PHIL GREENE IV fot. Karol Makowski polski-sport.com

Bez wątpienia mecz kolejki. Hit przez duże H i to mecz, który nie zawiódł. Hala Ludowa pełna kibiców, również tych z Włocławka. A na boisku popisy strzeleckie i sporo koszykarskich szachów. Na takie spotkania warto czekać.

Mistrz i brązowy medalista z poprzedniego sezonu, czyli mecz kolejki Energa Basket Ligi. Spotkanie określane przez wielu jako „Święta Wojna” nie zawiodło. Anwil pokazał, że bez Lee Moore’a jest bardzo groźny. Wielka w tym zasługa Kamila Łączyńkieg, który wrócił po kontuzji i zdobywając owszem tylko cztery punkty okazał się świetnym kreatorem pozycji dla kolegów. Rozgrywający włocławian zaliczył aż 15 asyst. Pojedynków nie brakowało na całym boisku. Z jednej strony Luke Petrasek czy szalejący w ataku Phil Greene IV (30 pkt, 8/14 za trzy oraz 5 asyst) wspomagani przez Mailka Williamsa i Michała Bojanowskiego. z drugiej strony ciągnący wrocławski zespół Jeremiah Martin (23 pkt i 7 asyst oraz 9 wymuszonych fauli). Swoje dodawali Łukasz Kolenda i Conor Morgan.Do optymalnej formy powraca Jakub Nizioł.

Anwil rozpoczął z wysokiego C. Trafiali Luke Petrasek i Malik Williams. Dzięki nim wlocławianie prowadzili prowadził 10:3! Później trójki trafiał Phil Greene co powodowało, że to goście z Włocławka prowadzili ośmioma oczkami. Odpowiadali na to Łukasz Kolenda i Aleksander Dziewa, ale to ciągle było za mało. Swoje akcje kończył Williams, a po przechwycie i kontrze Kamila Łączyńskiego po 10 minutach było 22:32. Mimo że WKS Śląsk kolejną kwartę rozpoczął od małej serii 5:0, to po chwili dzięki trójkom Greene’a przewaga przyjezdnych wynosiła 11 punktów. Wrocławianie znowu zmniejszali straty, gdy swoje rzuty trafiali Jakub Nizioł i Łukasz Kolenda. Anwil ciągle utrzymywał jednak prowadzenie, bo mógł liczyć także na zadaniowców: Dawida Słupińskiego oraz Macieja Bojanowskiego. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 46:52.

Drużyna trenera Andreja Urlepa na początku trzeciej kwarty zbliżała się na cztery punkty po trafieniu Jakuba Nizioła, ale później znowu z dystansu celnie rzucał Phil Greene. Po późniejszym rzucie Michała Nowakowskiego różnica wzrosła do 12 punktów. Nadal niespodziewanie dobrze prezentował się Malik Williams, a po efektownej akcji wykończonej przez Luke’a Petraska po 30 minutach było 62:74. W ostatniej części spotkania WKS Śląsk nie do końca potrafił odrabiać straty. To drużyna trenera Przemysława Frasunkiewicza miała lepsze pomysły (m. in. wejścia na kosz Greene’a). I to Anwil wywozi wygraną po serii ligowych porażek.

WKS ŚLĄSK WROCŁAW – ANWIL WŁOCŁAWEK  82:91  (22:32, 24:20, 16:22, 20:17)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!