fot. Karol Makowski polski-sport.com

Koszykarze Legii lecieli do Lizbony z ważnym celem. Wygrać z Sportingiem by przypieczętować awans do 1/4 finału FIBA Europe Cup. Dzieki kapitalnym występom Laurena Jacksona i Christiana Vitala cel został osiągnięty. Udany debiut w roli pierwszego szkoleniowca Legii zaliczył 35 letni wychowanek innego stołecznego klubu Marek Popiołek.

 

Spotkanie zaczęło się od celnego trafienia zza łuku Laurena Jacksona. Później niestety dla legionistów siedem oczek z rzędu zdobyła ekipa z Lizbony. Jednak warszawski zespół walczył, choć przewaga jeszcze przed półmetkiem premierowej odsłony wzrosła do pięciu oczek. Po akcji 2+1 Marcusa Lovetta było nawet 15:7 dla gospodarzy. Legia szukała swoich akcji w ataku, ale ekipa Sportingu łapała swoją skuteczność. Szybko wyszli na dwucyfrowe (22:12) prowadzenie. Warszawianie  próbowali zmniejszać straty. Przez moment przewaga gospodarzy malała do sześciu oczek, ale szybko portugalski zespół odpowiadał. Ostatnią minut Sporting wygrał 7:0 i dzięki temu prowadził 30:19 po pierwszej odsłonie. W drugiej kwarcie ekipa z Lizbony nie spoczywała na laurach. Mimo, że ciągle warszawski zespół łapć kontakt, to kolejne trzypunktowe trafienia gospodarzy mogły wybić warszawianom ochotę do gry. Na jej półmetku dzisiejsi rywale Legii prowadzili już 14 oczkami.Jednak warszawski zespół nie ustępował. Aktywny starał się być Lauren Jackson. To po jego trafieniach straty Legii malały do ośmiu oczek.

Sytuacja po zmianie stron diametralnie zaczęła się zmieniać. Skuteczność wróciła do koszykarzy z Warszawy. Aktywny i efektywny był duet Chrostian Vital z Laurenm Jackosne, a swoje skuteczne akcje dodawali Michał Kolenda i Josip Sobin. Warszawski zespół w kilkadziesiąt sekund zniwelował straty z poziomu jedenastu punktów do czterech. Po efektownej akcji duetu Kolenda-Holman na półmetku trzeciej kwarty na tablicy pojawił się wynik 62:62.  Do końca kwarty legionistom udało się wypracować trzypunktową przewagę. Przerwa pomiędzy kwartami trzecią i czwartą nie wybiła legionistów. Kolejne punkty zdobywali Vital z Jacksonem. Sporting próbował szukać swoich szans, ale trafieniem zza łuku szybko wybił gospodarzom szanse na dobry wynik Raymond Cowels. Długo warszawski zespół starał się wyjść na dwucyfrowe prowadzenie. Na półmetku ostatniej części gry po dwójkowym zagraniu Kolend z Sobinem warszawianie prowadzili już jedenastoma oczkami i nie zamierzali na tym poprzestawać. Zresztą nie mogli bo Molde nie mogło zdobywać punktów seriami. Nerwowo szukający swoich punktów zawodnicy z Lizbony nie mogli liczyć na pozytywny wynik. Tak zresztą się stało.

Legioniści by myśleć o ewentualnym awansie do półfinału muszą pomyśleć o poprawie gry na tablicach i skuteczności w rzutach za trzy bo dziś 9 na 26 rzutów, nie powalało, ale  nie musi być źródłem optymizmu.

 

SPORTING CB LIZBONA – LEGIA WARSZAWA 86:99   (30:19, 23:26, 19:31, 14:25)

 

Sporting: Ron Curry 15, Marcus LoVett. 15, Diogo Ventura 13, Eddie Ekiyor 13, Marvin Clark 13, Mike Moore 8, Andre Cruz 5, Rasaq Yussuf 4, Carlos Cardoso 0, Marko Loncovic 0.

Legia: Loren Jackson 23 (4 zbiórki, 7 asyst), Christian Vigtal 22 (5 zbiórek, 4 asysty i aż 7 przechwytów), Josip Sobin (7 na 11 z gry, 5 zbiórek), Raymond Cowels 9, Grzegorz Kulka 8, Aric Holman 8, Marcel Ponitka 8, Michał Kolenda 7, Dariusz Wyka 0, Marcin Wieluński 0.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!