny przez Schodowskiego oraz gol Marciniaka wyprowadziło Zagłębię na prowadzenie 2,5 minuty przed końcem, co nie potrwało długo, bo po udanym podaniu Jureckiego ponownie do remisu doprowadził Rogulski rehabilitując się za nieudany rzut karny, aby za chwilę kolejnym trafieniem ponownie wyprowadzić swoją drużynę na prowadzenie. Ostatnia minuta to czas trenera Jarosława Hipnera, bramka na remis Jakuba Morynia, czas trenera  Roberta Lisa, nietrafiony rzut Łukasza Rogulskiego, zebranie Akimenki, podanie do Rogulskiego i gol Andrija Akimenki, który zachowaniem chłodnej głowy i opanowaniem doprowadził do jednobramkowej wygranej Azotów-Puławy z MKS Zagłębiem Lubin.

Azoty Puławy – MKS Zagłębie Lubin 32-31 (16-18)

MVP: Jakub Moryń

Azoty-Puławy: Zembrzycki, Borucki – Jarosiewicz 6, Rogulski 6, Jurecki 6, Akimenko 3, Kowalczyk 2, Dawydzik 2, Burzak 2, Przybylski 2, Łangowski 1, Fedeńczak 1, Bachko 1, Zivkovic, Podsiadło, Konieczny

MKS Zagłębie Lubin: Schodowski, Bartosik, Byczek – Moryń 11, Marciniak 7, Stankiewicz 4, Sroczyk 3, Gębala 2, Chychykalo 2, Hajnos 1, Bogacz 1, Kupiec, Drozdalski, Adamski, Drobiecki, Iskra

Pragnienie zwycięstwa w meczu 16. serii PGNiG Superligi pomiędzy Torus Wybrzeżem Gdańsk a Sandrą Spa Pogonią Szczecin było ogromne wśród obu zespołów. Walka o trzy punkty trwała do ostatniej sekundy spotkania, jednak to szczecinianie za sprawą celnego rzutu karnego Łukasza Gieraka zwyciężyli w Gdańsku 25 do 24.

Derby Miast Portowych to zawsze mecz o podwyższonej temperaturze. Dodatkowy ładunek stanowiła przed 16. serią sytuacja obu zespołów w ligowej tabeli. „Portowcy” szukali od miesięcy drogi ucieczki z ostatniego – „premiowanego” relegacją – miejsca w stawce klubów PGNiG Superligi. Gospodarze natomiast bardzo chcieli w końcu nakarmić swoją publikę punktami, na które czekała od pojedynku poprzedniej rundy ze Stalą Mielec. Niestety trenerom czerwono-biało-niebieskich nie ułatwiały zadania absencje, a było ich całkiem sporo, m.in.: Santiago Mosquera Mayo, Krzysztof Gądek, Daniel Leśniak czy Mateusz Kosmala.

Pierwsze 60 sekund należało do Keliana Janikowskiego, który dwukrotnie zaskoczył Oliwera Andrysiaka i od razu goście musieli gonić wynik. Paweł Krupa w 2’ wskazał kolegom drogę do bramki Torus Wybrzeża i było 2:1. Bramkarz Pogoni w 3’ uchronił swoją ekipę przed stratą kolejnej bramki, kiedy do rzutu karnego podszedł Piotr Papaj. To zemściło się za sprawą potężnego rzutu Krupy (2:2 w 4’). Od początku portowe zespoły szły łeb w łeb, jednak licznik zdobywanych bramek zaciął się i przez kolejne 4 minuty kibice nie oglądali trafień. Mogli w zamian podziwiać interwencje Artura Chmielińskiego, który odpierał napór rywali aż do 10. minuty, kiedy pokonał go raz jeszcze Krupa (3:4). To dodało wiatru przyjezdnym, którzy 180 sekund później już prowadzili 6:3. Dopiero Jacek Sulej po 10 minutach bez trafienia zaskoczył defensywę szczecinian (4:6 w 15’). Grając w osłabieniu po karze dla Tomczaka, Mateusz Wróbel trafił na 5:6 i gospodarze ruszyli w „pogoń” (6:7, 20’ i 7:8, 21’). W 22’ goście musieli sobie radzić w podwójnym wykluczeniu. Wtedy też do wyrównania doprowadził Jakub Powarzyński – wracający do wysokiej formy po kontuzji. Przerwę natychmiast zarządził sztab Pogoni i od razu zespół wrócił do skutecznej gry w ataku. Po drugiej stronie gdańszczanie mieli jednak Powarzyńskiego, który sukcesywnie rozrywał mur obronny przeciwników (9:10 w 25’). Pierwszą połowę zakończyło celne trafienie Patryka Pieczonki na remis po 12.

W pierwszej akcji po przerwie Torus Wybrzeże odzyskało prowadzenie po kontrze Piotra Papaja. Szczecinianie próbowali momentalnie doskoczyć, jednak defensywa gdańszczan była niewzruszona. A gdy nawet pojawiała się luka, Chmieliński świetnie odczytywał zamiary rzucających. W 36’ Arkadiusz Bosy po 8 minutach bez trafienia jego drużyny, zaskoczył bramkarza gospodarzy (14:13 dla Wybrzeża w 38’). Podopieczni trenerów Jurkiewicza i Bonisławskiego w 39. minucie powinni prowadzić wyżej, jednak zupełnie nie wychodziła im gra w przewadze – nawet podwójnej. Zamiast tego Dawid Krysiak wkrętką wyrównał rezultat spotkania na 14:14. Dopiero kolejna kara dla Mateusza Zaremby pozwoliła gospodarzom wyjść na pewne prowadzenie 17:14. Wtedy też przerwę zaordynował trener Biały. Pozostawał kwadrans do końca. Po wznowieniu dwa gole Gieraka dały kontakt szczecinianom i mecz ciągle nie był rozstrzygnięty (17:16, 46’). Między 44 a 48 Pogoń czterokrotnie znajdowała drogę do sieci Torus Wybrzeża, co spowodowało odwrócenie wyniku na korzyść przyjezdnych (17:18, 49’). Gierak dorzucił jeszcze jedną z „siódemki” i w gdańskiej hali zrobiło się bardzo ponuro. Po ośmiu minutach letargu strzeleckiego Arsenicia zaskoczył Powarzyński, jednak od razu przyszła odpowiedź ze strony Eliasza Kapeli (18:20). Na pięć minut przed końcową syreną gola kontaktowego rzucił Tomczak, ale radość gdańskich fanów uciszył niezawodny w tym spotkaniu Paweł Krupa (21:23). Przy stanie 22:23 o czas poprosił Rafał Biały, bo wygrana wisiała na włosku. Wyrównanie Torus Wybrzeżu wyszarpał Wiktor Tomczak i na zegarze pozostawało 120 sekund. Na 45 sekund przed końcem ostatnią naradę zwołał trener Pogoni. Jego gracze mieli piłkę na swoich rękach przy stanie 24:24. Po faulu popełnionym przez Patryka Pieczonkę, Łukasz Gierak stanął na 7. metrze i wyprowadził Pogoń na 25:24. To był gwóźdź do trumny gospodarzy, którym zabrakło już sekund do wyrównania i Torus Wybrzeże przegrało u siebie z Sandrą Spa Pogonią Szczecin bardzo ważny dla układu tabeli mecz.

Torus Wybrzeże Gdańsk vs Sandra Spa Pogoń Szczecin 24:25 (12:12)

G D A: Wałach, Chmieliński – Stojek, Powarzyński 6, Pieczonka 4, Doroshchuk, Jachlewski 2, Sulej 2, Papaj 2, Wróbel 2, Tomczak 2, Janikowski 4, Woźniak.

Trenerzy: Mariusz Jurkiewicz & Jakub Bonisławski.

P O G: Andrysiak, Arsenić, Wiśniewski – Krok, Wrzesiński, Kapela 1, Wąsowski, Gierak 7, Krupa 10, Bosy 2, Starcević, Jedzinak 1, Krysiak 2, Markowski, Zaremba, Polok 2.

Trener: Rafał Biały.

 

Sześćdziesięciu minut efektywnej walki nie wystarczyło do rozstrzygnięcia meczu Chrobrego z Energą MKS Kalisz.

Dużo się działo w tym meczu, a jego losy odwracały się kilkukrotnie, ale jedno jest pewne – emocji nie brakowało. Oba zespoły dały z siebie wszystko, a kibice do ostatnich sekund mogli oglądać niezwykle zaciętą walkę. Mecz zakończył się remisem i o ostatecznym wyniku zadecydowały rzuty karne – tutaj lepsi okazali się gospodarze. MVP meczu został Rafał Stachera, który znakomicie spisywał się w bramce. Bramkarz Chrobrego otrzymał nagrodę od NamedSport.

Kaliszanie pewnie weszli w mecz. Przez pierwsze 20′ minut dominowali na parkiecie i skutecznie wykorzystywali błędy w obronie gospodarzy. Chrobry w tych pierwszych minutach nie miał również pomysłu na grę w ataku, a zdobywanie bramek skutecznie utrudniał Łukasz Zakreta, który bronił doskonale. W 18′ minucie goście prowadzili już czterema bramkami. Sytuacja się zmieniła, gdy na boisku pojawił się Tomek Klinger, który pomógł swojej drużynie odrobić starty, w ciągu 3′ minut rzucając 3 bramki. W międzyczasie Rafał Stachera oddał celny rzut na bramkę przeciwnika, wykorzystując brak bramkarza i w 22′ minucie był już remis 10:10. Głogowianie do końca pierwszej połowy powiększali przewagę i na przerwę schodzili prowadząc trzema bramkami.

Początek drugiej połowy to była nadal dominacja Chrobrego. Goście starali się gonić, ale mieli spore problemy w ataku pozycyjnym. Nie potrafili się przebić przez obronę głogowian. Zmusiło ich to do grania siedmioma zawodnikami w polu, co okazało się skuteczne. Gospodarzom nie udało się wykorzystać pustej bramki przeciwnika i kaliszanie doprowadzili w końcu do remisu. Ostatnie 15′ minut to była naprawdę emocjonująca walka – oba zespoły zdobywały bramkę za bramkę. Mecz zakończył się remisem 27:27 i o ostatecznym wyniku rozstrzygnęły rzuty karne. Zawodnicy Chrobrego wykonywali bezbłędnie swoje rzuty, a bramkarze Dereviankin i Stachera obronili dwa ostatnie karne wykonywane przez kaliszan i to Chrobry cieszy się dzisiaj z 2 punktów.

Chrobry Głogów – Energa MKS Kalisz 27:27 (15:12); 4:3 w karnych

MVP: Robert Stachera

Chrobry: Stachera 1, Dereviankin, -Grabowski 1, Zdobylak 6, Warmijak, Klinger 3, Kosznik, Orpik 3, Jamioł 1, Matuszak 2, Otrezov 5, Styrcz 1, Paterek 2, Skiba 2
MKS Kalisz: Krekora, Zakreta – Krępa 3, Tomczak 2, Kamyszek 1, Adamski 4, Kus 1, Drej 7, Góralski 4, Szpera 1, Pilitowski K. 1, Pilitowski M. 2, Makowiejew 1.

Źródło: Biuro prasowe PGNiG Superliga

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!